środa, 30 sierpnia 2017

MONOLOG WEWNĘTRZNY




28.08.2017.
- Miłe początki, lecz daleko do końca...

MONOLOG WEWNĘTRZNY
Dla tych, co nie próbowali....

Pisanie to ciężka praca. Hm...
Najpierw trzeba wiedzieć, co się chce napisać, o czym opowiedzieć i zdobyć tę wewnętrzną pewność, że warto swoje myśli ujawnić. Następnie ten luźny zamysł trzeba uściślić. W zasadzie do tego służy leżenie na kanapie. A w głowie w tym czasie jest niemal gorączka. Jak pokierować losami bohaterów, by czytelnik zrozumiał, o co nam chodzi, a jednocześnie czytał z zainteresowaniem. Ten etap jest bardzo ważny i dość długi, przy czym konieczne jest spisywanie pomysłów. Mamy zarys powieści, przybliżoną liczbę bohaterów. Teraz każdemu z nich trzeba przypisać konkretny życiorys, nawet jeśli się go nie wykorzysta w powieści. A także imię i nazwisko (z tym u mnie najtrudniej!- siedzę pół dnia nad klawiaturą i... nic. Dlatego wolę mieć przygotowaną zawczasu listę imion z nazwiskami).
Puenta. Albo rozwiązanie powieściowych wątków. Czy jest odpowiednio wyraziste? Zaskakujące? Z happy endem, czy bez? Oto jest pytanie...

Teraz trzeba się przymusić do pisania.
My znamy już rozwiązanie, więc pisanie wszystkiego wydaje się nawet nudne. Nie chce się!
Jednak... do roboty!
Nie wiem, jak innych, ale mnie satysfakcjonowałoby napisania 1 000 słów dziennie, zważywszy, że mam i inne zajęcia. 1 000 słów to jest około 1,5 strony... Mało... Ale gdyby jednak systematycznie, codziennie - to i tak by się ładnie posuwało do przodu. A na kanapie obmyślałoby się szczególiki, uszlachetniało ewentualne dialogi itp.
To co mam zrobić, by moje BLIŹNIACZKI  zaczęły się pisać? Siadać przy biurku i stukać w klawisze! JAZDA!

© Elżbieta Żukrowska
fot. z internetu
28.08.2017.

wtorek, 29 sierpnia 2017

MOŻE KIEDYŚ...




Może kiedyś...

Kiedyś cię może zapytam...
Dziś tylko podziękuję
za trzy spacery w słońcu
(liczyłam starannie),
za żabi koncert w majowym deszczu
i za te okruchy nadziei,
bo znów uwierzyłam w człowieka.
Dziękuję za dreszcz zachwytu,
gdy czytałeś swe wiersze,
darowując mi jednocześnie
wiarę w odrodzone piękno.
Dziękuję za to,
że mogę układać do ciebie listy
i nigdy ich nie wysyłać.
Natomiast żal skrywam głęboko,
niech zbytecznie
nie zaśmieca serca.
Dziękuję, że cię poznałam.
I za to, że uczucie
nigdy nie zajaśniało jak gwiazda.

© Elżbieta Żukrowska
fot. Pixabay

29.08.2017.

MIAŁAM SEN - opowiadanie




Miałam sen.

Na zaniedbanej działce wyrosły marne warzywa. Wyrwałam ich trochę, tyle co na zupę - nędzne kalafiory, ledwie jak orzech włoski, maleńką marchewkę, nadpsuty seler, pietruszkę prawie bez korzenia... Byłam w towarzystwie męża. Mieliśmy tylko 2 zł., a więc nie było mowy o żadnych zakupach. Martwiłam się, bo do świeżej gotówki trzeba było czekać jeszcze cały tydzień. Wracaliśmy z tymi warzywami przez nasz ryneczek. Jakiś znajomy dał nam garnek z wodą i dostęp do kuchenki elektrycznej. A sąsiadka (w realu już od dwóch lat nieżyjąca) dostarczyła całe mnóstwo jabłek, ale wszystkie były nadpsute.  Mąż gdzieś zniknął, a ja te warzywa do garnka... A potem zabrałam się za jabłka, a tu każde aż brązowe w środku. I zmartwiłam się. Bo też i co to za zupa wyjdzie bez kawałka gnatka, a w domu będą goście... I co mam zrobić z tymi jabłkami?
Tymczasem pan w eleganckim garniturze zawiadomił mnie, że zostałam wykluczona z jakiegoś ważnego stowarzyszenia (a może aż z Rady Powiatu??), papierów całe mnóstwo przyniósł, na przepisy się powoływał... Nie zależało mi na tym, by być w tym czymś, ale wykłócałam się o sposób załatwienia sprawy - za moimi plecami, bez poinformowania przed...  Nic nie zyskałam...
Wrócił mąż - coś tam załatwił, coś zrobił, z kimś pogadał i ktoś tam oddał mu 85 zl długu. Ale znalazłam jeszcze 5 buraczków grubych zaledwie na palec i w pośpiechu też je do garnka skroiłam. Nagle pieniądze przestały być ważne. Byliśmy otoczeni życzliwymi ludźmi. Ktoś przyniósł mi troszkę koperku, ktoś inny zaprosił na śliwki do ogrodu. Ktoś o coś z życzliwością pytał, ktoś inny doradzał. Ta życzliwość od ludzi aż promieniowała. Z jednej strony wraz z mężem martwiliśmy się naszą finansową kiepską sytuacją, a z drugiej strony ta przyjazność i wyraźnie dobra wola, były dla nas wielką podporą, zmniejszała się nasza nędza...
Niestety - śliwki na gałęziach też już były niedobre, aż w białych kropeczkach...
Mimo wszystko ta dobroć, życzliwość, przyjazne nastawienie, ta chęć pomocy w sposób jaki kto może - to nas podnosi na duchu, to nas dźwiga, daje... radosne przebudzenie.

© Elżbieta Żukrowska 29.08.2017.
fot. wlasna

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

VII KORYTOWSKA NOC POETÓW


VII KORYTOWSKA NOC POETÓW

Wszystko zaczęło się od ks. Sławomira Kokorzyckiego - a przetrwało łącznie już 7 sezonów.
I niech dalej trwa!



TU (klik) - znajdziecie więcej zdjęć z imprezy z 25 sierpnia 2017r.

niedziela, 27 sierpnia 2017

ZANIM VIII KORYTOWSKA NOC POETÓW




Zanim VII Korytowska Noc Poetów...
Ognik, ogień, ognisko,
zapowiedź czegoś miłego,
wspomnień czas, zew młodości,
noc wraz z poezją już blisko...


© Elżbieta Żukrowska
20.08.2017.

Tak było 25 sierpnia 2017.

A ten wiersz został zauważony i doceniony.

Człowieku!

Okrutniku,
który na mnie wciąż podnosisz rękę,
złościsz się, a nawet trucizną częstujesz...
Zabójco
moich sióstr i braci, co zadajesz mękę
i katowskie prawo sobie uzurpujesz!
Cóż ci zrobiłam,
że jesteś na mój ród tak bardzo zajadły?
Że nie dopuszczasz nawet współmieszkania?
Co ród zawinił,
że w nienawiści tak bardzo szkaradnej,
trwasz, by mieć powód aż do mordowania?
Twoja podstępność
przekracza granice mojej uległości.
Nienawiść z ciebie jak żar z pieca bucha!
Odgradzasz się ode mnie,
zakładasz kraty w oknach w swojej przezorności.
A ja jestem tycia - maleńka jak MUCHA.

© Elżbieta Żukrowska

piątek, 25 sierpnia 2017

SERCE




Serce

Wszak nie mam złudzeń - przyszła do mnie starość,
głaszcze po głowie, aż srebrzą się włosy,
podobną pieszczotę i do serca wyśle,
lecz ono nie chce słuchać tego głosu.
Bo ciągle młode!
Nie chce i nie pojmuje, że starość je kruszy.
Szarpie się kochać! Ba! Ciągle miłuje
i żąda wzajemności, nie łasi, nie prosi!
Zuchwale sięga po najwyższą półkę
i w oczach zapala iskierki gwiazdami.
Jest całkiem szalone!
Ale nie stare! Nie stare!
I rządzi się tylko swymi zasadami,
nie słucha rozumu, podszeptów, nakazów.
Bezczelne, wręcz butne, dzisiaj nie znosi pokory,
bo miłości w sobie zebrało pokłady
i nie przestanie rozdawać ich teraz do woli.
Jakby tańczyło - tak wiruje w życiu,
młode, szczere, chętne, czerwone miłością.
Patrz... Właśnie gaśnie we mnie, niestety.
Spotkało się jednak ze stateczną starością...

© Elżbieta Żukrowska
fot. Pinterest

25.08.2017.

*** (świt to ta...)




***

świt
to ta chwila
kiedy najbardziej za tobą tęsknię
łóżko jest za szerokie i nieprzytulne
nie ma w nim nawet twego zapachu
z ocalałych wspomnień
dotyka mnie westchnienie jak wibracja
jednak wszystko jest złudzeniem
złudzeniem
dlatego robię kawę
i otulona ciepłym ciuszkiem
piję samotnie na werandzie
jeśli mam szczęście - zaśpiewa mi ptak
jeśli nie - towarzyszy krakanie wron
czasem szum deszczu budzi nadzieję
na nowe zdarzenia spotkania nowe życie
a jednak
boję się nowego
i uciekam wgłąb siebie
szukając bezpiecznych innych wspomnień
choć są ledwie jak mgnienia
uczucia emocje bicie serca - nie dziękuję
dopiję kawę i napiszę nowy wiersz
może poemat o zdradzonej miłości
o tym jak trudno odchodzić ciągle kochając

© Elżbieta Żukrowska
fot. Andrzej Kosiba

25.08.2017.

czwartek, 24 sierpnia 2017

ON




On

Kiedy dotyka spóźnione uczucie...
Kiedy wieją tylko zachodnie wiatry...
Wierzby szumią wiatrem spłoszone,
w smutnych oczach błyskają gwiazdy...
Śledziłam jego źrenice - lekko się uśmiechał.
Słuchałam przez telefon - gdzie to ziarnko prawdy?
Potok słów płynął - barwny i ciekawy,
ale co stało za słowami? W niepoznanej dali?
Wierzby szumiały, w oczach było niebo.
Pijane uczuciem wybaczały dzikość.
Na wargach modlitwa - wiedziała, że trzeba...
I nic.
Nic.
Nic na potem.
A przecież słowami już były tak blisko!
Lecz wdarła się złośliwa jawna nonszalancja,
ta dobra nie odda, wręcz wrzuci w ognisko!

Z czasem rozmowy były coraz dłuższe...
Chciało się odkryć rzeźbę swego życia!
Zdradzić sekrety! Dokumentnie wszystkie!
Co mnie powstrzymało, zasłoniło usta,
że nie odpowiedziałam ochoczo na jego zwierzenia?
Przewidziałam rozstanie tak jak w słońcu cienie?
Był blisko i się łasił, choć nic nie obiecał.
Zasłaniał niepamięcią, niewiarą w zaklęcia.
Śpieszył się, ciągle pędził, coś miał do zrobienia.
I nagle zapadał się z telefonem przy uchu,
słyszałam głęboki oddech. Czekałam olśnienia.
Zdawał się po myślach przebiegać, układać jak nuty.
A może rozpisywał w głowie partyturę?
"To jej powiem, a o tamtym to tylko na skróty,
niech czasem mi nowej nie wywierca dziury..."

Nagle się obraził. Strzelił podniebnego focha.
I nic.
Nic.
Ale to już wszystko!
Teraz się zastanawiam - czy naprawdę był?
Ile z tego wyśniłam? Złudzenia chodziły piechotą...
Ile między marzenia już dawniej włożyłam?
Co chciałam zamienić w powieść szczerozłotą
i czerpać z niej, i się sycić, tańczyć o poranku
grane stare romanse choćby Wiercińskiego!
Koło dziesiątej pić kawę na ganku
i cieszysz się, że przyroda ciągle mnie zachwyca,
że mam dla duszy przecudne pejzaże,
malowane przez mistrza, jakim jest natura...

Czy rzeczywiście kiedyś i kogoś kochałam?
Czymże jest miłość? - Przecież to jak umieranie...
A ja oddycham, chodzę, żyję, zupę zamieszałam,
podniebienie się cieszy, gdy serwuję danie.
I nic.
Nic.
Wiatr dziś chłodzi czoło.
Czy wszystko się działo? Nie ma potwierdzenia.
Mówić o miłości - to przecież zbyt mało!
Wodę przesypywać w palcach, łapać wiatru tchnienia
- to wszystko. Koniec mego walca...

© Elżbieta Żukrowska
fot. Gentelman Nigcht

22.08.2017.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

NOWE ŻYCIE



nowe życie

myślałam że cię potrzebuję
że żyć bez ciebie nie potrafię
że się zapłaczę nie zmotywuję
że mam przed sobą wciąż apatię

że już przegrałam całe życie
straciłam wianek oraz wstążki
że zmiażdży mnie ten jakby wicher
że już nie wejdę w nowe związki

że utraciłam radość życia
tak bezpowrotnie już na zawsze
że cały zapał mój wykipiał
że za mną to co najciekawsze

że jeśli kiedyś gdzieś do kina
to tylko z moją samotnością
że nawet w święto moja mina
nie będzie grzeszyć wesołością

wszystko to właśnie mam za sobą
i rozpoczynam nowe życie
kwiaty na stole świece obok
bo kończę z tym domowym "gniciem"

© Elżbieta Żukrowska
fot. Olga Władimirowna

20.08.2017.

sobota, 19 sierpnia 2017

JEZIORO PEŁNE CIEBIE




jezioro pełne ciebie

na spłoszonych dłoniach
migotliwe blaski słońca
i pieszczota jeziornej wody
może lepiej niech się nikt nie wtrąca
może sami wszystko ogarniemy
może co dalekie znowu się przybliży
drobne srebrne ważki ułożą nam pomost
oczy się odnajdą i podpłyną bliżej
mokre ciała przypadkiem o siebie się otrą
nic nie będzie się działo
prócz jedwabnych muśnięć
zgodnych ruchów ramion
gdy spłyniemy na głębię
zataczając krąg w wodzie
teraz mógłbym przysiąc
że każdego lata nic więcej nie robię

© Elżbieta Żukrowska
fot. Wojtek Kruszewski

19.08.2017.

piątek, 18 sierpnia 2017

NIE TAKA ZNOWU BLONDYNKA





nie taka znowu blondynka

uszyję sobie sukienkę mini
a może kupię w pewnym butiku
a ty popatrzysz będziesz się ślinić
walorów u mnie przecież bez liku

założę może zgrabne szpileczki
wyeksponuję biuścik i biodra
i tak dobiorę te sukieneczki
abym nie tylko stała się modna

a ty się będziesz wgapiać uwodzić
mam zapewnione kawiarnie kina
jeszcze makijaż taki położę
niech i dziewczętom też zrzednie mina

ale czy pójdę z tobą gdziekolwiek
to jeszcze wielka jest niewiadoma
nie myśl że łatwo łap-cap i porwiesz
przecież do siebie musisz przekonać

© Elżbieta Żukrowska
fot. taringa.net

18.08.2017.

SIWA SIWIUTEŃKA




siwa siwiuteńka

skaranie boskie z taką siwizną
jakby mnie mrozik po włosach liznął
tu siwo tam srebrnie ówdzie platyna
a latek przybywa już co godzina
o popatrz mam laskę u swego boku
dziś bez niej nie zrobię za próg pół kroku
w drobnych sprawach domowych też muszę uważać
gaz woda żelazko - by się nie narażać
już dobrze w porządku nabyłam lusterko
takie powiększające i do niego zerkam
ale mój makijaż mimo wszystko krzywy
bo ręce już drżące a los jest złośliwy

wciąż jeszcze myślę o tej siwiźnie
gdyby tak fryzjer z pędzlem się wślizgnął
odmienił włosy w pył aureoli
trochę podkręcił lekko podgolił
brwiom przydał barwy okruchem henny
tak przemienioną na światło dzienne
niechby wypuścił wydobywając moją urodę
i niechby przy tym się nie pomylił
tak odmładzając mnie w jednej chwili
aż o dekadę

© Elżbieta Żukrowska
fot. własne

17.08.2017.

czwartek, 17 sierpnia 2017

SZUKAM CIĘ, SZUKAM



Szukam cię, szukam

Zagubiłeś się w polu, utonąłeś w makach,
pochłonęły cię chabry, łubiny.
A ja jestem szalona - szukam ciebie w zapachach
rumianków, mięty i koniczyny!

Zagubiłeś się w borze, gdzie to echo tak niesie,
gdzie na drzewach figlują wiewiórki.
A ja dalej wszak crazy, szukam ciebie po lesie
z sosen, jałowców, po brzozowe górki.

Co mnie czyni szaloną? Znasz odpowiedź, kochany.
To tęsknota co wisi nad nami.
Spada z góry - ma fobię? - Pyta, co tutaj robię...
To uczucie tak mocno mnie mami!

© Elżbieta Żukrowska
fot. z interbnetu

16.08.2017.

środa, 16 sierpnia 2017

ODCHODZĘ KU JESIENI





Odchodzę ku jesieni

Odchodzę stąpać po liściach wierzbowych,
które przedjesienna wichura starmosiła z drzewa
i cisnęła pod stopy po ścieżkach omszałych,
nasiąkniętych wodą, aż cmoka pod butem
rozmiękła gleba.
Idę szukać dawnych cieni, które tak niewinnie
bawiły się ze słońcem. Teraz słońca nie ma...
Kot z wysokości płotu spogląda i sądzi!
Rad, że deszcz nie mży, a wiatr w pocie czoła
chmury rozwiewa.
I jęczy w gałęziach, wciąż przetkanych liśćmi,
często ugiętych ciężarem owoców, drżących z wysiłku.
Biec pod nimi nie sposób - trącają głowy,
zaczepiają włosy, zostawiają w nich pierwsze
białe pajęczynki...

© Elżbieta Żukrowska
fot. Depositphotos

16.08.2017.

wtorek, 15 sierpnia 2017

SZCZENIĘCE LATA MALWINY Zet - opowiadanie





Szczenięce lata Malwiny Zet

Okruchy

Pierwszy obraz to podmurówka pod stodołę. Dla 2-3 letniego dziecka wydawała się ogromna! Z prawej strony była tuż przy ziemi, a z lewej wyższa ode mnie! Biegałam po niej szeroko rozłożywszy rączki i z całych sił wołałam - ra - ra - ra! Właśnie nauczyłam się wymawiać r i wyśpiewywałam w ten sposób swoją radość.
Mniej więcej z tego samego okresu pochodzi obraz mego taty, który nosił na rękach moją bardzo chorą starszą siostrzyczkę. Podobno siniały jej już paznokcie. Cudem wróciła do życia....
Inny obraz dotyczy panów związanych z melioracją. Mieszkali u nas przez jakiś czas, robili pomiary na polach, a w domu plany. Mogłam mieć wtedy 4 - 5 lat. Panowie czasem brali mnie na ręce. Jeden z nich udawał, że wrzuca mnie do studni... Dobrze, że mu z rąk nie wskoczyłam wprost na jej dno! Nie wolno tak żartować. Nigdy!
Zamarznięty zimą staw, dużo śniegu, ślizgawka dla "pieszych" i górka dla mających sanki. Pomimo, że powtarzało się to każdej zimy - obraz zlewa mi się w jedno, jakby to tylko jedna zima była. Cudowny, niesamowity świat szczęśliwego dziecka!

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

MARZENIA MŁODOŚCI



marzenia młodości

wyrwać się w świat
odrzucić rodzicielskie dłonie
biec do utraty tchu
po wzgórzach po dolinach
znaleźć to
czego nikt wcześniej nie zauważył
być sławnym zdobywcą bohaterem
odkryć nieznane dla ludzkości
i swoje konto obficie napełnić
zrobić to
czego nikt wcześniej
dokonać nie odważył
wziąć we własne dłonie
gorące słońce

© Elżbieta Żukrowska
fot. Thomas Uhrmacher

14.08.2017.

*** (Sprzedajesz swoje myśli...)




***

Sprzedajesz swoje myśli
za grosz, za uśmiech, za nic,
jakbyś chciał w jednym wierszu
zawrzeć początek i koniec!
Ona tam czeka. Chętna.
I chciwie spija słowa.
Lecz teraz brzmią zbyt szorstko
i rwie się rozmowa.
Jeszcze oczyma żebrze
niejako twej łaski,
okruchy to zbyt mało,
wlej w słowa uczucie.
Zobacz, jak jej oczy
już się wypełniają
i żalem, i łzami...
Jej chodzi o życie!

© Elżbieta Żukrowska
fot. Zdzisław Marciniak

13.08.2017.

niedziela, 13 sierpnia 2017

KAMIEŃ




kamień

zabrakło odwagi
aby zdjąć go z serca
jak brakuje siły
by jarzmo odrzucić
zatem niszczy życie
i mocniej się wwierca
chociaż go wcale
nie potrzebujesz

a jednak kiedyś...
gdy już próg wieczności
kamieniarz rylcem
napis nań kształtuje
ktoś bliski ma nadzieję
zadać potomności
pamięć dni i uczuć
które nadal czuje

© Elżbieta Żukrowska
fot. Zdzisław Marciniak

13.08.2017.

sobota, 12 sierpnia 2017

*** (chowam za czarną...)




***

chowam za czarną zasłoną
te wszystkie słowa te myśli
których nie wolno mi zdradzić
wyśpiewać upić się nimi
albowiem zniszczyłeś baldachimy
masz wargi skażone kłamstwem
cóż znasz oprócz czczych przysięg
cóż znaczą uczucia innych
przebiegasz swoją drogą
jeśli nie radosny i szczęśliwy
to przynajmniej zadowolony
ułożony ze swoim losem
a ja mam pod stopami
gorący piasek pustyni
być może mnie pochłonie

bez ciebie

© Elżbieta Żukrowska
fot. marokotraver.pl

12.08.2017.

*** (nie żałuj słów...)




***

nie żałuj słów
jeśli tylko jest w nich
dosyć prawdy
nie chowaj oczu
bym i z nich mogła czytać
niech nad naszymi głowami
zrodzi się łuk tęczy
albowiem dość już deszczowej ofiary
jeśli tylko chcesz
twój pocałunek stanie się pieczęcią
gwarantem szczerości i zaufania
byś mógł nas oboje unieść tam
gdzie wiatr rozdaje szczęście
którym później wymościsz
nasz spokojny zaułek

© Elżbieta Żukrowska
fot. http://www.cloob.com/u/atna006/122972973

12.08.2017.

czwartek, 10 sierpnia 2017

*** (Utraciłam mój raj...)




***

Utraciłam mój raj
bo zamiast boso -
poszłam w szpilkach...
Utraciłam dużo więcej...
Każdą swoją cząstką
dziś kołaczę do bram,
za którymi jest niebo,
za którymi ty sam
rozdajesz ułomki gwiazd
i przytulasz tą najwierniejszą...

© Elżbieta Żukrowska
fot. Pixabay

10.08.2017.

ŻYJE SIĘ DLA ŚMIERCI




Żyje się dla śmierci

Nie lękaj się - mówiłeś - czas się nie zatrzyma.
W tyknięciach starego zegara
odmierzy sekundy dokładnie jak doktor.
A ty w swoim życiu szczęśliwa, czy nieszczęśliwa,
dotrwasz do chwili, aż ciało zamieni się w popiół.
Nie lękaj się - szeptałeś - od urodzenia dążymy do śmierci.
Niesłusznie boimy się tego, co jest poza progiem.
Akceptujemy Niebo, a strach mąk piekielnych
i chociaż znamy drogę - to paktujemy z wrogiem!
A on się śmieje, drapie za rogami,
macha ogonem i zaciera dłonie!
Znając Dekalog, wierząc w Słowo Boże,
my tak łatwiutko zbaczamy w złą stronę.
Nie lękaj się - podpowiadałeś,
ale strach jest i obawy rosną.
Całą wieczność w piekle? Jak się z tego dźwignąć?
Wcale, a wcale nie jest obojętne,
gdy pragnie się Nieba na nową ojczyznę.

© Elżbieta Żukrowska
FotoGalerie.pl

9.08.2017.

środa, 9 sierpnia 2017

ŻYCIE JAK WE MGLE - opowiadanie




Życie jak we mgle

Ignacja drżącą ręką wyłączyła telefon i odłożyła go na stoliczek. Była bardzo zdenerwowana, wręcz wstrząśnięta! Jacek odwołał rodzinne wakacje u niej! Jakże strasznie to zabolało!
Mieszkał wraz z żoną i dwójką dzieci w Brukseli. Do kraju przyjeżdżał rzadko i na dodatek musiał swą obecność dzielić - trochę do teściów, trochę do Ignacji, a także sporo do siostry swojej żony, Arlety. Arleta była starsza od żony Jacka, Diany. Późno wyszła za mąż i teraz miała małe dzieci, a na dodatek była z trzecim w ciąży. Siostry zawsze były ze sobą mocno związane. Wprawdzie miały jeszcze brata Jarka, ale tu stosunki były chłodniejsze. Początkowo obie rodziny - Ignacji, czyli Zawadzkich i Diany, to jest Leksów - mieszkały w jednej miejscowości.
Ignacja miała tylko Jacka. Samotnie go wychowała, bo ojciec Jacka zmarł tragicznie jeszcze przed narodzeniem syna. Zawikłane to były losy... bolesne... bardzo trudne. Jednak po śmierci teściów Ignacja w spadku po nich dostała maleńki domek i śmiesznie malutki ogródeczek. To jedno dobrze, że domek był już skanalizowany i podłączony do miejskiej ciepłowni. Za to miała daleko do pracy i do szkoły Jacka. Jakoś to ułożyła. I tak było tu wygodniej niż w jednopokojowym mieszkaniu w bloku.

A PAPROCIE W MGŁACH...




A paprocie w mgłach

Nic od ciebie przecież nie chcę.
Zapaliłam siedem świeczek.
W uszach brzmi mi koncert świerszczy.
Opłotkami chodzi smutek.
Dawno przekwitł bez...
Nie chcę nic. Nie chcę łez.
Mrówki, drzazgi, tenisówki
- rozpęknięty wór skojarzeń.
I ten deszcz... I ten dreszcz...
Bez uśmiechu dzień.
Bez nadziei sen.
Smutno mi.
Świerszcze grają Beethovena.
Ciebie długie noce nie ma, nie ma...
Mchy zielone pachną lasem
i wilgocią, snami czasem,
a paprocie całe w mgłach.
A paprocie... ...

© Elżbieta Żukrowska
fot. Poznaj Polskę - Góry Stołowe

8.08.2017.

wtorek, 8 sierpnia 2017

POMÓŻ, KSIĘŻYCU





Pomóż, księżycu

Za co cię kocham?
Pewnie za to, że przychodziłeś całe lato,
w czapce nosiłeś świeże wiśnie,
czasem pytałeś, czy się przyśnię...
Kocham cię za to.
A za co jeszcze?
Dokładnie nie wiem... Za pocałunki pod modrzewiem?
Za sierp księżyca taki krzywy,
za wyczesane końskie grzywy,
że urządziłeś tutaj rewię.

Niech no pomyślę...
Wiem, pamiętam,
jak rozbawiałeś w krąg dziewczęta,
patrzyły w oczy, chichotały,
a ty wraz z nimi, wciąż wspaniały...
I tak zginąłeś w złotym kręgu...
Minęło lato, drugie, trzecie,
pozamiatała liście jesień...
Ty z dziewczętami wciąż, szalony...

I tylko ja z mianem twej żony...
nawet nie żony... to minęło...
Księżyc, choć krzywy - nie zaszlocha,
a dziwi się, że dalej kocham...
Wariatka... Kocham.

© Elżbieta Żukrowska
fot. Wojciech Grzanka

8.08.2017.

NIEBIESKIE MIGDAŁY




niebieskie migdały

zdradziłeś mnie dla innych wierszy
i na piechotę poleciałeś,
aby te inne czytać pierwszy,
byłeś jak ogarnięty szałem...

przestałam pisać, zrozpaczona,
znikło natchnienie, brak porywów,
zwykłej radości znikł aromat,
bo wszystko gaśnie bez motywu...

mogłabym machnąć tylko ręką,
znaleźć innego przyjaciela,
cóż, kiedy to z tobą jest po drodze,
to ty w świat wierszy mnie zabierasz...

to znaczy - kiedyś zabierałeś
teraz poezji blask nie świeci
nie wymyślają się tematy
natchnienie nie chce mnie oświecić...

© Elżbieta Żukrowska
fot. http://frasesparareflexionar.es/pedazos/

8.08.2017.

niedziela, 6 sierpnia 2017

JUŻ NIE PATRZYSZ, JUŻ NIE DOSTRZEGASZ...





Już nie patrzysz, już nie dostrzegasz...

Obiecałeś mi całkiem inny świat,
a może tylko jeden, jedyny inny świt?
Te słowa są tak podobne,
mogłam się pomylić...
Już nie patrzysz mi w oczy,
a ja nie modlę się za ciebie.
Prawdopodobnie wyciszyłeś telefon,
może nawet mnie zablokowałeś?
W zasadzie na jedno wychodzi.
Piszę do ciebie, a udaję, że cię nie znam.
Już nie patrzymy sobie w oczy.
Już nie wypowiadamy słów wyjętych z baśni.
Motyle nas omijają...
Czy straciłeś swego białego konia?
Czy przez to przestałeś być księciem?

© Elżbieta Żukrowska
fot. Robert Zarecki

6.08.2017.

sobota, 5 sierpnia 2017

UMIŁOWANIE




Umiłowanie

Tamtymi słowami uniosłeś mnie,
gwiazdy spadały jak na zawołanie,
czajka zaniosła się kwileniem perlistym,
aż przywołała srebrną miękką mgłę.
I już było po wszystkim...
Po wszystkim...
Nigdy ten cud się nie powtórzył.
Nigdy... aż do dziś!

© Elżbieta Żukrowska
malarstwo - Vladimir Smetanko

5.08.2017.

czwartek, 3 sierpnia 2017

SATYRYCZNIE O ŻYCIU DZIERLATKI




Satyrycznie o życiu dzierlatki

Podobno cuda chodzą wąską kładką,
gdyby jednak... to pragnę byś od nowa kochał.
Mam gibkie ciało i twarz bardzo gładką,
które pozwalam ci opisać w wiersza strofach.

To dla ciebie będę piękna jak dziewanna,
a bez znaczenia jest tu nawet pora roku.
Tylko pokochaj. A ja jestem tak staranna,
że w każdej sprawie dotrzymam ci kroku.

Gdybyś swe serce już całkiem odmienił,
lekkim motylem usiadł na mych lokach,
przy tym w zachwycie nieomal syrenim
uwierzył wreszcie, że mnie można kochać...

Och! Takie marzenia jak drobne perełki...
Wybiegam myślą, lecz cud się nie zdarzy,
bo twoje ziarno już wypuszcza kiełki,
a nie mam zamiaru brzydko się poparzyć...!

© Elżbieta Żukrowska
fot. desert rose

2.08.2017.

środa, 2 sierpnia 2017

CZAS NA ŻNIWA





Czas na żniwa

W południe dzwony słychać było,
gęsi przysiadły stadem w wodzie,
duszno pachniały łąki zielem, 
a wiatr nie zawiał ku ochłodzie.

Zboża łasiły się do kolan,
ugięte pod ciężarek kłosów,
skowronek jeden dalej śpiewał,
jeszcze nie stracił swego głosu.

Oto nadeszła żniwna pora,
Pan błogosławi im pogodą.
Dostatek jest na wróblich stołach,
ćwierkają rade nad zagrodą.

© Elżbieta Żukrowska
malarstwo Ireny Lorenc

2.08.2017.

WOŁANIE



Wołanie

Wodospad huczał i huczał...
A tu siedem szeptów,
dziesięć palców, jedna myśl...
Klawiatura wyśpiewuje gamy,
każda nuta, każde słowa, dreszczy kiść,
a może tylko łez stłumione staccato
- milknie nagle, urywa w pół frazy.
I już białoskrzydłe anioły
niosą ostatnie modlitwy,
jak pocałunki
składane z czcią na dłoniach...
Pachną woskowe świece.
Czas znów człowieka pokonał.
Być może cisza to wszystko zmiecie,
ukryje daremne łzy...
Dotknij mnie i przytul.
Nie pozwól, nie dajmy się rozdzielić!

© Elżbieta Żukrowska
fot. Zdzisław Marciniak

2.08.2017.

wtorek, 1 sierpnia 2017

MATKI




Matki

Dzień wcześniej znak krzyża
kreśliła na czole,
a gdy odchodzili
ułomki chleba im w ręce włożyła.
Godzina W już stała za progiem,
zatem Matka modlitwą swe dzieci okryła.
Dwunastoletnia córka
nosiła rozkazy,
dwa lata starszy synek już był za żołnierza.
A ledwie dziewięciolatek
stał dla nich na straży,
dobrze znał przejścia i wejścia w podziemia.
Wojna.
Powstanie.
Zdrada.
Tyle bezimiennych twarzy!
Historia mówi, że 180 tysięcy zginęło.
Tacy młodzi i tacy odważni,
wyparli się strachu
lecz ulegli śmierci.
A nawet nie dostali krzyży z drewna...
Matki długo wierzyły, że wrócą, że żyją...
A później już tylko ufały,
że ta ofiara nie była daremna.

© Elżbieta Żukrowska
fot. Demotywatory

1.08.2017.

ODWIEDZINY - opoowiadania




Odwiedziny

   - Babcia-babcia! - rozlegało się uporczywie za oknem. Kilka małych dziewczynek jednocześnie przyzywało swoją opiekunkę, zadzierając do góry główki i niecierpliwiąc się coraz bardziej przy każdym nowym okrzyku.
   Była połowa lipca, wakacje w pełni, prawdę powiedziawszy nieudane, bo ciągle deszczowe i zimne. Cóż, że plaża nieomal pod nosem, jak aura wcale nielipcowa!
   Zuzanna cieszyła się rzadkimi gośćmi - z dalekiej Brukseli przyjechał jej syn wraz z rodziną. Spędzali w Polsce wakacje - jeżdżąc to tu, to tam i od czasu do czasu zaglądając do matki. Właśnie wrócili ze Świnoujścia. Zostawili dzieci u drugich dziadków, a do niej wpadli na poranną kawę. Syn na chwilę jeszcze "wyskoczył na miasto" coś tam załatwić, a Róża opowiadała wrażenia z pobytu nad deszczowym morzem. Za chwilę miała wraz z Kamilem jechać do Szczecina na duże zakupy, a Róża powziąwszy wiadomość o tym zastanawiała się nad prośbą.
   Wrócił Kamil.
- Już możemy lecieć, Różo - powiedział wchodząc do mieszkania,  ale przysiadł na skraju kanapy, wyraźnie zmęczony.