czwartek, 21 lutego 2013
170/13. CHICHOT LOSU
CHICHOT LOSU
Ten niechciany nigdy nie zapomniał,
by do jej rąk nisko pochylić głowę.
A wyczekany? - Nawet nie co dnia
czapeczkę uchylił baseballową.
Pierwszy przynosił róże lub azalie,
wyszukane drobiazgi, czasem białe kruki.
Drugi nigdy nic nie miał, chyba że...
żart niewybredny, trywialne nauki.
A serce dziewczyńskie to właśnie ku niemu.
Przecież ten pierwszy dobry i poczciwy...
Złośliwość taka, chichot losu właśnie,
uczuć w jej sercu nie mogła ożywić.
I przebiegały dzień za dniem miesiące.
Nie było zmiany - nie ma happy endu.
Pierwszy wyjechał - bo rozczarowanie...
Dziewczyna myśli wstąpić do klasztoru...
© el.żukrowska 14.lutego 2013.
Fot. z internetu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz