ŚPIJ — KROKODYLU
Jeszcze czasem riposty ostrą szablą błyśnie
jeszcze w chwili natchnienia ma zęby lamparcie
jeszcze celną metaforą prosto w serce ciśnie
resztki zostawi sępom na pożarcie
w słowach moc jadu jakby czarnej mamby
ale to już koniec — już jest pora sucha
przymiera afrykańskie życie zaczaja się zdycha
Wnet przyjdą nowe wiersze i smagnięcia słowem
może nie wypalone jest wszystko do końca
w ciemności błysk oka hieny zdradzonej chichotem
i przedświt już – czekanie na powrót poety-człowieka
ale wiersz już nie błyszczy nie zachwyca rymem
i rytm się zagubił w wypalonej sawanny trawie
krokodyl sennie swa paszczę otwiera
z pół roku może trwać tak niemrawie...
A z wierszy o Jaśkach i Białych Damach
wspomnienie tylko jako dym z ogniska
może jeszcze kiedyś będę o tym gadać
może gdy miną igrzyska...
el.żukrowska 12.kwietnia 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz