wtorek, 10 kwietnia 2012
329. BRZOZA KOŁO TARASU
BRZOZA KOŁO TARASU
Lubię letnim rankiem... plecami się o ciebie opieram,
jeszcze sen nie prześniony, jeszcze coś mnie mroczy,
ale już łyk kawy, już otwieram oczy,
wiaterek na policzku, a ja myśli do pracy zbieram...
I po pracy tu wracam, w hamaku się układam przy tobie.
W twoim cieniu znajduję jakby ukojenie,
ktoś przynosi mi lody, uchodzi zmęczenie,
już nie myślę, odpływam, wypoczywam sobie...
I o zmierzchu bym przyszła — wszystko przez komary!
Ukryte w twoich liściach teraz atakują.
Bzyczą i bzyczą. Kąsają. Z każdej strony klują!
A wszystkie wygłodniałe złe mają zamiary...
Czasem jednak przychodzę nie bacząc na komary...
Brzozo, co obok mojego tarasu,
Wywąchujesz mi kawę prosto z filiżanki...
A wiosna przygarnęłaś gościnnie wilgę śpiewną...
Dziękuję ci biała brzozo, że jesteś – ze mną.
Przychodzę twarz przytulić do twego pnia z rana.
I objąć. Szeptem opowiadać.
Wróżki mi kazały cicho się spowiadać
i trzymając w objęciach
wypłakać się, wypłakać do dna...
Brzozo biała – do cna,
każdego dnia...
Tak odpoczywam...
e.żukrowska grudzień 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz