STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska
Cz. 28. Lipiec 1975 r. Noc w
		Göteborgu
     Emocje nie chciały opaść: ojciec
		spotykający się z innymi kobietami... A był taki idealny! Babci
		musi bardzo ciężko, przykro, no i wstyd przed ludźmi, bo już na
		pewno rozniosło się po Wierzbinie, że stary Żak chodzi na
		dziwki... W zasadzie nie był jeszcze taki stary, ale... Ludzie już
		wzięli ich na języki. Ona też przez ojca może stracić dobre
		imię. Coś trzeba zrobić, tylko co? A później aż się
		wzdrygnęła, uświadamiając sobie, że przed nią noc z Liamem. I
		czym to się ona różni od ojca? I jeszcze Piotruś występujący
		w obronie honoru ojca... Pobity... Jego ukochany rower
		zniszczony... A ona sobie siedzi w Szwecji i nic nie może zrobić!
		Ale gdyby była w Polsce, to też by nic nie zrobiła, bo co można
		w takiej sytuacji? Jedynie przytulić i ukoić Piotrusia. Na
		rozmowę z ojcem się nie odważy! Skoro nie słucha babci ani
		brata, to jej też nie posłucha. A poza tym nie starczy jej
		odwagi... No, nie starczy...Bo niby co ma ojcu powiedzieć? Że
		rodzina jest ważniejsza od tych kobiet? On musi sam to czuć, a
		skoro nie czuje...? Gdyby chociaż był bardziej dyskretny! Właśnie
		– chociaż bardziej dyskretny.
     - Coś się stało? -
		zapytał Liam. Wychwytywał najdelikatniejsze zmiany w jej
		zachowaniu, w nastroju. - Nadal myślisz o domowych sprawach, a
		mnie bronisz do nich dostępu... 
     - Boję się. 
     -
		O masz! A to czego?
     - Chcę z tobą być, ale bardzo się
		boję. I nie tylko o dom mi chodzi. Boję się tego, co może się
		zdarzyć. I trochę ciebie. Swoich decyzji... Naszych decyzji. Dla
		mnie to taka trudna sytuacja.
     Objął ją ciasno i
		przytulił. Tak idealnie pasowała do jego ramion! Uwielbiał
		trzymać ją w takim uścisku. Zapamiętywać zapach jej włosów.
		Znajdować ustami te najwrażliwsze punkciki na szyi i za uszami. I
		ustami przebiegać po bliznach – ale o bliznach jej nie mówił.
		Natomiast chciał obudzić w niej namiętność i najgłębsze
		pragnienia. Chciał, aby go pożądała. Aby się rozpływała w
		jego ramionach. Tak bardzo ją kochał! Czy i ona odpowie miłością?
		Na razie tego wcale nie był pewien, choć przecież już w
		klinice, gdy pierwszy raz spotkali się wzrokiem, zobaczył w jej
		oczach miłość. Tak właśnie – od pierwszego spojrzenia. Tylko
		na niego tak patrzyła, tego akurat był pewien! Nie może jej
		stracić. 
     - Nic się nie zdarzy. Nie zrobię ci krzywdy.
		Kocham cię i marzę tylko o tym, byś była szczęśliwa. Między
		kobietą a mężczyzną są takie bariery, których ja na pewno nie
		przekroczę. Nie zrobię nic, co mogłoby się tobie nie spodobać,
		co mogłabyś, nawet po pewnym dopiero czasie, uznać za błąd.
		Jeśli pójdziesz do siebie spać i zamkniesz drzwi, to choć nie
		ma tam zamka na klucz – ja tych drzwi nie otworzę. Kocham cię i
		szanuję. Rozumiem twoją potrzebę nietykalności. Jednocześnie
		chciałbym zmienić twoje nastawienie do mnie. Jestem cały twój.
		Cały. Bez żadnych granic. I nie musisz się mnie bać. Dla ciebie
		zrobię wszystko. A ty – powiedz mi to – czy ty sama wiesz,
		czego chcesz ode mnie?
     - Trzymaj mnie tak mocno. Tego na
		pewno chcę.
     „Tak mało?” - pomyślał. Gładził ją,
		tulił, całował delikatnie, kołysał w swoich ramionach, oswajał
		ze sobą, uczył ją siebie. I zaufania do siebie. I czuł jak się
		na niego otwiera z całą swoją nieskażoną kobiecością, pełną
		nieśmiałości, ale też gorących pragnień. Otwiera, ale jednak
		zaraz wycofuje. Już mu powiedziała, że był pierwszym, z którym
		się całowała, pierwszym, który wyznał jej miłość.
		Pierwszym, z którym chciała, pragnęła być tak blisko. I
		jednocześnie tak bardzo się bała!
     - Nie bój się mnie.
		Przecież to ja – twój Liam. Uwierz w to – nigdy nie zrobię
		ci krzywdy. Nigdy! A jednak chciałbym, abyś tę noc spędziła w
		mojej sypialni, w moim łóżku, u mego boku – mówił, trzymając
		jej twarz w dłoniach i głęboko patrząc w oczy. 
     -
		Liam...
     - Nie „Liam”. Nie bój się mnie. Nic się dziś
		nie stanie. Ani dziś, ani jutro, ani w najbliższym tygodniu. Ja
		wiem, że się za mało znamy. Wiem, że współżycie seksualne to
		dla ciebie poważny krok. Dla mnie z tobą też. Nie będziemy się
		tak kochać w sensie fizycznym. Damy sobie czas aż do mego powrotu
		z Włoch. Co ty na to? Okrzepniemy w swoich uczuciach, upewnimy
		się. A po moim powrocie będziemy się kochać jak szaleni! Całymi
		nocami i dniami. A dziś będziemy się tylko pieścić i całować.
		Zgadzasz się? Pragnę zobaczyć cię nagą, dotykać wszędzie i
		wszędzie całować. Nauczyć się twego smaku i zapachu. Oddychać
		tobą. Proszę – powiedz, że się zgadzasz. Później tak długo
		będziemy rozdzieleni... Chcę cię zapamiętać. I wszystko o
		tobie wiedzieć. Ile ty masz lat?
     - Dwadzieścia trzy.
 
		   - Jesteś o osiem lat młodsza ode mnie.
     - To ma jakieś
		znaczenie?
     - Ależ skąd! Chciałem jedynie wiedzieć.
		Kocham cię, moja księżniczko. Jesteś moim światem. Moją
		gwiazdą. Moim marzeniem. Najdroższą, najcenniejszą osobą w
		moim życiu. I jeszcze chcę, aby wszystko, co zdarzy się między
		nami, było dla ciebie cudowne, najpiękniejsze, do zapamiętania
		na zawsze. Na całe życie. Więc się mnie nie bój. Jestem cały
		dla ciebie. Jestem cały twój.
     Rozmawiali, a później
		zachęcił Stefanię, aby poszła do jego sypialni. Celowo nie
		zaniósł jej na rękach, bo czekał na jej inicjatywę. Była
		zawstydzona, wyraźnie bardzo skrępowana. Lecz chciała z nim być.
		I choć nie mówiła, że kocha, to wreszcie czuł, że dziewczyna
		należy do niego. 
     - Mogę cię rozebrać?
     Robił
		to wolno, dając czas na przywykniecie do nowej sytuacji, całował
		każdą odsłoniętą część ciała, wodził po skórze drżącymi
		palcami, sam ogarnięty niebywałą emocją. Nagie piersi usiłowała
		zasłonić rękoma, więc ujął jej dłonie i założył na swoją
		szyję, natychmiast się do niego przytuliła, by zasłonić
		nagość. Widział, czuł, jak cała płonie i drży. Ułożył
		nagą w swojej pościeli i dalej pieścił delikatnie, zmysłowo,
		czule. Otwierała się na niego jak kwiat ogrzany słońcem. Tuliła
		i próbowała odpowiadać pocałunkami, wolno przesuwała palcami
		po jego nagim torsie, wywołując spazmatyczne drżenia. Nigdy w
		życiu nie był tak delikatny! I tak spragniony dziewczyny. Swojej
		dziewczyny. Najcudowniejszej kobiety. Nie spieszył się. Wodził
		palcami po pięknych, pełnych, stromych piersiach, całował je i
		delikatnie ssał różowe, niewielkie sutki. Wygładzał biodra i
		pośladki – takie idealnie krągłe, miękkie i jędrne
		jednocześnie, doskonale dopasowane do jego dłoni. Dotknął ud –
		miała je ciasno splecione, więc pieścił je łagodnie,
		zachwycając się gładkością skóry, aż wreszcie je troszkę
		rozchyliła, mimo tego jeszcze nie sięgnął do ukrytego skarbu –
		różowej muszelki, sedna kobiecości, marzenia mężczyzny.
		Pochylał się nad nią, rad zanurzyć się w to oszałamiające
		doznanie, jednak wciąż się hamował, bo to jego Steffi była
		najważniejsza, jej pierwsze uniesienia, poznanie, jaki może być
		ukochany mężczyzna, ile może dać ekscytującego szczęścia.
		Chciał, aby zapamiętała to pierwsze i niepełne jeszcze
		zbliżenie, jako coś absolutnie wyjątkowego, jedynego,
		nieziemskiego – co tylko on jej może dać. On i nikt więcej,
		żaden inny mężczyzna. Gdy wyjedzie do Włoch – ona ma tęsknić
		do jego ust i rąk, ma zapamiętać te chwile na zawsze! Każdą
		pieszczotę, każde muśnięcie ust i jego szept o miłości...
		Ciało Stefci krzyczało z pragnienia – drżało, wyginało się
		w łuk, uda rozchyliły się zapraszająco. Chciała go mieć na
		sobie i w sobie, domagała się tego, choć bez słów. Na krótką
		chwilę zagarnął ją pod siebie, już wiedział, że dotrzymanie
		słowa przyjdzie mu z wielkim trudem. Pieszcząc ją ustami,
		poruszył się kilka razy w odwiecznym rytmie męskiej dominacji i
		znów położył się obok. Czuł, jak bardzo jest zawiedziona! 
		Najdelikatniej sięgnął palcami do źródła rozkoszy. Krzyknęła
		cicho, zajęczała i już wychodziła naprzeciw jego palcom. Oczy
		miała lekko zamglone i zamykała je, a kiedy całował ją głęboko
		w usta. Obejmowała go za szyję, za głowę, przytrzymywała za
		włosy, a jej ciało wiedziało, że to wszystko to na razie zbyt
		mało. Domagała się więcej, pełniej, głębiej – choć
		brakowało oddechu. I słów. Choć nie wiedziała, co ją jeszcze
		czeka – już przeczuwała, że to nie może być wszystko.
		Jeszcze jeden, drugi, trzeci ruch dłoni i rozszlochała się w
		jego ramionach, zupełnie oszołomiona, zalana gwałtowną falą
		ekstazy, płonąca żarem spełnienia, nagle niedostępna dla
		Liama, daleka, poza jego miejscem i czasem. Była wręcz
		nieprzytomna! Patrzył na nią i miał oczy pełne łez – „Moja
		kochana, moja jedyna, tylko moja! Najcudowniejsza, najwspanialsza!
		Podarunek od losu! Mój prywatny cud!” Przytulił ją do siebie i
		delikatnie ukołysał, gdy wreszcie położyła głowę na jego
		piersi. Był niezwykle wzruszony. Nigdy czegoś takiego z kobietą
		w ramionach nie doświadczył, nie przeżył. Nigdy też nie starał
		się tak bardzo emocjonalnie zbliżyć do kobiety. Właśnie w tej
		chwili zrozumiał, co to jest prawdziwa miłość, oddanie, duchowe
		połączenie, istota związku. To on, Liam, jest dla niej, dla
		ukochanej i wybranej kobiety. To on daje siebie, całą swoją
		miłość, namiętność i czułość, gorliwość, wszystko, co ma
		najlepszego – a jednocześnie wyrzeka się siebie. Dla niej.
		Wszystko dla niej. Dla jej szczęścia. Dla tego głębokiego,
		spazmatycznego jęku, który pragnie usłyszeć jeszcze po
		wielekroć. Był oszołomiony wypełniającymi go doznaniami.
		Steffi ze swojej miłosnej podróży wracała do niego bardzo
		powoli. Oboje byli spoceni, jednak Liam nie chciał psuć nastroju
		i nie zaproponował prysznica. Wiedział, że po orgazmie niektóre
		kobiety pragną rozmowy, więc zapytał, czy Steffi chce
		porozmawiać. Nie chciała. Prosiła, by ją trzymał w swoich
		objęciach. Mocno. Mocno i długo. Pomyślał wtedy, że ma przy
		sobie ideał kobiety. Był szczęśliwy!
     Leżeli w półmroku
		i odpoczywali. Jemu chciało się pić, ale nawet nie drgnął. Po
		pewnym czasie wydało mu się, że jego ukochana śpi – tak równy
		i spokojny miała już oddech. Ale poruszyła się i szepnęła, że
		musi do toalety. 
     - Może weźmiemy wspólny prysznic? -
		zasugerował obejmując ją mocniej i całując we włosy.
    
		- Nie, nie. Pójdę do siebie.
     - Ale wrócisz? -
		zaniepokoił się.
     - Wezmę tam prysznic i wrócę –
		obiecała. 
     Stojąc w drzwiach patrzył w ślad za Steffi –
		jego Steffi – zwinną i lekką, gdy naga biegła na paluszkach aż
		do drzwi swego pokoju. Nie mógł oderwać oczu od wdzięcznej
		postaci. Wszystko w niej było takie... takie idealne!
    
		Zdjął spodnie i poszedł do łazienki. Po szybkim prysznicu
		(najzimniejszym, jaki mógł wytrzymać) zastanowił się, stojąc
		przed lustrem, czy czasem się nie ogolić. Zarost był ledwie
		widoczny, ale już wyraźnie wyczuwał pod palcami jego szorstkość.
		Sięgnął po maszynkę. Ile miał czasu? Po powrocie do sypialni
		ponownie założył spodnie. Może niepotrzebnie, jednak nie chciał
		swego dziewczątka przestraszyć, niech nie myśli, że... Ma czas.
		Nie musi się śpieszyć. Był pewien, że dziewczyna jest już bez
		reszty jego i serce śpiewało radosny rytm. Poczuł nagły głód.
		Czy Steffi też może być głodna? W kuchence otworzył wino i
		nalał po pół kieliszka. Naprędce zrobił kilka kanapek,
		pochłonął dwie pierwsze, zanim uszykował więcej. Wyjął
		butelkę soku pomarańczowego i nalał do wysokich szklanek, jedną
		opróżnił natychmiast i znów napełnił.
     - Liam?
    
		Nie zauważył, kiedy nadeszła. Miała na sobie maleńkie białe
		majteczki, poza tym była naga, na piersiach lśniło kilka
		kropelek wody, może spadły jej z włosów? Podszedł szybko, by
		spić je jak ze źródła. Zarzuciła mu ręce na szyje i
		przylgnęła całym ciałem.
     - Było mi cudownie –
		szepnęła. 
     - Cieszę się. 
     - Czy zawsze tak
		jest?
     - Nie, nie zawsze. Czasem jest jeszcze lepiej. A
		czasem wręcz fatalnie. To zależy od nas. Od naszego uczucia i
		zaangażowania. 
     - Nie wierzę. Nie może być lepiej. 
		    Ucałował ją delikatnie. W głębi duszy był z siebie
		dumny.
     - Zrobiłem małą przekąskę. Zjesz troszkę? -
		podał jej kieliszek wina. - Za nas. Za naszą miłość –
		powiedział, wolną ręką gładząc ją po włosach.  - Kocham cię
		jak wariat. Nigdy tak nie kochałem. Jesteś moją jedyną
		prawdziwą miłością. Tak. Tak właśnie jest. Tylko ty się
		liczysz – bał się, że zapyta go o przeszłość, a inne
		kobiety. Nie chciał o nich mówić, a jednocześnie wiedział, że
		nie będzie kłamał. Nie jej.
     Nie zapytała. Intuicja
		wiedziała, że nie powinna. - Zjemy w kuchni – zadecydowała,
		zmieniając temat. Krępowała ją własna nagość, musiała się
		przemóc. Steffi upiła troszkę wina. - Za nas. Za naszą miłość
		– powtórzyła za Liamem, siadając przy stole. Nie była
		specjalnie głodna, ale zjadła dwie kanapeczki, Liam pochłonął
		resztę.  Pili wino i sok. I cieszyli się swoją bliskością. Nie
		mógł się na nią napatrzyć, nacieszyć.
     - Jesteś taka
		cudowna! Zostań ze mną na zawsze. Nie wyjeżdżaj. A raczej
		pojedź ze mną do Włoch. Bardzo nalegam. 
     Posmutniała. 
		    - Nie, nie nalegaj. Takie rozwiązanie jest poza moim
		zasięgiem. Przecież znasz poczucie obowiązku. Nie mogę zawieść
		rodziny. Ty też byś nie mógł. 
     - Różnie bywa –
		zgodził się ze Stefcią. - Rozumiem cię, a jednocześnie czuję,
		jakbym coś tracił. Nie mogę i nie chcę wypuścić cię z moich
		ramion. Mam pewność, że będziesz ze mną szczęśliwa. I tylko
		ze mną. Moje siostry... Barbro jest w przededniu rozwodu. Alice
		jeszcze nie, ale nie jest szczęśliwa w tym małżeństwie. Ma
		synka, więc pewnie dla niego usiłuje utrzymać to małżeństwo.
		Szarpią się jak jakieś narowiste konie... A nam będzie dobrze.
		Nam się ułoży. Mam tę pewność. Nie mogę pozwolić na to, byś
		mi zaginęła gdzieś w tej swojej Polsce. Dlatego z tobą jadę.
		Chcę zobaczyć, przekonać się jak tam jest. Czy jesteś tam
		bezpieczna. Czy jesteś bezpieczna beze mnie. I czy jesteś
		szczęśliwa... Chcę umieć sobie potem ciebie wyobrazić –
		ciebie we własnym domu, ogrodzie, miasteczku. Ciebie pod polskim
		niebem, gdziekolwiek będziesz. I gdziekolwiek ja będę. Jesteś
		moja. Jesteś moją najukochańszą kobietą. Nie pozwolę ci o
		mnie zapomnieć. Chcę, abyś zawsze była ze mną. Nigdy wcześniej
		tego nie czułem. I nigdy wcześniej nie składałem takich
		deklaracji. Wręcz bałem się trwałego związku. 
     - Liam,
		przecież ty mnie wcale nie znasz!
     - No co ty opowiadasz!
		Masz pieprzyk na lewym udzie. Czy ktoś jeszcze o tym wie? -
		próbował żartować. 
     - A tu mam jeszcze dwa takie
		pieprzyki – wskazała na swoje sutki. 
     Natychmiast był
		przy niej. Przykląkł, aby je całować. Później porwał Steffi
		na ręce, by jak najszybciej ułożyć w pościeli. Nawet światła
		w kuchence nie zgasił. 
     Poddawała się jego dłoniom i
		ustom, wychodziła naprzeciw. Mruczała coś po polsku, nie
		rozumiał, ale był pewien, że jest to coś miłego i dobrego.
		Chwilami wyczuwał jej jakby zatrwożenie, może nieśmiałość,
		niepewność, na szczęście umiał usunąć to swoimi
		pieszczotami. Zsunął z niej majteczki. Znów była drżąca i
		wilgotna, niewiarygodnie spragniona jego ciała. Wpiła paznokcie w
		skórę na jego plecach. 
     - Liam! Liam!
     Na chwilę
		przykrył ją sobą.
     - Błagam, Liam!
     Całował ją,
		niespiesznie zsuwając się coraz niżej. Wiła się pod nim,
		powtarzała jego imię, zaciskała dłonie na jego ramionach.
		Jęczała i ponaglała, choć nie wiedziała, czego się ma
		spodziewać. Wreszcie dotarł do najwrażliwszego miejsca ustami,
		mocno przytrzymując jej biodra, gdy chciała mu uciec. Ledwie nad
		sobą panował. Ten niepowtarzalny zapach kobiety... Tętno mu
		oszalało! Prężyła się pod nim, błagał o coś po polsku,
		usiłowała zacisnąć uda. Nie pozwolił. Pieścił ją językiem,
		pił z niej, upajał się zapachem, drżeniem, całym jej
		zachowaniem. Zwalniał, by przedłużyć czas ekscytujących
		doznań. Wyraźnie poczuł moment, w którym osiągnęła orgazm,
		słyszał jej krzyk i głośny szloch. Nie przestawał, jedynie był
		łagodniejszy. Jeszcze przez chwilę tłumił to niesamowite
		napięcie, zanim wrócił, by ją ciasno objąć i przytulić. 
		    - Jesteś moja! Jesteś tylko moja! 
     Pozwolił Stefci
		odpocząć w ciszy, a później po szwedzku opowiadał jej, jak ją
		kocha. Nie rozumiała, ale wyczuwała jego intencje, domyślała
		się słów. Później znów pieszczotami doprowadzić ją do
		orgazmu. A ona szlochała i wołała jego imię. Obserwował jej
		twarz. Chciał wiedzieć, które pieszczoty sprawiają jej
		najwięcej przyjemności. Patrzył w ciemne, przepastne oczy i
		przesypywał czarne włosy między palcami. Chłonął jej zapach,
		upajał się nim. 
		
      - Ty też możesz
		mnie tak pieścić. Jeśli oczywiście chcesz. A chcesz? Mogę
		zdjąć spodnie?
      Rozebrał się do naga, a ona z wypiekami
		na twarzy, po raz pierwszy w życiu oglądała nagie ciało
		dorosłego mężczyzny.
      - Naucz mnie – poprosiła, więc
		Liam pokierował jej rękoma.
      Była zdumiona tym, że
		dotykanie mężczyzny sprawia jej taką przyjemność. Delikatność
		Stefci rozpalał w nim niesamowite pożądanie, miał szybciej
		wytrysk, niżby sobie życzył. Cała ta noc była szalona,
		nieprawdopodobna, zupełnie inna, niż z kobietami z przeszłości.
		Odrzucał tamte kobiety, nie chciał wspominać ani porównywać.
		Liczyła się tylko jego Steffi. Pieścili się wzajemnie, po
		niemal krańcowe wyczerpanie. 
     Wstali gdy już minęło
		południe. Liam nie zapomniał zapytać, jak się jego ukochane
		dziewczątko czuje, czy wszystko w porządku, może przypadkiem coś
		ją boli. Zamówili posiłek do pokoju, Stefcia koniecznie chciała
		jajecznicę na maśle. Z bułeczką. I duuużo mocnej, słodkiej
		kawy z mlekiem. 
     - Po śniadaniu musisz wziąć gorącą
		kąpiel – przykazał Liam.
     - A to dlaczego? Wolę
		prysznic. 
     - Dla własnego dobra, moja ty mała
		buntowniczko! Tej nocy pracowały takie twoje mięśnie, które są
		rzadko używane. Możesz mieć zakwasy. Kąpiel jest lekarstwem. W
		zasadzie możemy wykąpać się razem. 
     - A później
		posmaruję twarz kremami i będziesz omijał moje blizny.
		Koniecznie. Wczoraj nie posmarowałam i mam wyrzuty sumienia. A to
		dla ciebie chcę ładnie wyglądać. 
     - Kocham ciebie.
		Kocham twoje blizny. Każdą najmniejszą kreseczkę. Kocham każdy
		twój, nawet najmniejszy, paznokietek. Kocham wszystko, co wiąże
		się z tobą.
c.d.n.
fot. Pixabay    
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz