Zielono mi
I oto mogłam stanąć nad zielonym stawem...
Czas zatarł ślady, dziś drzewa wysokie.
Dawno wyjechałam, by wracać niebawem,
los zakpił, nie przeprosił nikogo za zwlokę.
Choć już dawno dorosła — patrzę niby dziecko,
słońce prześwietla zieleń , w wodzie las maluje,
jakiś mały ptaszek gotów do ucieczki,
zaledwie cień poruszenia w pobliżu poczuje.
Stare kładki zmurszałe, tam stawidło było...
Dziś już nikt nie zamyka, ani nie otwiera.
Las odbity w wodzie faluje nieśmiało,
głos kruka złowieszczo do uszu się wdziera.
I znów senna cisza, przestwór szmaragdowy,
kojący dla oczu, bliski mojej duszy,
to nad stawem bielik w górze zakołował,
a mnie ten widok serdecznie poruszył.
Lekki poszum wiatru kołysze drzewami,
znowu się ozwali stali śpiewakowie.
Za to umilkł dzięcioł czerwono odziany,
może z leśną drobnicą taką miał umowę?
Sennie, cicho i miło, a ja bez pośpiechu...
Trzciny się kołyszą jak wysokie panie.
Milczę — nie przypomnę się dziś memu echu,
zielona cisza niech tu pozostanie.
© el.żukrowska 20.09.2013.
Obraz - Marcin Czernek
Marcin w trakcie malowania tego obrazu (chyba ?).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz