środa, 16 lutego 2022

Cz.24. Lato 1975 r. Göteborg - u Liama.



STEFCIA Z WIERZBINY - © Elzbieta Żukrowska
Cz.24. Lato 1975 r. Göteborg - u Liama.
Budynek hotelu był stary, jeszcze przedwojenny, ale ładnie odnowiony i otoczony zielenią. Nad budynkiem górował spory neon „HOTEL R&R”. Liam podjechał nie do głównego wejścia, ale z boku budynku, gdzie drzwi były bardzo szerokie, chyba dla dostawców. Momentalnie przy samochodzie zjawił się młody człowiek w służbowym uniformie . Liam coś mu po szwedzku wyjaśniał przez chwilę i dał do ręki kluczyki od samochodu. Następnie poprowadził Stefanię labiryntem korytarzy do windy. Stefania, była zażenowana niezwykłą dla niej sytuacją. Ściskała w dłoni rączki torebki, ciężkiej, bo ze słownikiem w środku, i chyba ze dwa razy poprawiła niezdarnie kapelusz. Co ona tu robi? Sama do mieszkania mężczyzny? Chyba zupełnie zwariowała! Wjechali na szóste piętro. Gdyby ktoś zapytał, jakiego koloru są chodniki na korytarzu – to by nie wiedziała. Trzęsła się jak osika. Liam otworzył jedne z drzwi kluczem i gestem zaprosił Stefanię do środka. Weszła niepewna, w zasięgu wzroku znalazła fotel i zaraz z ulgą na nim usiadła – była w salonie. Liam znikł na chwilę, wrócił ze szklankami wody z lodem i usiadł na sąsiednim fotelu.
- Steffi, kochanie, przecież jesteś ze mną. Przecież to ja, twój Liam. Nie bój się.
„Jaki mój? Jaki mój?”
- Muszę zadzwonić do ojca – przypomniała.
Pukanie do drzwi i Liam wpuścił do środka pracownika wraz z wózkiem bagażowym. Osobiście zadbał o właściwe ustawienie bagaży. Ledwie pracownik wyszedł, a zjawiły się dwie pokojówki z naręczem pościeli, ręczników i ze świeżymi kwiatami. Liam wskazał im jeden z pokoi.
- To mój najlepszy. Mam nadzieję, że się tobie spodoba. Jest z łazienką. Czy masz już ochotę na przekąskę?
Stefania nadal ściskał paski torebki, jakby nie mogła jej odłożyć na bok. Wodę wypiła duszkiem, choć aż cierpły jej zęby.
- Poproszę jeszcze – powiedziała wyciągając rękę ze szklanką, w której nadal były resztki lodu. - A jeść na razie nie chcę.
- Może lepiej sok albo kawę? Może drinka? Odrobina alkoholu podziałałaby rozluźniająco... Myślę, że do ojca zadzwonisz po siedemnastej. Może tak być?
- Nie, nie. Woda wystarczy. I muszę się z tobą rozliczyć. Zaraz. Jak najszybciej. Dobrze, po siedemnastej – całkiem przytomnie odpowiedziała na kolejne pytania.
Przyniósł jej świeżą szklankę wody. Stefania wreszcie rozejrzała się po salonie. Jasne meble, to jest szafa pełna książek, szafka pod telewizor i druga szafka, a raczej komoda z szufladami, jasny gruby dywan, kilka dużych kwiatów w doniczkach na podłodze, dwie identyczne kanapy w jasnopopielatym kolorze, podobnie jak cztery fotele. Duży telewizor, jakiś sprzęt grający, nie znała się na tym. Na ścianach obrazy o tematyce marynistycznej. Dość wysoka ława-stół. I to wszystko. Ściany wysokie na około trzy i pół metra. Piękne koronkowe firany w obu dużych oknach i do tego jasnoszare, ozdobnie upięte zasłony. Minimalizm, żadnych ozdób mówiących o właścicielu. I dużo wolnej przestrzeni. A ktoś opowiadał, że w Szwecji nie wiesza się firan...
Dostała wodę, którą znów wypiła duszkiem.
Z pokoju przeznaczonego dla Stefci wyszły pokojówki, jedna o coś zapytała Liama, on odpowiedział z uśmiechem i panie na dobre opuściły apartament.
- Chodź, zobaczysz swój pokój – zaproponował. - Która walizkę chcesz do środka?
Nie próbował jej obejmować, przytulać, całować. Zachowywał się jak przystało na gospodarza domu. Stefania kilka razy głęboko odetchnęła. Może będzie dobrze.
- Tu masz toaletę, możesz się odświeżyć, a ja pójdę na chwilę do biura. To te drzwi koło windy. Gdybyś czegoś potrzebowała, na przykład wody lub jedzenia, to wszystko znajdziesz w lodówce. Nikt tu nie będzie przychodził, za to ty możesz zajrzeć w każdy kąt mego królestwa.
- Zaczekaj, Liam – powstrzymała mężczyznę – rozliczenie. Muszę się zaraz z tobą rozliczyć. Strasznie mnie to dręczy.
Liam wyjął z kieszeni spodni portfel, a z niego karteluszek z podpiętymi paragonami.
- To tu sobie popatrz, a ja na razie lecę – powiedział. - Myślę, że za jakieś pół godziny będę z powrotem. Poradzisz sobie?
Pochylił się, pocałował ją w czubek nosa i wyszedł.
Stefania dopiero teraz weszła do środka przeznaczonego dla niej pokoju i rozejrzała się. Był przestronny. Dwie szafy, łóżko, stolik z fotelami, pod oknem biureczko z tapicerowanym krzesłem, świeże kwiaty w wazonie na stoliku i kwitnące doniczkowe na oknie. Zasłony w kwiaty, brak firany. Na ścianach dwa obrazy z kwiatowymi kompozycjami. Na biureczku dość duże stojące lusterko chyba w srebrnej ramce i nocna lampka. Taka sama na nocnej szafce przy łóżku. Miękki dywan w pastelowych barwach. A ściany kremowe. Minimalizm, ale taki bardziej przytulny.
Zaczęła od łazienki, bo pęcherz miała już przepełniony. Wzięła prysznic, zachwyciła się miękkością ręczników. Przebrała się w lekką szeroką spódnicę i białą koszulkę bez rękawków. Spódnica była trochę zgnieciona, ale machnęła na to ręką. Wysuszyła włosy własną suszarką. I wreszcie zajrzała w paragony. Rozszyfrowywała je bez problemu pomimo szwedzkiego języka. Pamiętała, ile i co kupowała i w jakich sklepach. Jednak nie było paragonu ze sklepu z garsonką i całą tam kupioną resztą. Nie było też za alkohol, kwiaty i słodkości dla profesora Kiliana i jego żony. Sprawdziła jeszcze dwukrotnie – nie było! „A to łobuziak!” Najważniejsza dla niej wiadomość dotyczyła dolarów – po zwróceniu należności Liamowi – nadal będzie ich miała dość na kupno sportowego obuwia dla brata, ojca i dla siebie. „Ach, jeszcze masło i kawa.” Ale jak zmusić Liama, by przyjął pieniądze za te niedołączone do rozliczenia zakupy? Babcia kiedyś mówiła, że taktowna i nie pozbawiona talentu dyplomatycznego kobieta, jest w stanie wszystko załatwić, każdą sprawę przeprowadzić po swojej myśli. Co jeszcze nie oznacza, że ona jest taką kobietą. Położyła się na łóżku – co za wygoda! Skręciła się w kuleczkę. I ten zapach świeżości wokół niej. Nie czuła się zmęczona, jednak gdy na chwilę zamknęła oczy – natychmiast zapadła w sen.
c.d.n.
fot. Pixabay

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz