czwartek, 24 lutego 2022

Cz. 28. Lipiec 1975 r. Noc w Göteborgu

 


STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska

    Cz. 28. Lipiec 1975 r. Noc w Göteborgu

    Emocje nie chciały opaść: ojciec spotykający się z innymi kobietami... A był taki idealny! Babci musi bardzo ciężko, przykro, no i wstyd przed ludźmi, bo już na pewno rozniosło się po Wierzbinie, że stary Żak chodzi na dziwki... W zasadzie nie był jeszcze taki stary, ale... Ludzie już wzięli ich na języki. Ona też przez ojca może stracić dobre imię. Coś trzeba zrobić, tylko co? A później aż się wzdrygnęła, uświadamiając sobie, że przed nią noc z Liamem. I czym to się ona różni od ojca? I jeszcze Piotruś występujący w obronie honoru ojca... Pobity... Jego ukochany rower zniszczony... A ona sobie siedzi w Szwecji i nic nie może zrobić! Ale gdyby była w Polsce, to też by nic nie zrobiła, bo co można w takiej sytuacji? Jedynie przytulić i ukoić Piotrusia. Na rozmowę z ojcem się nie odważy! Skoro nie słucha babci ani brata, to jej też nie posłucha. A poza tym nie starczy jej odwagi... No, nie starczy...Bo niby co ma ojcu powiedzieć? Że rodzina jest ważniejsza od tych kobiet? On musi sam to czuć, a skoro nie czuje...? Gdyby chociaż był bardziej dyskretny! Właśnie – chociaż bardziej dyskretny.
    - Coś się stało? - zapytał Liam. Wychwytywał najdelikatniejsze zmiany w jej zachowaniu, w nastroju. - Nadal myślisz o domowych sprawach, a mnie bronisz do nich dostępu...
    - Boję się.
    - O masz! A to czego?
    - Chcę z tobą być, ale bardzo się boję. I nie tylko o dom mi chodzi. Boję się tego, co może się zdarzyć. I trochę ciebie. Swoich decyzji... Naszych decyzji. Dla mnie to taka trudna sytuacja.
    Objął ją ciasno i przytulił. Tak idealnie pasowała do jego ramion! Uwielbiał trzymać ją w takim uścisku. Zapamiętywać zapach jej włosów. Znajdować ustami te najwrażliwsze punkciki na szyi i za uszami. I ustami przebiegać po bliznach – ale o bliznach jej nie mówił. Natomiast chciał obudzić w niej namiętność i najgłębsze pragnienia. Chciał, aby go pożądała. Aby się rozpływała w jego ramionach. Tak bardzo ją kochał! Czy i ona odpowie miłością? Na razie tego wcale nie był pewien, choć przecież już w klinice, gdy pierwszy raz spotkali się wzrokiem, zobaczył w jej oczach miłość. Tak właśnie – od pierwszego spojrzenia. Tylko na niego tak patrzyła, tego akurat był pewien! Nie może jej stracić.
    - Nic się nie zdarzy. Nie zrobię ci krzywdy. Kocham cię i marzę tylko o tym, byś była szczęśliwa. Między kobietą a mężczyzną są takie bariery, których ja na pewno nie przekroczę. Nie zrobię nic, co mogłoby się tobie nie spodobać, co mogłabyś, nawet po pewnym dopiero czasie, uznać za błąd. Jeśli pójdziesz do siebie spać i zamkniesz drzwi, to choć nie ma tam zamka na klucz – ja tych drzwi nie otworzę. Kocham cię i szanuję. Rozumiem twoją potrzebę nietykalności. Jednocześnie chciałbym zmienić twoje nastawienie do mnie. Jestem cały twój. Cały. Bez żadnych granic. I nie musisz się mnie bać. Dla ciebie zrobię wszystko. A ty – powiedz mi to – czy ty sama wiesz, czego chcesz ode mnie?
    - Trzymaj mnie tak mocno. Tego na pewno chcę.
    „Tak mało?” - pomyślał. Gładził ją, tulił, całował delikatnie, kołysał w swoich ramionach, oswajał ze sobą, uczył ją siebie. I zaufania do siebie. I czuł jak się na niego otwiera z całą swoją nieskażoną kobiecością, pełną nieśmiałości, ale też gorących pragnień. Otwiera, ale jednak zaraz wycofuje. Już mu powiedziała, że był pierwszym, z którym się całowała, pierwszym, który wyznał jej miłość. Pierwszym, z którym chciała, pragnęła być tak blisko. I jednocześnie tak bardzo się bała!
    - Nie bój się mnie. Przecież to ja – twój Liam. Uwierz w to – nigdy nie zrobię ci krzywdy. Nigdy! A jednak chciałbym, abyś tę noc spędziła w mojej sypialni, w moim łóżku, u mego boku – mówił, trzymając jej twarz w dłoniach i głęboko patrząc w oczy.
    - Liam...
    - Nie „Liam”. Nie bój się mnie. Nic się dziś nie stanie. Ani dziś, ani jutro, ani w najbliższym tygodniu. Ja wiem, że się za mało znamy. Wiem, że współżycie seksualne to dla ciebie poważny krok. Dla mnie z tobą też. Nie będziemy się tak kochać w sensie fizycznym. Damy sobie czas aż do mego powrotu z Włoch. Co ty na to? Okrzepniemy w swoich uczuciach, upewnimy się. A po moim powrocie będziemy się kochać jak szaleni! Całymi nocami i dniami. A dziś będziemy się tylko pieścić i całować. Zgadzasz się? Pragnę zobaczyć cię nagą, dotykać wszędzie i wszędzie całować. Nauczyć się twego smaku i zapachu. Oddychać tobą. Proszę – powiedz, że się zgadzasz. Później tak długo będziemy rozdzieleni... Chcę cię zapamiętać. I wszystko o tobie wiedzieć. Ile ty masz lat?
    - Dwadzieścia trzy.
    - Jesteś o osiem lat młodsza ode mnie.
    - To ma jakieś znaczenie?
    - Ależ skąd! Chciałem jedynie wiedzieć. Kocham cię, moja księżniczko. Jesteś moim światem. Moją gwiazdą. Moim marzeniem. Najdroższą, najcenniejszą osobą w moim życiu. I jeszcze chcę, aby wszystko, co zdarzy się między nami, było dla ciebie cudowne, najpiękniejsze, do zapamiętania na zawsze. Na całe życie. Więc się mnie nie bój. Jestem cały dla ciebie. Jestem cały twój.
    Rozmawiali, a później zachęcił Stefanię, aby poszła do jego sypialni. Celowo nie zaniósł jej na rękach, bo czekał na jej inicjatywę. Była zawstydzona, wyraźnie bardzo skrępowana. Lecz chciała z nim być. I choć nie mówiła, że kocha, to wreszcie czuł, że dziewczyna należy do niego.
    - Mogę cię rozebrać?
    Robił to wolno, dając czas na przywykniecie do nowej sytuacji, całował każdą odsłoniętą część ciała, wodził po skórze drżącymi palcami, sam ogarnięty niebywałą emocją. Nagie piersi usiłowała zasłonić rękoma, więc ujął jej dłonie i założył na swoją szyję, natychmiast się do niego przytuliła, by zasłonić nagość. Widział, czuł, jak cała płonie i drży. Ułożył nagą w swojej pościeli i dalej pieścił delikatnie, zmysłowo, czule. Otwierała się na niego jak kwiat ogrzany słońcem. Tuliła i próbowała odpowiadać pocałunkami, wolno przesuwała palcami po jego nagim torsie, wywołując spazmatyczne drżenia. Nigdy w życiu nie był tak delikatny! I tak spragniony dziewczyny. Swojej dziewczyny. Najcudowniejszej kobiety. Nie spieszył się. Wodził palcami po pięknych, pełnych, stromych piersiach, całował je i delikatnie ssał różowe, niewielkie sutki. Wygładzał biodra i pośladki – takie idealnie krągłe, miękkie i jędrne jednocześnie, doskonale dopasowane do jego dłoni. Dotknął ud – miała je ciasno splecione, więc pieścił je łagodnie, zachwycając się gładkością skóry, aż wreszcie je troszkę rozchyliła, mimo tego jeszcze nie sięgnął do ukrytego skarbu – różowej muszelki, sedna kobiecości, marzenia mężczyzny. Pochylał się nad nią, rad zanurzyć się w to oszałamiające doznanie, jednak wciąż się hamował, bo to jego Steffi była najważniejsza, jej pierwsze uniesienia, poznanie, jaki może być ukochany mężczyzna, ile może dać ekscytującego szczęścia. Chciał, aby zapamiętała to pierwsze i niepełne jeszcze zbliżenie, jako coś absolutnie wyjątkowego, jedynego, nieziemskiego – co tylko on jej może dać. On i nikt więcej, żaden inny mężczyzna. Gdy wyjedzie do Włoch – ona ma tęsknić do jego ust i rąk, ma zapamiętać te chwile na zawsze! Każdą pieszczotę, każde muśnięcie ust i jego szept o miłości... Ciało Stefci krzyczało z pragnienia – drżało, wyginało się w łuk, uda rozchyliły się zapraszająco. Chciała go mieć na sobie i w sobie, domagała się tego, choć bez słów. Na krótką chwilę zagarnął ją pod siebie, już wiedział, że dotrzymanie słowa przyjdzie mu z wielkim trudem. Pieszcząc ją ustami, poruszył się kilka razy w odwiecznym rytmie męskiej dominacji i znów położył się obok. Czuł, jak bardzo jest zawiedziona! Najdelikatniej sięgnął palcami do źródła rozkoszy. Krzyknęła cicho, zajęczała i już wychodziła naprzeciw jego palcom. Oczy miała lekko zamglone i zamykała je, a kiedy całował ją głęboko w usta. Obejmowała go za szyję, za głowę, przytrzymywała za włosy, a jej ciało wiedziało, że to wszystko to na razie zbyt mało. Domagała się więcej, pełniej, głębiej – choć brakowało oddechu. I słów. Choć nie wiedziała, co ją jeszcze czeka – już przeczuwała, że to nie może być wszystko. Jeszcze jeden, drugi, trzeci ruch dłoni i rozszlochała się w jego ramionach, zupełnie oszołomiona, zalana gwałtowną falą ekstazy, płonąca żarem spełnienia, nagle niedostępna dla Liama, daleka, poza jego miejscem i czasem. Była wręcz nieprzytomna! Patrzył na nią i miał oczy pełne łez – „Moja kochana, moja jedyna, tylko moja! Najcudowniejsza, najwspanialsza! Podarunek od losu! Mój prywatny cud!” Przytulił ją do siebie i delikatnie ukołysał, gdy wreszcie położyła głowę na jego piersi. Był niezwykle wzruszony. Nigdy czegoś takiego z kobietą w ramionach nie doświadczył, nie przeżył. Nigdy też nie starał się tak bardzo emocjonalnie zbliżyć do kobiety. Właśnie w tej chwili zrozumiał, co to jest prawdziwa miłość, oddanie, duchowe połączenie, istota związku. To on, Liam, jest dla niej, dla ukochanej i wybranej kobiety. To on daje siebie, całą swoją miłość, namiętność i czułość, gorliwość, wszystko, co ma najlepszego – a jednocześnie wyrzeka się siebie. Dla niej. Wszystko dla niej. Dla jej szczęścia. Dla tego głębokiego, spazmatycznego jęku, który pragnie usłyszeć jeszcze po wielekroć. Był oszołomiony wypełniającymi go doznaniami. Steffi ze swojej miłosnej podróży wracała do niego bardzo powoli. Oboje byli spoceni, jednak Liam nie chciał psuć nastroju i nie zaproponował prysznica. Wiedział, że po orgazmie niektóre kobiety pragną rozmowy, więc zapytał, czy Steffi chce porozmawiać. Nie chciała. Prosiła, by ją trzymał w swoich objęciach. Mocno. Mocno i długo. Pomyślał wtedy, że ma przy sobie ideał kobiety. Był szczęśliwy!
    Leżeli w półmroku i odpoczywali. Jemu chciało się pić, ale nawet nie drgnął. Po pewnym czasie wydało mu się, że jego ukochana śpi – tak równy i spokojny miała już oddech. Ale poruszyła się i szepnęła, że musi do toalety.
    - Może weźmiemy wspólny prysznic? - zasugerował obejmując ją mocniej i całując we włosy.
    - Nie, nie. Pójdę do siebie.
    - Ale wrócisz? - zaniepokoił się.
    - Wezmę tam prysznic i wrócę – obiecała.
    Stojąc w drzwiach patrzył w ślad za Steffi – jego Steffi – zwinną i lekką, gdy naga biegła na paluszkach aż do drzwi swego pokoju. Nie mógł oderwać oczu od wdzięcznej postaci. Wszystko w niej było takie... takie idealne!
    Zdjął spodnie i poszedł do łazienki. Po szybkim prysznicu (najzimniejszym, jaki mógł wytrzymać) zastanowił się, stojąc przed lustrem, czy czasem się nie ogolić. Zarost był ledwie widoczny, ale już wyraźnie wyczuwał pod palcami jego szorstkość. Sięgnął po maszynkę. Ile miał czasu? Po powrocie do sypialni ponownie założył spodnie. Może niepotrzebnie, jednak nie chciał swego dziewczątka przestraszyć, niech nie myśli, że... Ma czas. Nie musi się śpieszyć. Był pewien, że dziewczyna jest już bez reszty jego i serce śpiewało radosny rytm. Poczuł nagły głód. Czy Steffi też może być głodna? W kuchence otworzył wino i nalał po pół kieliszka. Naprędce zrobił kilka kanapek, pochłonął dwie pierwsze, zanim uszykował więcej. Wyjął butelkę soku pomarańczowego i nalał do wysokich szklanek, jedną opróżnił natychmiast i znów napełnił.
    - Liam?
    Nie zauważył, kiedy nadeszła. Miała na sobie maleńkie białe majteczki, poza tym była naga, na piersiach lśniło kilka kropelek wody, może spadły jej z włosów? Podszedł szybko, by spić je jak ze źródła. Zarzuciła mu ręce na szyje i przylgnęła całym ciałem.
    - Było mi cudownie – szepnęła.
    - Cieszę się.
    - Czy zawsze tak jest?
    - Nie, nie zawsze. Czasem jest jeszcze lepiej. A czasem wręcz fatalnie. To zależy od nas. Od naszego uczucia i zaangażowania.
    - Nie wierzę. Nie może być lepiej.
    Ucałował ją delikatnie. W głębi duszy był z siebie dumny.
    - Zrobiłem małą przekąskę. Zjesz troszkę? - podał jej kieliszek wina. - Za nas. Za naszą miłość – powiedział, wolną ręką gładząc ją po włosach. - Kocham cię jak wariat. Nigdy tak nie kochałem. Jesteś moją jedyną prawdziwą miłością. Tak. Tak właśnie jest. Tylko ty się liczysz – bał się, że zapyta go o przeszłość, a inne kobiety. Nie chciał o nich mówić, a jednocześnie wiedział, że nie będzie kłamał. Nie jej.
    Nie zapytała. Intuicja wiedziała, że nie powinna. - Zjemy w kuchni – zadecydowała, zmieniając temat. Krępowała ją własna nagość, musiała się przemóc. Steffi upiła troszkę wina. - Za nas. Za naszą miłość – powtórzyła za Liamem, siadając przy stole. Nie była specjalnie głodna, ale zjadła dwie kanapeczki, Liam pochłonął resztę. Pili wino i sok. I cieszyli się swoją bliskością. Nie mógł się na nią napatrzyć, nacieszyć.
    - Jesteś taka cudowna! Zostań ze mną na zawsze. Nie wyjeżdżaj. A raczej pojedź ze mną do Włoch. Bardzo nalegam.
    Posmutniała.
    - Nie, nie nalegaj. Takie rozwiązanie jest poza moim zasięgiem. Przecież znasz poczucie obowiązku. Nie mogę zawieść rodziny. Ty też byś nie mógł.
    - Różnie bywa – zgodził się ze Stefcią. - Rozumiem cię, a jednocześnie czuję, jakbym coś tracił. Nie mogę i nie chcę wypuścić cię z moich ramion. Mam pewność, że będziesz ze mną szczęśliwa. I tylko ze mną. Moje siostry... Barbro jest w przededniu rozwodu. Alice jeszcze nie, ale nie jest szczęśliwa w tym małżeństwie. Ma synka, więc pewnie dla niego usiłuje utrzymać to małżeństwo. Szarpią się jak jakieś narowiste konie... A nam będzie dobrze. Nam się ułoży. Mam tę pewność. Nie mogę pozwolić na to, byś mi zaginęła gdzieś w tej swojej Polsce. Dlatego z tobą jadę. Chcę zobaczyć, przekonać się jak tam jest. Czy jesteś tam bezpieczna. Czy jesteś bezpieczna beze mnie. I czy jesteś szczęśliwa... Chcę umieć sobie potem ciebie wyobrazić – ciebie we własnym domu, ogrodzie, miasteczku. Ciebie pod polskim niebem, gdziekolwiek będziesz. I gdziekolwiek ja będę. Jesteś moja. Jesteś moją najukochańszą kobietą. Nie pozwolę ci o mnie zapomnieć. Chcę, abyś zawsze była ze mną. Nigdy wcześniej tego nie czułem. I nigdy wcześniej nie składałem takich deklaracji. Wręcz bałem się trwałego związku.
    - Liam, przecież ty mnie wcale nie znasz!
    - No co ty opowiadasz! Masz pieprzyk na lewym udzie. Czy ktoś jeszcze o tym wie? - próbował żartować.
    - A tu mam jeszcze dwa takie pieprzyki – wskazała na swoje sutki.
    Natychmiast był przy niej. Przykląkł, aby je całować. Później porwał Steffi na ręce, by jak najszybciej ułożyć w pościeli. Nawet światła w kuchence nie zgasił.
    Poddawała się jego dłoniom i ustom, wychodziła naprzeciw. Mruczała coś po polsku, nie rozumiał, ale był pewien, że jest to coś miłego i dobrego. Chwilami wyczuwał jej jakby zatrwożenie, może nieśmiałość, niepewność, na szczęście umiał usunąć to swoimi pieszczotami. Zsunął z niej majteczki. Znów była drżąca i wilgotna, niewiarygodnie spragniona jego ciała. Wpiła paznokcie w skórę na jego plecach.
    - Liam! Liam!
    Na chwilę przykrył ją sobą.
    - Błagam, Liam!
    Całował ją, niespiesznie zsuwając się coraz niżej. Wiła się pod nim, powtarzała jego imię, zaciskała dłonie na jego ramionach. Jęczała i ponaglała, choć nie wiedziała, czego się ma spodziewać. Wreszcie dotarł do najwrażliwszego miejsca ustami, mocno przytrzymując jej biodra, gdy chciała mu uciec. Ledwie nad sobą panował. Ten niepowtarzalny zapach kobiety... Tętno mu oszalało! Prężyła się pod nim, błagał o coś po polsku, usiłowała zacisnąć uda. Nie pozwolił. Pieścił ją językiem, pił z niej, upajał się zapachem, drżeniem, całym jej zachowaniem. Zwalniał, by przedłużyć czas ekscytujących doznań. Wyraźnie poczuł moment, w którym osiągnęła orgazm, słyszał jej krzyk i głośny szloch. Nie przestawał, jedynie był łagodniejszy. Jeszcze przez chwilę tłumił to niesamowite napięcie, zanim wrócił, by ją ciasno objąć i przytulić.
    - Jesteś moja! Jesteś tylko moja!
    Pozwolił Stefci odpocząć w ciszy, a później po szwedzku opowiadał jej, jak ją kocha. Nie rozumiała, ale wyczuwała jego intencje, domyślała się słów. Później znów pieszczotami doprowadzić ją do orgazmu. A ona szlochała i wołała jego imię. Obserwował jej twarz. Chciał wiedzieć, które pieszczoty sprawiają jej najwięcej przyjemności. Patrzył w ciemne, przepastne oczy i przesypywał czarne włosy między palcami. Chłonął jej zapach, upajał się nim.

    - Ty też możesz mnie tak pieścić. Jeśli oczywiście chcesz. A chcesz? Mogę zdjąć spodnie?
    Rozebrał się do naga, a ona z wypiekami na twarzy, po raz pierwszy w życiu oglądała nagie ciało dorosłego mężczyzny.
    - Naucz mnie – poprosiła, więc Liam pokierował jej rękoma.
    Była zdumiona tym, że dotykanie mężczyzny sprawia jej taką przyjemność. Delikatność Stefci rozpalał w nim niesamowite pożądanie, miał szybciej wytrysk, niżby sobie życzył. Cała ta noc była szalona, nieprawdopodobna, zupełnie inna, niż z kobietami z przeszłości. Odrzucał tamte kobiety, nie chciał wspominać ani porównywać. Liczyła się tylko jego Steffi. Pieścili się wzajemnie, po niemal krańcowe wyczerpanie.
    Wstali gdy już minęło południe. Liam nie zapomniał zapytać, jak się jego ukochane dziewczątko czuje, czy wszystko w porządku, może przypadkiem coś ją boli. Zamówili posiłek do pokoju, Stefcia koniecznie chciała jajecznicę na maśle. Z bułeczką. I duuużo mocnej, słodkiej kawy z mlekiem.
    - Po śniadaniu musisz wziąć gorącą kąpiel – przykazał Liam.
    - A to dlaczego? Wolę prysznic.
    - Dla własnego dobra, moja ty mała buntowniczko! Tej nocy pracowały takie twoje mięśnie, które są rzadko używane. Możesz mieć zakwasy. Kąpiel jest lekarstwem. W zasadzie możemy wykąpać się razem.
    - A później posmaruję twarz kremami i będziesz omijał moje blizny. Koniecznie. Wczoraj nie posmarowałam i mam wyrzuty sumienia. A to dla ciebie chcę ładnie wyglądać.
    - Kocham ciebie. Kocham twoje blizny. Każdą najmniejszą kreseczkę. Kocham każdy twój, nawet najmniejszy, paznokietek. Kocham wszystko, co wiąże się z tobą.

    c.d.n.
    fot. Pixabay    


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz