WIECZNY WĘDROWIEC
Szedł
z jasną twarzą i z modlitwą w sercu.
Już
o nic nie prosił i nic nie pożądał.
Może
tylko gdy deszcz… albo wiatr tarmosił,
za
kawałkiem dachu nad głową rozglądał.
Wędrował
przed siebie, nie wybierał drogi.
Doliny
i wzgórza tak dobrze mu znane…
Często
z miłością patrzył na połoniny,
wsparty
plecami o drzewo lub o skalną ścianę.
Dalej
i dalej… Do wioski znajomej,
za
następny — bo nowy zachód słońca…
Dalej
i dalej, gdzie nogi poniosą,
aż
do wyczerpania, aż do końca…
© el.żukrowska
3.11.2013.
Fot. z internetu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz