sobota, 26 października 2013
652/13. NADZIEJA
NADZIEJA
Gospodarz nie żałuje kiesy,
muzyka gra, a nikt nie tańczy,
krążą kieliszki wokół stołów,
przy stole siedzą zaś wybrańcy...
Gość się nie martwi o poranek,
wieczór i noc ma trwać biesiada,
humory wszystkim dopisują,
nie dba się o to, co wypada.
Pośród uśmiechów i toastów,
krąży obsługa z półmiskami,
w wysokich kloszach płoną świece,
pachnie wschodnimi przyprawami.
Obsługa bardzo jest dyskretna,
szybko pomogła wybrnąć pani,
której od pończoch gumka pękła,
dyskretnie zszyto też aksamit.
Lecz jeden pan wyraźnie smętny
— wprawdzie nadrabia sprytnie miną —
stara się bawić swą partnerkę,
lecz jakby czekał na tę inną.
Rzuca czasami drobnym żartem,
ale z ukosa na drzwi patrzy;
biesiada właśnie się rozkręca,
lecz to dla niego nic nie znaczy.
Stratą by było się rozminąć —
wszak miała być — na darmo czeka!
Nadzieja szepcze: jeszcze chwilę.
Czy wyjść naprzeciw? – ciągle zwleka.
A kiedy w pecha już uwierzył,
uznał, że wszystko już w łeb wzięło,
kiedy już poddać się zamierzał
— ożywczym wiatrem przypłynęła.
© el.żukrowska 1.10.2013
Fot. z internetu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz