wtorek, 15 lutego 2022

Cz.23. Lato 1975 r. Pożegnanie. We dwoje. I nerwy, nerwy, nerwy!


 
STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska

Cz.23. Lato 1975 r. Pożegnanie. We dwoje. I nerwy, nerwy, nerwy!

Pożegnanie z Noemi było zroszone łzami – Francuzka się rozpłakała, przytulała Stefanię i całowała bez końca, Viggo starał się ją uspokoić. Wreszcie wymieniły adresy i numery telefonów, a Stefania musiała obiecać, że przyjedzie do Francji kiedy to tylko będzie możliwe.
- Przyjedziesz do mnie na wakacje, a ja ci pokaże prawdziwą Francję, nie tą dla turystów. U mnie będziesz mieszkać i będziemy dużo rozmawiać. I przypomnij mi jeszcze raz to słowo... No wiesz, które.
- Bambaryła.
- Tak jest!
Chłopcy znieśli razem bagaże, a było ich całkiem sporo!
- Pojedziemy najpierw do mnie, bo to po drodze – oświadczył Liam, kiedy już ujechali za dwadzieścia kilometrów. - Mieszkam w apartamencie w moim hotelu i obok mam biuro. Muszę jeszcze coś załatwić. A poza tym przepakujesz się. Kupiłem dla ciebie komplet neseserów, będzie ci z nimi o wiele wygodniej. Jest jeszcze jedna sprawa, ale aż się boję mówić...
- To coś strasznego? - patrzyła na niego z uśmiechem.
- Naprawdę boję się mówić...
- Liam! Nie denerwuj mnie!
- Do Polski będziesz mogła popłynąć najwcześniej w poniedziałek. Nie ma biletów. Wycieczki. Wszystko wysprzedane.
- Nabierasz mnie.
- Niestety, nie. Moja asystentka już od kilku dni usiłowała coś znaleźć, obojętnie z którego portu i do którego w Polsce. Najwcześniej w poniedziałek, a następny rejs w czwartek. Proszę – zostań do czwartku. Błagam!
Stefania siedziała ze spuszczoną głową. Zrobiło się jej gorąco. I bardzo przykro. W domu na pewno na nią czekają, a już w szczególności babcia. Tymczasem taka niemiła niespodzianka. Nie zadbała wcześniej. Zupełny brak odpowiedzialności! Babci będzie na pewno bardzo, niewymownie przykro, bo przecież zaraz przyjedzie profesor Rafalski z żoną...
- A nie zdarza się, że ktoś w ostatniej chwili rezygnuje?
- Zapewne się tak zdarza... Chcesz spróbować?
- No nie wiem... Mam mieszane uczucia...
- Może zadzwonisz ode mnie do rodziny i wyjaśnisz, co się stało. Przecież zrozumieją. A ja będę miał kilka dni na pokazanie ci Szwecji.
- Nie wiem. Mam mętlik w głowie – powiedziała po polsku, a później z trudem przełożyła to na angielski.
- Nie stresuj się. Jestem hotelarzem. Nie będziesz musiała spać pod mostem – zażartował.
- Ty naprawdę nie wymyśliłeś tej sytuacji?
- Nie, nie wymyśliłem. To tylko zbieg okoliczności. Nie ukrywam, że dla mnie bardzo szczęśliwy.
- Muszę się napić. Cała jestem rozdygotana.
- A masło i kawę kupimy w poniedziałek, w dzień twego wyjazdu. Zaraz się zatrzymam i podam ci wodę, bo na razie nie mogę dosięgnąć.
Stefania była bliska łez. Nie spodziewała się takich komplikacji. Nie przypuszczała, że będą jakiekolwiek kłopoty z biletem.
- Jeszcze się z tobą nie rozliczyłam. Podsumowałeś już paragony? Musimy się rozliczyć zaraz po przyjeździe do ciebie. Bo znów zapomnę. Co się ze mną dzieje...
Milczeli chwilę, aż Liam zjechał na parking przy stacji paliw.
- Może kupię ci kawę, albo jakiś sok?
- Nie, Liam, nie. Woda wystarczy. I tak jestem rozdygotana.
- Chyba się już nagrzała, nie będzie smaczna – podał Stefci odkręconą butelkę. Piła przez chwilę drobnymi łykami. - Jesteś ciągle w stresie, widzę to po twojej twarzy. O czym tak pilnie myślisz?
- Nie lubię być w sytuacji bez wyjścia. I nie lubię zawodzić ludzi, a już w szczególności swoich bliskich.
- Przecież to nie twoja wina!
Popatrzyła na Liama smutnymi oczyma. Nie jej? A czyja? Nie zadbała, nie pomyślała, nie zarezerwowała... A tu nie było stryja Beli, który o wszystkim myślał z wyprzedzeniem i umiał załatwić to, co dla innych było niemożliwe.
- Moja. Mogłam wcześniej zatroszczyć się o bilet. Mniej więcej już po pierwszym tygodniu wiedziałam, kiedy będzie powrót. I nic nie zrobiłam. Jestem nieodpowiedzialna. Nie mogę sobie wybaczyć.
Liam przysunął się do Stefani i objął ją ramieniem.
- Będzie dobrze – zapewnił, ale jej wydało się, że jakoś tak bez przekonania. Pocałował dziewczynę we włosy, a ona natychmiast odepchnęła go ręką.
- Daj spokój. Cała jestem aż spanikowana... Pojedziemy do ciebie, a tam okaże się, że nie ma wolnych pokoi i będę musiała spać w twoim apartamencie...
- A skąd wiedziałaś? Dokładnie tak będzie. Już tak jest. Zawsze trzymamy kilka pokoi dla VIPÓW, właśnie przyjechali...
- Pewnie z Emiratów Arabskich. To już wolę pod mostem.
- Nie. Rosjanie. A w zasadzie Gruzini. Będą pić i głośno się bawić. Gościliśmy ich już kilka razy, na razie wszystko w granicach przyzwoitości. Lubią śpiewać. Mieliśmy też Rosjan, którzy zdemolowali nam trzy pokoje. Coś okropnego. Od tamtej pory nie mamy dla nich miejsc.
Stefania napiła się jeszcze raz i oddała Liamowi butelkę.
- Chciałabym przespać ten koszmar i obudzić się już w poniedziałek. Ale trochę się uspokoiłam. Zadzwonię do taty i postaram się wszystko wyjaśnić. Na razie i tak nie wie, gdzie i kiedy ma po mnie wyjechać. Przecież się z tym sama nie zabiorę. Chyba przesadziłam z zakupami. Mam nadzieję, że już kupił auto. Jeśli nie – wyjedzie po mnie stryjek. W Polsce jest trudno kupić dobre auto. Już od kilku miesięcy szuka. O mój Boże, ja się dalej cała trzęsę! – zakończyła po polsku.
- Jedziemy, moja droga, a ty się wcale nie martw, bo wszystko będzie dobrze. Sama się zaraz przekonasz.


c.d.n.
fot. Pixabay

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz