poniedziałek, 28 lutego 2022

Cz.30. Lipiec 1975 r. Wierzbina. „Nie tak cię wychowywaliśmy!”

 



STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska

Cz.30. Lipiec 1975 r. Wierzbina. „Nie tak cię wychowywaliśmy!”

Babcia jak zwykle zabłysła potrawami na proszonym obiedzie. Było pysznie i wykwintnie. Oczywiście Stefcia jej dużo pomogła, nawet Liam się włączył w przygotowania, nie mówiąc już o Piotrusiu, który zawsze był chętny do pomocy, a teraz dwoił się i troił, wszędzie go było pełno. Dziadkowie z Karolinki – Helena i Mieczysław Wielgusowie – byli bardzo zwyczajną, miłą i pogodną, ciepłą parą. On w garniturze i białej koszuli, ona w granatowej sukni z białym kołnierzykiem i srebrną broszką w kształcie jaskółki, z maleńkim czarnym brylantem z miejscu oczka i lśniącą niebieskawą emalią na tułowiu, prezentowali się dostojnie, odświętnie, a jednocześnie skromnie. Natomiast ciocia Basia obwiesiła się nadmiernie złotem, jakoś to do niej pasowało, a stryj – jak zawsze – był dumny z żony. W ciemnym garniturze, białej koszuli z muchą wyglądał niesłychanie efektownie. Jedynie Edward, mimo odświętnego stroju, sprawiał wrażenie przygnębionego, chwilami się ożywiał, a zaraz znów markotniał. Natomiast babcia tryskała energią, niepokoiła się o kolejne potrawy, a później rumieniła z radości wśród pochwał, gdyż wszystko było pyszne. Stefcia dołożyła swoje trzy grosze, dekorując każdy wnoszony na stół półmisek. Liam cieszył się, że może swobodnie rozmawiać po angielsku ze stryjem Belą. Edward też coś niecoś rozumiał i mówił, jednak za bardzo się nie popisywał, jak to robił Piotruś. Poza tym cały czas krzywo patrzył na Liama. Przy okazji okazało się, że babcia pamięta trochę niemieckiego jeszcze z czasów wojny i to pomogło jej porozumiewać się z Liamem,
A Liam musiał odpowiadać na niezliczoną ilość pytań stryja Beli oraz pozostałych osób, które to pytania Bela cierpliwie tłumaczył. Szczególnie wypytywano o rodzinę, tak rodziców jak i rodzeństwo.
- I co? I całe życie będzie pan mieszkał w hotelu? - zdziwił się stryj Bela.
- Dom kupię lub zbuduję gdy się ożenię – oświadczył Liam. A teraz wszystkich państwa proszę, by mówiono do mnie po imieniu. Mieszkanie w hotelu dla kawalera jest bardzo wygodne. Na przykład nie muszę sam sprzątać ani gotować, co nie znaczy, że nie umiem tego robić.
- Gotować? - zdziwiła się babcia. - W Polsce niewielu panów gotuje.
- Jest kilka potraw, które wychodzą mi całkiem nieźle.
- Widzisz, mój drogi Liamie – powiedział stryj sięgając po kieliszek i gestem zachęcając do picia – dom, gotowanie i takie tam, to nie wszystko. Najważniejsza jest miłość – tu ciepło spojrzał na swoją żonę. - Mężczyzna musi znaleźć i zdobyć odpowiednią kobietę. Odpowiednią dla niego. Wyjątkową. Dobrą. Czułą. Mądrą. To znaczy zdobyć jej miłość. Ale i to za mało. Obok miłości jest szacunek. Kobieta musi cię szanować. Ty ją zresztą też. Następnie musisz zdobyć jej zaufanie. Myślisz, że to już koniec? O nie, mój drogi! To wszystko musisz robić aż do śmierci. Do końca swego życia. - Znów popatrzył na Basię i przelotnie pocałował ją w skroń. - Miłość, szacunek, zaufanie – każdego dnia musisz się starać i to wszystko pogłębiać. Nigdy nie przestawać. To ciebie określa jako mężczyznę. Właściwa, jedyna, dobra i szlachetna kobieta obdarzy cię miłością, a ty nigdy nie przestajesz o nią dbać, o niej myśleć, a także trzymać ją na piedestale swoich uczuć. Musisz każdego dnia postępować tak, by nigdy nie stracić jej szacunku. I zaufania. Te wszystkie uczucia, raz utracone, są już nie do odzyskania, choćby ci mówiono, że jest to możliwe. Ale to już nigdy nie będzie to samo. Nigdy. Zapomnisz się raz, a runie cały budynek...
- Bela wie, co mówi – przytaknął Edward.
- A jakie plany macie na najbliższe dni? - zapytał Bela, zwracając się do Stefci.
Liam siedział milczący, zamyślony. Słowa Beli musiały wywrzeć na nim duże wrażenia.
- Myślę, że pojedziemy do Krakowa i zabawimy tam dwa, może trzy dni. Nie jestem pewna. Koniecznie muszę pokazać Liamowi Wawel. I Sukiennice. I Starówkę.
- To hotel musicie wcześniej zamówić. W Krakowie nie jest łatwo o nocleg – dodał stryj.
- Już o tym pomyślałam. Wszystko jest załatwione – wyjaśniła Stefcia z uśmiechem. Wiedziała, że będą spać w jej wynajmowanym pokoju, ale nie chciała tego mówić przy tylu osobach.
- Chciałbym pojechać z wami – przymilał się Piotruś.
- Skarbie, nie tym razem. Ale jakoś ci to wynagrodzimy. A rower masz już na chodzie?
- Tak, ale teraz bardzo ciężko chodzi. Dziadek mówił, że nic więcej nie da się zrobić. No i muszę uważać, bo rama jest nadal trochę krzywa. To już nie to, co dawniej.
- Jak to po wypadku – sentencjonalnie zauważył ojciec. - A tyle razy mówiłem, byś na nim nie szalał.
- Robiłem, co mogłem, ale... - skrzywił się przepraszająco dziadek z Karolinki.
Stefcia rzuciła okiem na ojca – najwyraźniej był niedoinformowany.
Stryj Bela i dziadek Mieczysław wyszli na werandę na papierosa. Noc była granatowa, lśniąca gwiazdami, gorąca i parna po niedawnych deszczach. Do światła leciało mnóstwo ciem. Dziadek zapalił papierosa, choć stryj częstował go cygarem. Sam Bela oczywiście zapalił cygaro. Liam, chociaż nie palił, dołączył do nich „aby rozprostować nogi” i teraz to on zadawał stryjowi mnóstwo pytań. Stefcia raz i drugi zajrzała tam, ale panowie byli bardzo pochłonięci rozmową. Dziadek Piotrusia tylko się przysłuchiwał, nie znał angielskiego, więc nic nie rozumiał.
Stefcia miała na sobie srebrno-bursztynową biżuterię, nowy pierścionek nie uszedł uwagi babci.
- To zaręczynowy? - zapytała, gdy na chwilę znalazły się same w kuchni.
- Niestety – nie.
- To na co on czeka? Idzie z tobą do łóżka bez ślubu i nawet bez zaręczyn?
- Za mało się znamy.
- A na figle-migle wystarczająco długo? Nie tak ciebie wychowywaliśmy – babcia z niezadowoleniem pokręciła głową.
- Babciu...
- Ty mi tu nie babciuj. Myślałam, że jesteś porządną dziewczyną.
- Bo jestem. Nie udawaj, że nie rozumiesz. Nie latałam na randki, nie szlajałam się z chłopakami, nie miałaś cienia kłopotu ze mną. A teraz mam już swoje lata i czas, bym sama decydowała o sobie.
- Ale mnie się takie decydowanie o sobie wcale, a wcale nie podoba.
- Domyślam się. Jednak do niczego złego, ostatecznego, nie doszło. Więc bądź o mnie spokojna.
- Nie wierzę własnym uszom. I na dodatek jeszcze Piotruś... Nie wstyd ci?
- Babciu! Zaufaj mi trochę.
- Edzio chodzi z bólem głowy...
- Edzio niech zadba o swoją reputację. O moją niech się nie martwi – ze złością odpowiedziała dziewczyna.
- To nie jest w porządku, moja panno – powiedziała babcia wyjątkowo bardzo surowo. - Nie mogę się zgodzić z tobą.
Stefcia zreflektowała się. Objęła babcię i całując ją wyjaśniła:
- Babciu, babciuniu! To jest porządny chłopak. On nie zrobi mi krzywdy. Nie obawiaj się. Ufam mu, bo na to zasługuje. I bardzo-bardzo-bardzo go kocham. Przecież kiedyś też byłaś młoda i wiesz, jak to jest!
- Byłam. I na dodatek pamiętam. I wiem. Dlatego serce mnie boli. I głowa. Przeżywam to wasze nadmierne zbliżenie. Nie powinno tak być. No dobrze, idź do gości, a ja jeszcze ukroję trochę tego pieczonego schabu. Patrz, jak wszystkim smakuję! Podać już ciasto? Może ukroję trochę na jeden talerz, jak myślisz? Czy od razu na ten duży klosz?
- Ja tam zachwycam się pomidorami, nareszcie smakują słońcem!
- Mnie się wydaje, że ojciec ci tego spania nie odpuści. Będziesz musiała z nim porozmawiać.
Prawda, ojciec nie odpuścił. Gdy na drugi dzień rano zeszła na dół – natychmiast zabrał ją do swego pokoju. Stefania i tak żałowała, że powiedziała o wspólnym spaniu. Jak mogła być tak głupia, tak nieodpowiedzialna? Uważała się za bardzo dorosłą, a zaszkodziła Liamowi. I sobie też. Nawet nie chodziło o to, że będzie ojcowska reprymenda, ale o to, że w tym wszystkim najbardziej ucierpi Liam. Nie było sposobu, aby sprawę odkręcić. Nie miała pojęcia, co w takiej sytuacji powiedzieć ojcu, jak się tłumaczyć.
- I co, zadowolona jesteś z siebie? - zapytał ojciec na wstępie.
Stefcia usiadła. Dygotały jej nogi i ręce, była bliska łez.
- Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem. Moja córka przyjeżdża i oświadcza, że będzie spać z chłopem. Nawet nie z narzeczonym, ale z facetem, którego poznała ledwie miesiąc temu. Obcym. Jak mogłaś mi to zrobić? Mnie, babci, a nawet Piotrusiowi? Och, nie chodzi o mnie, najbardziej chodzi mi o babcię i Piotrusia. Babcia bardzo cierpi z tego powodu, a Piotrek jest za smarkaty, by go informować o... Jak mogłaś? Co ja mam teraz zrobić? Jak się zachować? Powinienem tego faceta przegnać na cztery wiatry!
- Tatku...
- Jakie tatku, jakie tatku!? Jesteś skrajnie nieodpowiedzialna, gówniara, a nie dorosła! - stal rozeźlony nad córką. Bała się, że ją spoliczkuje!
- Tak, masz rację.
- I jak ty sobie wyobrażasz? Jak ja mam teraz postąpić?
- Tatku, ty nie wiesz wszystkiego...
- Jesteś w ciąży? - wystraszył się Edward.
- Nie, tatku. My nie współżyjemy. My się tylko przytulamy i całujemy. Nie zaszło między nami nic... Tatku!
- Co wcale nie znaczy, że jesteś w porządku. Bo nie jesteś. I on nie jest. Tak się nie zachowuje porządna dziewczyna, a i on powinien mieć więcej rozumu! Pod ojcowskim dachem...? Jak tak można? Jak śmiałaś?
- Bardzo żałuję, tatusiu. Naprawdę bardzo.
- Co wcale nie zmienia faktu, że śpicie razem. Konsumpcja jest tylko odroczona, ale zaraz może się zdarzyć.
- Nie może. Obiecaliśmy sobie, że dopiero po jego powrocie z Włoch...
- Ty już lepiej nic nie mów, bo mi za chwilę serce... Gdzie te moje tabletki? Przynieś mi wody.
Ojciec był bardziej rozdygotany, niż Stefcia.
- Późno, bo późno, ale on ma się wyprowadzić do swego pokoju – zadecydował ojciec po przyjęciu leków. - I nie próbuj naciskać. To jest nieodwołalne. Z Piotrusiem sam porozmawiam, ale, doprawdy, nie wiem, co jemu powiedzieć. Nie wiem. Postawiłaś mnie w takiej sytuacji, że brakuje mi słów. Nie mogę patrzeć na tego Szweda! Mordę bym mu obił, bo na nic innego nie zasługuje!
- Tatku, ale to przecież ja, a nie Liam.
- A on co? Nie ma swojego rozumu? W rodzinnym domu dziewczyny... Nie do pojęcia! Nie do pojęcia!
- Tatku, zrozum nas!
- Dziecko, a co tu jest do zrozumienia? Moja ukochana córeczka okazuje się nieodpowiedzialną gówniarą, wywraca moje życie na nice, przyprawia zmartwienia babci, daje fatalny przykład bratu i prawdopodobnie jest przy tym dumna z siebie.
- Tatku! To nie tak!
- A jak? Jak?
- Chciałam być prawdomówna, nie kłamać i nie udawać. Nie mówiąc już o tym, że kocham Liama i pragnę z nim być. Nie możesz go źle traktować. On jest teraz częścią mego życia. Ważną. Może nawet najważniejszą.
- A jutro cię rzuci i przyklei się do innej spódniczki. Daj spokój. Mówisz tak, bo nie znasz życia. Nie można aż tak głęboko ufać. Ludzie są zmienni. Zawieje inny wiatr i już go przy tobie nie będzie. Zostanie tylko wstyd. To rodzina ma być dla ciebie najważniejsza, a nie jakiś obcy, zagraniczny facet. Czy nie tego ciebie uczyłem?
Emocje nieco opadły, ale rozmowa trwała jeszcze dobre dziesięć minut. W tej sytuacji Stefcia nie odważyła się wypomnieć ojcu jego „chodzenia na baby”. Z pokorą przyjmowała ojcowską naganę, już się nie broniła. Rozpłakała się.
- Nie spaliśmy razem. Liam za dużo wypił i poszedł spać do swego pokoju – wychlipała, dalej roztrzęsiona. - A pierwszej nocy byliśmy tak zmęczeni, że aby głowa do poduszki i już chrapaliśmy...
- I bardzo dobrze! A teraz idź do babci.
Nie bardzo chciała pokazać się taka Liamowi, jednak nie udało się jej po cichu przemknąć na piętro, bo Liam czekał na nią, siedząc na dole schodów. Schwycił ją w objęcia, przytulił i niemal zmusił do wyjawienia prawdy.
- Nie pacz, maleńka – prosił scałowując łzy z jej twarzy. - Przeproszę twego ojca i babcię. Spróbujemy wszystko naprawić. Proszę, kochanie. Będzie dobrze, bo nic się nie stało. Możemy wszystkim patrzeć w oczy. Przytul się. Będzie dobrze.
Babcia zaparzyła świeżą kawę i gestem zaprosiła ich na śniadanie. Sama też usiadła przy stole, piła herbatę i skubała ciasto drożdżowe ze śliwkami – bo trudno to było nazwać jedzeniem. Trochę pilnowała, by czegoś młodym nie zabrakło. W jej przekonaniu młodzi też bardziej „skubali” śniadanie, niż jedli. Widziała, jak Liam niespokojnie popatruje na Stefcię.
- A powiedz mi, Liam – zaczęła niespiesznie i spojrzała na wnuczkę. – A ty tłumacz. Tłumacz bardzo dokładnie!
- Postaram się – zapewniła zapłakana Stefcia.
- Powiedz mi, Liam, czy ty już byłeś żonaty?
- Nie, nigdy.
- Czy masz narzeczoną w Szwecji, albo i gdzieś w świecie?
- Nie mam.
- Czy masz dziecko?
- Nie mam i nigdy nie miałem.
- Czy twoi rodzice wiedzą o naszej Stefci?
- Wiedzą, że się zakochałem w Polce, i że pojechałem odwieźć ją do domu.
- Czy zgłaszali jakiś sprzeciw?
- Babciu! - nie wytrzymała Stefcia.
- Ty mi tu nie babciuj, tylko dokładnie tłumacz!
- Po co ci te wiadomości? To nie wypada! Liam jest dorosły i sam o sobie decyduje!
- Steffi – przetłumacz – poprosił spokojnie Liam.
- Babcia pyta, czy twoi rodzice mają coś przeciwko twojemu związkowi ze mną, czyli z Polką – ustąpiła Stefcia.
- Nie, nie mają. Chyba nawet nie przyszłoby to im do głowy – odpowiedział ze śmiechem.
- Babciu, o nic więcej nie pytaj, bo i tak nie przetłumaczę. Koniec! - zawołała zdenerwowana Stefcia. Dopiła kawę i nalała sobie następną porcję, zapominając częstować gościa. Ale Liam sam sięgnął po dzbanek z kawą, a następnie po kawałek ciasta.
- Moi rodzice czekają z niecierpliwością na to, bym się ożenił – cierpliwie opowiadał . - I miał dzieci. Dużo dzieci, albowiem moje rodzeństwo w tym względzie mocno zawodzi naszych rodziców. Brat ma córeczkę i synka, jedna z sióstr ma synka, a druga wcale nie ma dzieci. I nawet jest już po rozwodzie. Więc teraz we mnie cała nadzieja – informował, uśmiechając się do babci.
- A ty chcesz mieć dzieci?
Stefcia popatrzyła wrogo na babcię i nie przetłumaczyła. Zamiast tego zapytała, gdzie jest Piotruś.
- Jeszcze śpi. I niech śpi, w końcu ma wakacje. A jeśli pokaże się na oczy Teresce, to ta natychmiast zagoni go do jakiejś pilnej roboty. Wycinają ostatki średniowczesnej kapusty na Mokradełku (tak nazywano te dwa hektary ziemi, leżące poza granicami miasteczka), więc Tereska lata to tam, to do szklarni, mało ogona nie zgubi. Edzio ma jutro jechać na giełdę. Może pojedziecie z nim?

c.d.n.
fot. własna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz