STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska
Cz.30. Lipiec 1975 r.
Wierzbina. „Nie tak cię wychowywaliśmy!”
Babcia jak
zwykle zabłysła potrawami na proszonym obiedzie. Było pysznie i
wykwintnie. Oczywiście Stefcia jej dużo pomogła, nawet Liam się
włączył w przygotowania, nie mówiąc już o Piotrusiu, który
zawsze był chętny do pomocy, a teraz dwoił się i troił, wszędzie
go było pełno. Dziadkowie z Karolinki – Helena i Mieczysław
Wielgusowie – byli bardzo zwyczajną, miłą i pogodną, ciepłą
parą. On w garniturze i białej koszuli, ona w granatowej sukni z
białym kołnierzykiem i srebrną broszką w kształcie jaskółki, z
maleńkim czarnym brylantem z miejscu oczka i lśniącą niebieskawą
emalią na tułowiu, prezentowali się dostojnie, odświętnie, a
jednocześnie skromnie. Natomiast ciocia Basia obwiesiła się
nadmiernie złotem, jakoś to do niej pasowało, a stryj – jak
zawsze – był dumny z żony. W ciemnym garniturze, białej koszuli
z muchą wyglądał niesłychanie efektownie. Jedynie Edward, mimo
odświętnego stroju, sprawiał wrażenie przygnębionego, chwilami
się ożywiał, a zaraz znów markotniał. Natomiast babcia tryskała
energią, niepokoiła się o kolejne potrawy, a później rumieniła
z radości wśród pochwał, gdyż wszystko było pyszne. Stefcia
dołożyła swoje trzy grosze, dekorując każdy wnoszony na stół
półmisek. Liam cieszył się, że może swobodnie rozmawiać po
angielsku ze stryjem Belą. Edward też coś niecoś rozumiał i
mówił, jednak za bardzo się nie popisywał, jak to robił Piotruś.
Poza tym cały czas krzywo patrzył na Liama. Przy okazji okazało
się, że babcia pamięta trochę niemieckiego jeszcze z czasów
wojny i to pomogło jej porozumiewać się z Liamem,
A Liam
musiał odpowiadać na niezliczoną ilość pytań stryja Beli oraz
pozostałych osób, które to pytania Bela cierpliwie tłumaczył.
Szczególnie wypytywano o rodzinę, tak rodziców jak i rodzeństwo.
- I co? I całe życie będzie pan mieszkał w hotelu? -
zdziwił się stryj Bela.
- Dom kupię lub zbuduję gdy się
ożenię – oświadczył Liam. A teraz wszystkich państwa proszę,
by mówiono do mnie po imieniu. Mieszkanie w hotelu dla kawalera jest
bardzo wygodne. Na przykład nie muszę sam sprzątać ani gotować,
co nie znaczy, że nie umiem tego robić.
- Gotować? -
zdziwiła się babcia. - W Polsce niewielu panów gotuje.
-
Jest kilka potraw, które wychodzą mi całkiem nieźle.
-
Widzisz, mój drogi Liamie – powiedział stryj sięgając po
kieliszek i gestem zachęcając do picia – dom, gotowanie i takie
tam, to nie wszystko. Najważniejsza jest miłość – tu ciepło
spojrzał na swoją żonę. - Mężczyzna musi znaleźć i zdobyć
odpowiednią kobietę. Odpowiednią dla niego. Wyjątkową. Dobrą.
Czułą. Mądrą. To znaczy zdobyć jej miłość. Ale i to za mało.
Obok miłości jest szacunek. Kobieta musi cię szanować. Ty ją
zresztą też. Następnie musisz zdobyć jej zaufanie. Myślisz, że
to już koniec? O nie, mój drogi! To wszystko musisz robić aż do
śmierci. Do końca swego życia. - Znów popatrzył na Basię i
przelotnie pocałował ją w skroń. - Miłość, szacunek, zaufanie
– każdego dnia musisz się starać i to wszystko pogłębiać.
Nigdy nie przestawać. To ciebie określa jako mężczyznę.
Właściwa, jedyna, dobra i szlachetna kobieta obdarzy cię miłością,
a ty nigdy nie przestajesz o nią dbać, o niej myśleć, a także
trzymać ją na piedestale swoich uczuć. Musisz każdego dnia
postępować tak, by nigdy nie stracić jej szacunku. I zaufania. Te
wszystkie uczucia, raz utracone, są już nie do odzyskania, choćby
ci mówiono, że jest to możliwe. Ale to już nigdy nie będzie to
samo. Nigdy. Zapomnisz się raz, a runie cały budynek...
-
Bela wie, co mówi – przytaknął Edward.
- A jakie plany
macie na najbliższe dni? - zapytał Bela, zwracając się do
Stefci.
Liam siedział milczący, zamyślony. Słowa Beli
musiały wywrzeć na nim duże wrażenia.
- Myślę, że
pojedziemy do Krakowa i zabawimy tam dwa, może trzy dni. Nie jestem
pewna. Koniecznie muszę pokazać Liamowi Wawel. I Sukiennice. I
Starówkę.
- To hotel musicie wcześniej zamówić. W
Krakowie nie jest łatwo o nocleg – dodał stryj.
- Już o
tym pomyślałam. Wszystko jest załatwione – wyjaśniła Stefcia z
uśmiechem. Wiedziała, że będą spać w jej wynajmowanym pokoju,
ale nie chciała tego mówić przy tylu osobach.
- Chciałbym
pojechać z wami – przymilał się Piotruś.
- Skarbie, nie
tym razem. Ale jakoś ci to wynagrodzimy. A rower masz już na
chodzie?
- Tak, ale teraz bardzo ciężko chodzi. Dziadek
mówił, że nic więcej nie da się zrobić. No i muszę uważać,
bo rama jest nadal trochę krzywa. To już nie to, co dawniej.
- Jak to po wypadku – sentencjonalnie zauważył ojciec. - A tyle
razy mówiłem, byś na nim nie szalał.
- Robiłem, co
mogłem, ale... - skrzywił się przepraszająco dziadek z Karolinki.
Stefcia rzuciła okiem na ojca – najwyraźniej był
niedoinformowany.
Stryj Bela i dziadek Mieczysław wyszli na
werandę na papierosa. Noc była granatowa, lśniąca gwiazdami,
gorąca i parna po niedawnych deszczach. Do światła leciało
mnóstwo ciem. Dziadek zapalił papierosa, choć stryj częstował go
cygarem. Sam Bela oczywiście zapalił cygaro. Liam, chociaż nie
palił, dołączył do nich „aby rozprostować nogi” i teraz to
on zadawał stryjowi mnóstwo pytań. Stefcia raz i drugi zajrzała
tam, ale panowie byli bardzo pochłonięci rozmową. Dziadek
Piotrusia tylko się przysłuchiwał, nie znał angielskiego, więc
nic nie rozumiał.
Stefcia miała na sobie
srebrno-bursztynową biżuterię, nowy pierścionek nie uszedł uwagi
babci.
- To zaręczynowy? - zapytała, gdy na chwilę
znalazły się same w kuchni.
- Niestety – nie.
-
To na co on czeka? Idzie z tobą do łóżka bez ślubu i nawet bez
zaręczyn?
- Za mało się znamy.
- A na figle-migle
wystarczająco długo? Nie tak ciebie wychowywaliśmy – babcia z
niezadowoleniem pokręciła głową.
- Babciu...
- Ty
mi tu nie babciuj. Myślałam, że jesteś porządną dziewczyną.
- Bo jestem. Nie udawaj, że nie rozumiesz. Nie latałam na
randki, nie szlajałam się z chłopakami, nie miałaś cienia
kłopotu ze mną. A teraz mam już swoje lata i czas, bym sama
decydowała o sobie.
- Ale mnie się takie decydowanie o
sobie wcale, a wcale nie podoba.
- Domyślam się. Jednak do
niczego złego, ostatecznego, nie doszło. Więc bądź o mnie
spokojna.
- Nie wierzę własnym uszom. I na dodatek jeszcze
Piotruś... Nie wstyd ci?
- Babciu! Zaufaj mi trochę.
- Edzio chodzi z bólem głowy...
- Edzio niech zadba o
swoją reputację. O moją niech się nie martwi – ze złością
odpowiedziała dziewczyna.
- To nie jest w porządku, moja
panno – powiedziała babcia wyjątkowo bardzo surowo. - Nie mogę
się zgodzić z tobą.
Stefcia zreflektowała się. Objęła
babcię i całując ją wyjaśniła:
- Babciu, babciuniu! To
jest porządny chłopak. On nie zrobi mi krzywdy. Nie obawiaj się.
Ufam mu, bo na to zasługuje. I bardzo-bardzo-bardzo go kocham.
Przecież kiedyś też byłaś młoda i wiesz, jak to jest!
-
Byłam. I na dodatek pamiętam. I wiem. Dlatego serce mnie boli. I
głowa. Przeżywam to wasze nadmierne zbliżenie. Nie powinno tak
być. No dobrze, idź do gości, a ja jeszcze ukroję trochę tego
pieczonego schabu. Patrz, jak wszystkim smakuję! Podać już ciasto?
Może ukroję trochę na jeden talerz, jak myślisz? Czy od razu na
ten duży klosz?
- Ja tam zachwycam się pomidorami,
nareszcie smakują słońcem!
- Mnie się wydaje, że ojciec
ci tego spania nie odpuści. Będziesz musiała z nim porozmawiać.
Prawda, ojciec nie odpuścił. Gdy na drugi dzień rano zeszła
na dół – natychmiast zabrał ją do swego pokoju. Stefania i tak
żałowała, że powiedziała o wspólnym spaniu. Jak mogła być tak
głupia, tak nieodpowiedzialna? Uważała się za bardzo dorosłą, a
zaszkodziła Liamowi. I sobie też. Nawet nie chodziło o to, że
będzie ojcowska reprymenda, ale o to, że w tym wszystkim
najbardziej ucierpi Liam. Nie było sposobu, aby sprawę odkręcić.
Nie miała pojęcia, co w takiej sytuacji powiedzieć ojcu, jak się
tłumaczyć.
- I co, zadowolona jesteś z siebie? - zapytał
ojciec na wstępie.
Stefcia usiadła. Dygotały jej nogi i
ręce, była bliska łez.
- Takiego obrotu sprawy się nie
spodziewałem. Moja córka przyjeżdża i oświadcza, że będzie
spać z chłopem. Nawet nie z narzeczonym, ale z facetem, którego
poznała ledwie miesiąc temu. Obcym. Jak mogłaś mi to zrobić?
Mnie, babci, a nawet Piotrusiowi? Och, nie chodzi o mnie, najbardziej
chodzi mi o babcię i Piotrusia. Babcia bardzo cierpi z tego powodu,
a Piotrek jest za smarkaty, by go informować o... Jak mogłaś? Co
ja mam teraz zrobić? Jak się zachować? Powinienem tego faceta
przegnać na cztery wiatry!
- Tatku...
- Jakie tatku,
jakie tatku!? Jesteś skrajnie nieodpowiedzialna, gówniara, a nie
dorosła! - stal rozeźlony nad córką. Bała się, że ją
spoliczkuje!
- Tak, masz rację.
- I jak ty sobie
wyobrażasz? Jak ja mam teraz postąpić?
- Tatku, ty nie
wiesz wszystkiego...
- Jesteś w ciąży? - wystraszył się
Edward.
- Nie, tatku. My nie współżyjemy. My się tylko
przytulamy i całujemy. Nie zaszło między nami nic... Tatku!
- Co wcale nie znaczy, że jesteś w porządku. Bo nie jesteś. I on
nie jest. Tak się nie zachowuje porządna dziewczyna, a i on
powinien mieć więcej rozumu! Pod ojcowskim dachem...? Jak tak
można? Jak śmiałaś?
- Bardzo żałuję, tatusiu. Naprawdę
bardzo.
- Co wcale nie zmienia faktu, że śpicie razem.
Konsumpcja jest tylko odroczona, ale zaraz może się zdarzyć.
- Nie może. Obiecaliśmy sobie, że dopiero po jego powrocie z
Włoch...
- Ty już lepiej nic nie mów, bo mi za chwilę
serce... Gdzie te moje tabletki? Przynieś mi wody.
Ojciec
był bardziej rozdygotany, niż Stefcia.
- Późno, bo
późno, ale on ma się wyprowadzić do swego pokoju – zadecydował
ojciec po przyjęciu leków. - I nie próbuj naciskać. To jest
nieodwołalne. Z Piotrusiem sam porozmawiam, ale, doprawdy, nie wiem,
co jemu powiedzieć. Nie wiem. Postawiłaś mnie w takiej sytuacji,
że brakuje mi słów. Nie mogę patrzeć na tego Szweda! Mordę bym
mu obił, bo na nic innego nie zasługuje!
- Tatku, ale to
przecież ja, a nie Liam.
- A on co? Nie ma swojego rozumu? W
rodzinnym domu dziewczyny... Nie do pojęcia! Nie do pojęcia!
- Tatku, zrozum nas!
- Dziecko, a co tu jest do zrozumienia?
Moja ukochana córeczka okazuje się nieodpowiedzialną gówniarą,
wywraca moje życie na nice, przyprawia zmartwienia babci, daje
fatalny przykład bratu i prawdopodobnie jest przy tym dumna z
siebie.
- Tatku! To nie tak!
- A jak? Jak?
-
Chciałam być prawdomówna, nie kłamać i nie udawać. Nie mówiąc
już o tym, że kocham Liama i pragnę z nim być. Nie możesz go źle
traktować. On jest teraz częścią mego życia. Ważną. Może
nawet najważniejszą.
- A jutro cię rzuci i przyklei się
do innej spódniczki. Daj spokój. Mówisz tak, bo nie znasz życia.
Nie można aż tak głęboko ufać. Ludzie są zmienni. Zawieje inny
wiatr i już go przy tobie nie będzie. Zostanie tylko wstyd. To
rodzina ma być dla ciebie najważniejsza, a nie jakiś obcy,
zagraniczny facet. Czy nie tego ciebie uczyłem?
Emocje nieco
opadły, ale rozmowa trwała jeszcze dobre dziesięć minut. W tej
sytuacji Stefcia nie odważyła się wypomnieć ojcu jego „chodzenia
na baby”. Z pokorą przyjmowała ojcowską naganę, już się nie
broniła. Rozpłakała się.
- Nie spaliśmy razem. Liam za
dużo wypił i poszedł spać do swego pokoju – wychlipała, dalej
roztrzęsiona. - A pierwszej nocy byliśmy tak zmęczeni, że aby
głowa do poduszki i już chrapaliśmy...
- I bardzo dobrze!
A teraz idź do babci.
Nie bardzo chciała pokazać się
taka Liamowi, jednak nie udało się jej po cichu przemknąć na
piętro, bo Liam czekał na nią, siedząc na dole schodów. Schwycił
ją w objęcia, przytulił i niemal zmusił do wyjawienia prawdy.
- Nie pacz, maleńka – prosił scałowując łzy z jej twarzy.
- Przeproszę twego ojca i babcię. Spróbujemy wszystko naprawić.
Proszę, kochanie. Będzie dobrze, bo nic się nie stało. Możemy
wszystkim patrzeć w oczy. Przytul się. Będzie dobrze.
Babcia zaparzyła świeżą kawę i gestem zaprosiła ich na
śniadanie. Sama też usiadła przy stole, piła herbatę i skubała
ciasto drożdżowe ze śliwkami – bo trudno to było nazwać
jedzeniem. Trochę pilnowała, by czegoś młodym nie zabrakło. W
jej przekonaniu młodzi też bardziej „skubali” śniadanie, niż
jedli. Widziała, jak Liam niespokojnie popatruje na Stefcię.
- A powiedz mi, Liam – zaczęła niespiesznie i spojrzała na
wnuczkę. – A ty tłumacz. Tłumacz bardzo dokładnie!
-
Postaram się – zapewniła zapłakana Stefcia.
- Powiedz
mi, Liam, czy ty już byłeś żonaty?
- Nie, nigdy.
- Czy masz narzeczoną w Szwecji, albo i gdzieś w świecie?
- Nie mam.
- Czy masz dziecko?
- Nie mam i nigdy nie
miałem.
- Czy twoi rodzice wiedzą o naszej Stefci?
- Wiedzą, że się zakochałem w Polce, i że pojechałem odwieźć
ją do domu.
- Czy zgłaszali jakiś sprzeciw?
-
Babciu! - nie wytrzymała Stefcia.
- Ty mi tu nie babciuj,
tylko dokładnie tłumacz!
- Po co ci te wiadomości? To nie
wypada! Liam jest dorosły i sam o sobie decyduje!
- Steffi –
przetłumacz – poprosił spokojnie Liam.
- Babcia pyta, czy
twoi rodzice mają coś przeciwko twojemu związkowi ze mną, czyli z
Polką – ustąpiła Stefcia.
- Nie, nie mają. Chyba nawet
nie przyszłoby to im do głowy – odpowiedział ze śmiechem.
- Babciu, o nic więcej nie pytaj, bo i tak nie przetłumaczę.
Koniec! - zawołała zdenerwowana Stefcia. Dopiła kawę i nalała
sobie następną porcję, zapominając częstować gościa. Ale Liam
sam sięgnął po dzbanek z kawą, a następnie po kawałek ciasta.
- Moi rodzice czekają z niecierpliwością na to, bym się
ożenił – cierpliwie opowiadał . - I miał dzieci. Dużo dzieci,
albowiem moje rodzeństwo w tym względzie mocno zawodzi naszych
rodziców. Brat ma córeczkę i synka, jedna z sióstr ma synka, a
druga wcale nie ma dzieci. I nawet jest już po rozwodzie. Więc
teraz we mnie cała nadzieja – informował, uśmiechając się do
babci.
- A ty chcesz mieć dzieci?
Stefcia popatrzyła
wrogo na babcię i nie przetłumaczyła. Zamiast tego zapytała,
gdzie jest Piotruś.
- Jeszcze śpi. I niech śpi, w końcu
ma wakacje. A jeśli pokaże się na oczy Teresce, to ta natychmiast
zagoni go do jakiejś pilnej roboty. Wycinają ostatki
średniowczesnej kapusty na Mokradełku (tak nazywano te dwa hektary
ziemi, leżące poza granicami miasteczka), więc Tereska lata to
tam, to do szklarni, mało ogona nie zgubi. Edzio ma jutro jechać na
giełdę. Może pojedziecie z nim?
c.d.n.
fot. własna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz