niedziela, 10 listopada 2013

707/13. PO ZACHODNIEJ STRONIE JEZIORA





PO ZACHODNIEJ STRONIE JEZIORA

Słońce płakało chwilę za chmurami,
mąciło łzami szklaną wodę jeziora,
wreszcie deszczowo kapać przestało,
a ono – słońce — oczka przeciera.

Zmęczone już  i mocno czerwone,
do snu utrudzone z wolna zamyka, układa.
Od jutra ciepło, nie będzie deszczu
szepcze — pogodną aurę zapowiada.

W przyjaznym, ciepłym spojrzeniu
zamyka się dzień z westchnieniem,
z nadzieją – na następny, lepszy
i noc spokojną, niosącą wytchnienie.

Gdzieś tam czyjeś ręce, usta i oddechy…
Ktoś inny w nocach strasznej samotności;
a wszystko to ogarnięte zmierzchem ciepłym,
schyłkiem dnia okryte – sukienką miłości.

W innych ścianach złość wyżej podłogi,
gryzie po kolanach i kaleczy dusze…
Ogień będzie wypalał te spazmy ubogie,
lecz nie da wytchnienia, nie nakarmi ciszą.

Noc już usiadła na zachodnim brzegu jezior.
Poczerniały okna i czerwone dachy.
Ptak się rozkrzyczał łzawo, pewnie nie zaśpiewa.
Po okolicy rozpełzły się nielitościwe strachy…


© el.żukrowska 3.11.2013.
© Fot. Dariusz Kwapisz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz