poniedziałek, 14 lutego 2022

Cz. 22. Lato 1975 r. Szwecja. Pierwszy pocałunek. Wiking

 


STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska


Cz. 22. Lato 1975 r. Szwecja. Pierwszy pocałunek. Wiking

Liam tego wieczora parę razy usiłował zbliżyć się do Stefani, ale intymność już nie powróciła. Nawet gdy tańczyli. Byli jakby na dwóch brzegach rozdzieleni rzeką. Jednocześnie Stefcia, po tej w sumie dość krótkiej rozmowie, czuła, że bardzo się oboje do siebie zbliżyli i miała ochotę opowiedzieć mu o sobie detalicznie wszystko, zaufać, zwierzyć się. Zawierzyć.„ Bzdura! Nie będę się spowiadać przed żadnym chłopakiem.” Ale Liam nie był już dla niej pierwszym z brzegu chłopakiem, a dorosłym, odpowiedzialnym mężczyzną. Serce trzepotało w klatce żeber – bardzo chciała móc powiedzieć o Liamie, że jest jej mężczyzną. Nigdy wcześniej nie miała takich pragnień. Nawet w stosunku do Marka. Coś się zmieniło.
- Mam ochotę na piwo – zakomunikował Martinus. Rzadko się odzywał, za to często uśmiechał.
- Tu piwa nie ma i nie będzie – przystopował go Viggo.
- Później pojedziemy do mnie, to się napijesz do woli – zapewnił Thorsten.
Siedzieli na tarasie do późna, żartowali, opowiadali dowcipy i różne historie z życia, radośnie się przy tym zaśmiewając. Liam od czasu do czasu dotykał ramienia Stefani, gładził, a nawet pocałował. Trochę tańczyli, ale tak jakoś bez zapału. Liam – czuła to! - ciągle ją obserwował. Nawet w tańcu. On jeden niechętnie podniósł się z leżaka, gdy przyszła pora rozstania.
- Odprowadź mnie do samochodu – poprosił cicho, obejmując ją ramieniem i na moment przytulając twarz do jej policzka. Wieczór był ciepły, wiatr ledwie poruszał drobnymi gałązkami. Taki w sam raz dla zakochanych...
Przy maszynach chłopcy zapalili papierosy – z wyjątkiem Liama. Ku zdziwieniu Stefani zapaliła także Noemi. Jeszcze chwilę rozmawiali, umawiali się na jutro, Noemi przypomniała o przyjeździe matki i o tym, że nie będzie miała dla chłopaków czasu. Liam pożegnał się ze Stefanią długim pocałunkiem w usta – aż zabrakło jej tchu!
- Cudna moja! - szepnął jej do ucha. A później dodał: - Zapomniałem, a mam coś dla ciebie – wyjął przez otwarte okno samochodu i podał jej niewielkie pudełeczko z niebieską kokardką.
Stefania nie spieszyła się z powrotem do pokoju, jeszcze pomachała ręką chłopakom na odjezdne.
- Co dostałaś? - napadła ją zaraz Noemi.
- Tajemnica! - przytuliła pudełeczko do piersi w obronnym geście. Nie chciała tak od razu pokazać Noemi, nie miała pojęcia co to jest, obawiała się nawet kompromitacji.
Okazało się, że był to drewniany wiking, ale bez brody, za to z długimi związanymi w kitkę włosami. Na głowie miał hełm z rogami, a przy pasie krótki miecz. Natomiast jego twarz była zdumiewająco podobna do Liama. Osiągnięcie takiego podobieństwa w drewnie jest niemal niemożliwe, ktoś się musiał nad „laleczką” bardzo namozolić, tym bardziej, że była taka mała, nie miała więcej niż piętnaście centymetrów. „Wydaje mi się” - zlekceważyła swoje spostrzeżenie. Noemi przybiegła do niej z samego rana, jeszcze przed śniadaniem.
- I co dostałaś? Co ci dał? - była ogromnie ciekawa.
- Wikinga – powiedziała Stefania, podając jej figurkę.
- Ale to wypisz-wymaluj Liam! - wykrzyknęła Francuzka ledwie rzuciwszy okiem na ludzika.
- Wydaje ci się.
- Ależ nie! - upierała się Noemi i zaczęła wymieniać szczegóły – uniesienie brwi, skrzywienie ust, „diabliki” w oczach.
- Ale ty jesteś drobiazgowa. Ja nic takiego nie widzę. A co to są te diabliki w oczach?
- Zazdroszczę ci. Mnie Thorsten nic na pamiątkę nie dał.
- Ma jeszcze czas. Obiecał przywieźć zdjęcia, może nawet dziś, najdalej jutro. Co to za diabliki?
- Dziś mnie nie będzie. Urywamy się z mamą na zakupy, a może nawet będę z nią nocować. Ma zarezerwowany hotel, ale nie pamiętam, gdzie. Nieważne. Ale Liam znalazł ci prześliczną pamiątkę, chyba abyś pamiętała, że miał przodków wikingów. A to podobieństwo jest bardzo szczególne! Diabliki to taki szczególny błysk, gwiazdy w oczach, nie wiem, jak to wyjaśnić. Chłopak, który patrzy na ciebie w specjalny sposób i już wiesz, że najchętniej to by ciebie zjadł.
- Ale wymyśliłaś. Oczy wikinga są za małe, by w nich jeszcze diabliki siedziały! Ja nic nie widzę – powiedziała Stefcia lekko naciągając prawdę – bo i ona te diabliki widziała.
Tego dnia chłopcy nie przyjechali. Natomiast mamę Noemi Stefania widziała tylko w przelocie. A następnego dnia już myślała o spakowaniu się. Ale jak się tu pakować, skoro w planie były jeszcze zakupy? Przed kolacją profesor przysłał po Stefanię jedną ze swoich asystentek i długo mówił, a w zasadzie pouczał, jak ma dalej dbać o swoją twarz. choć niby już wszystko wiedziała. A w razie gdyby stało się coś złego – ma natychmiast się z nim skontaktować.
Wychodząc przez sekretariat poprosiła siedzącą tam panią o pięć kopert. W pokoju zaadresowała je do samej siebie, do Wierzbiny. Zaadresowane zaniosła do Viggo.
- Masz do mnie pisać raz lub dwa razy do roku. Koniecznie. I nie zgub tych kopert. A na tej kartce napisz mi swój adres. Telefon domowy też. Chcę być z tobą w kontakcie, tak na wszelki wypadek. Może jeszcze przyjadę do Szwecji, to cię odnajdę.
- A Liam?
- No właśnie. Może czasem przemycisz mi jakąś wiadomość o Liamie. Jednak nie mów mu o tych kopertach, nie wspominaj nawet. Nie wygadaj się! Obiecujesz?
- Dobrze. Obiecuję.
Przed wieczorem przyjechali wszyscy czterej panowie. Byli w dobrych humorach, śmieli się z byle czego. Jedynie Liam momentami popadał w zadumę, ale zaraz się z tego otrząsał i żartował na równi z innymi. Wróciła Noemi i znów brylowała, szczęśliwa, że Thorsten wyraźnie ją adoruje.
Stefania z jednej strony tęskniła za domem, a z drugiej i jej szkoda było rozstawać się z Liamem. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest o krok od zakochania. Już teraz wiedziała, że będzie za chłopakiem tęsknić. Stryj Bela miał rację, niepotrzebny jej związek z obcokrajowcem. Po co sobie utrudniać życie? Trochę potęskni i jej przejdzie. Niepodtrzymywany ogień zgaśnie. Tak sobie myślała. Ale to był chłopak, który ją pocałował. Pierwszy pocałunek... Tego się chyba tak łatwo nie zapomina... I wyznał miłość... Nawet jeśli to było mocno naciągane – to i tak sprawiło jej wielką przyjemność. Nigdy nie zapomni Liama!
Thorsten przypomniał sobie, że przywiózł zdjęcia, poszedł po nie do motocykla, po chwili wspólnie oglądali i znów zaśmiewali się do łez. Zdjęć było dużo, bo od razu po tyle odbitek, ile osób było na zdjęciu. Ale na jednym Stefania była sama i dodatkowych odbitek nie było...
- Podpisz mi to zdjęcie – poprosił Liam.
- Nie! To moje. Jest tylko jedno.
- Ty masz siebie w lustrze każdego dnia, a na tym zbliżeniu jesteś taka cudowna. Proszę, Steffi. Bardzo proszę.
I Stefania ustąpiła, bo jakoś nie wypadało inaczej. Miała jednak ochotę trochę złośliwie zapytać, czy ma dużą kolekcję takich zdjęć swoich byłych... Jakoś się powstrzymała.
- Przecież można zrobić dodatkowe odbitki – wypalił Martinus.
- To prawda. Ale tu chodzi o podpis – objaśnił Viggo. - Dobrze myślę? Ale odbitki zrób. Jakoś je dostarczę do naszej Steffi.
- Czy mógłbym jutro być twoim kierowcą i tragarzem na tych zakupach? - dopraszał się Liam. Stefania z pewnym wahaniem wyraziła zgodę. Umówili się zaraz po obiedzie.
- Ale czy ty choć raz byłeś na zakupach w kobietą? To może być trudne przeżycie! - zażartowała z uśmiechem.
- Nie, nigdy nie byłem. Choć może kiedyś z siostrą... Natomiast wiele razy słyszałem i teraz jestem tego bardzo ciekaw.
- To będą duuuże zakupy.
- O, zapowiada się ciekawie. A będę mógł od czasu do czasu ingerować? Na przykład doradzać. I koniecznie oglądać, gdy wychylisz się z przymierzalni.
- Myślę, że się dogadamy, a asortyment zapewne cię zaskoczy.
- To znaczy?
- W pierwszej kolejności kosmetyki. Będzie ich dużo. Następnie artykuły spożywcze, a tym masło solone, kawa, jakieś słodycze. I jeszcze parę szmatek dla mnie i dla babci, a dla ojca i brata dżinsy. I koniecznie cygara dla stryja, takie bardzo dobrej jakości. A na promie mam kupić alkohol, stryj Bela zapisał mi jaki.
- Stryj? Kto to jest stryj Bela?
- Brat mojego ojca. A jednocześnie mój wielki przyjaciel. To dla niego te cygara.
- Stryj przyjaciel... To ciekawe.
- Mam kilka zdjęć w pokoju. Takich rodzinnych.
- Pokażesz mi?
Na drugi dzień Stefania uzgodniła z personelem swój wyjazd z kliniki na zakupy. Tak na wszelki wypadek, aby jej nikt nie szukał. W dużej mierze była już spakowana, dzięki czemu wiedziała, że na artykuły spożywcze będzie musiała dokupić jakąś torbę.
Liam przyjechał przed czasem, musiał chwilę na nią poczekać, bo chciała się po obiedzie przebrać w coś super lekkiego i wygodnego do zdejmowania przy ewentualnych przymiarkach. Mężczyzna zawiózł ją do eleganckiego sklepu w centrum i dosłownie po chwili Stefania wiedziała, że to nie jest jej półka. Tam, gdzie kupowała poprzednio ceny – na takie same produktu – były niższe o trzydzieści, a nawet o pięćdziesiąt procent. Liam chciał protestować, ale nie ustąpiła i musiał ją zawieźć do znanego już jej sklepu. Kazała mu usiąść i spokojnie poczekać. Nagle oprzytomniała – przecież nie ma koron szwedzkich! Musi najpierw wymienić pieniądze w banku.
- Spokojnie. To nawet lepiej. Ja będę płacił, a potem się rozliczymy. Może nie będziesz musiała sprzedawać wszystkich dolarów. Bardzo dobrze się stało – zapewnił ją Liam.
Stefania pokręciła głową, ale musiała się zgodzić z tym, że to dobre rozwiązanie. Oprócz kosmetyków dla siebie, kupiła babci i cioci Basi perfumy, a dla Kamila podobno jakieś rewelacyjne szampony, odżywki i kilka opakowań henny w różnych kolorach. Na wyższym piętrze była damska bielizna. Stefania, choć mocno skrępowana obecnością mężczyzny, jednak i tu dokonała dość obfitego zakupu.
- Może tu więcej jest takich tanich sklepów – powiedziała, gdy z pakunkami szli w stronę parkingu.
- Zostawimy to w samochodzie i przejdziemy się. Może rzeczywiście coś jeszcze dla siebie wypatrzysz. Ale te dżinsy to chyba tylko w centrum.
I rzeczywiście „coś” wypatrzyła. Dosłownie kątem oka dojrzała wiszącą w witrynie sklepowej garsonkę. Zatrzymała się tylko na moment, dosłownie na mgnienie, popatrzyła uważniej, ale zaraz ruszyła dalej. Lecz Liam zareagował bardzo stanowczo i po męsku – chwycił Stefanię za rękę i niemal wciągnął do sklepu. W efekcie jego rozmowy z dwoma ekspedientkami pokazano dwie garsonki, jedną ciemnozieloną, a drugą czarną. Takiej popielatej jak na wystawie w rozmiarze Stefanii nie ma już w sklepie, spodziewają się ich za jakieś dziesięć dni. Natomiast te dwie powinny być idealne. Stefcia czarną zdecydowanie odrzuciła, natomiast druga ją zainteresowała, ale jaka jest cena?
- Nie patrz na cenę, a patrz w lustro. Przymierz – nalegał Liam.
Garsonka leżała na niej doskonale, ale aż się prosiła o coś jasnego pod spód. Sprzedawczyniom nie trzeba było tego dwa razy mówić – jedna z nich przyniosła kremową bluzkę, wprost idealną do zielonego kompletu.
- Pani cię pyta, czy może wolisz białą – dopowiedział Liam. - A najlepiej weź obie. I tak przyda ci się coś na zmianę.
W chwilę potem pojawiły się buty i torebka oraz jedwabny szal. Buty zostały odrzucone, reszta kupiona. Stefania nie miała pojęcia, ile za wszystko zapłacił Liam, bo załatwił to gdy się przebierała w przymierzalni.
- W zasadzie to nie wiem, co zrobić – powiedział, gdy znów szli do samochodu. - Ty tak pięknie w tym wyglądasz, że ja nie chcę, aby oglądali cię inni faceci.
- To może zacznę chodzić nago? Przynajmniej dopóki jest gorąco – zażartowała, patrząc na niego zalotnie. - Pojedźmy gdzieś napić się wody lub soku, jestem już bardzo zmęczona i spragniona. O, tam są jakieś stoliki na chodniku.
- Znam lepsze miejsca. Chodź. Powiedz mi, czy ty musisz być na kolacji w klinice? Przecież możemy zjeść na mieście. I będziemy mieli więcej czasu dla siebie.
Siedzieli w niewielkiej kawiarence, pili sok pomarańczowy, rozmawiali o rodzinie Stefani, bo Liam ją bardzo wypytywał. Był ciekawy jej ojca, brata i babci. Nawet stryja Beli. Opowieść od czasu do czasu powodowała wybuchy śmiechu obojga. Na stoliku leżał słownik polsko-angielski i angielsko-polski, z którym Stefania się nie rozstawała. Odczuwała brak Noemi, która zawsze śpieszyła z podpowiedzią brakującego słowa. Książka była już mocno sfatygowana i pełna zakładek z przypadkowych karteluszek. Rozmowa z Liamem obfitowała w przerywniki, gdyż i jemu czasem brakowało słowa. W gruncie rzeczy, choć to utrudniało rozmowę, bawili się tymi brakami, był to jeszcze jeden powód do śmiechu. Choć odpowiadała na wszystkie jego pytania, to w głowie kręciła się myśl o jutrzejszym rozstaniu. NIE CHCIAŁA rozstawać się z Liamem. Stał się dla niej bardzo ważny. Nie wiedziała, czy to już jest miłość, ale bardzo chciała zostać w Szwecji na jeszcze kilka dni. Z Liamem. I choć zaraz w myślach wyzywała się od nieodpowiedzialnych, bezmyślnych, to nadal chciała z nim być. Nie mogła tego powiedzieć, nie mogła dać mu znać, że i jej zaczęło na nim zależeć.
- A kiedy wyjdziesz za mąż? - zaskoczył ją pytaniem.
Patrzyła na niego z uchylonymi ustami.
- Nie wiem. Może w ogóle nie wyjdę – odpowiedziała z ociąganiem. - Żaden chłopak nie jest mną zainteresowany, więc nie ma o czy mówić.
- A ty? Ty nikim nie jesteś zainteresowana?
- Kiedyś byłam – powiedziała myśląc o Marku. - Jednak on był z kobietą i chyba nadal jest, więc nie starałam się wciskać między nich. Bardzo go lubiłam. Może nawet nadal lubię. Ale to nie była miłość. I już nie będzie.
- Steffi, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Już ci to mówiłem – ujął ją za rękę i wpatrywał się w oczy. Chciał, aby odczuła powagę chwili. - Nie wyobrażałem sobie, że można się tak zauroczyć, tak głęboko pokochać... - miał wzrok skrzywdzonego psa, a ona nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. - Nie uciekaj ode mnie. Dajmy sobie szansę. Ja wiem, że ty mnie nie kochasz, ale jeśli dziś się rozstaniemy przez całe życie możemy żałować tej decyzji. Wiem, że mnie nie znasz. Jestem uczciwym człowiekiem. I pracowitym. Mogę zapewnić ci życie o wysokim standardzie. Daj mi szansę, a przekonasz się, że zasługuję na miłość. Na twoje uczucie. Nie zawiodę cię. Ale nie zostawiaj mnie. Nie odchodź gdzieś w nieznane, a dla mnie niewyobrażalne. Mogę czekać na ciebie, aż skończysz studia. Jestem zamożny. Nie muszę pracować. Mogę cały czas poświęcić tobie. Możemy zamieszkać w dowolnym miejscu na ziemi. Pozwól mi być blisko. Nie zostawiaj mnie. Kocham cię, moja śliczna. Pierwszy raz tak naprawdę kocham. Nie porzucaj mnie dla niepewnego losu. Dam ci wszystko co mam. Całe moje serce.
Stefania topiła się jak lód na słońcu. Kręciła przecząco głową, ale już nie była taka pewna swojej decyzji. A jeśli rzeczywiście będzie żałować do końca życia? Może Liam ma rację? Zostanie z nim na kilka dni, na mniej niż tydzień. Jak to będzie przyjęte? A jeśli Liam uzna, że jest łatwą dziewczyną? Dopiero będzie żałować! Jechać, zostać, jechać zostać... W jej głowie był coraz większy mętlik.
- Nie wiem, Liam. Daj mi czas do jutra. Wiem, że jest mało czasu. Już się skłaniam do tego, by jeszcze dzień lub dwa pobyć z tobą, ale nie wiem, mam wątpliwości. Przecież tak naprawdę nie wiem, jaki jesteś. Boję się, że zrobię głupstwo, że będę żałować.
- Nie ufasz mi.
- Za mało cię znam. Nie wiem, czy mogę, czy nie mogę ufać. Staram się...
- Ale zaufaj, proszę.
Stefania nie miała biletu powrotnego, liczyła, że nie będzie problemów z kupieniem. Na drugi dzień – dzień wyjazdu z kliniki – Liam przyjechał zaraz po śniadaniu i przywiózł ładny bukiet róż, czekoladki oraz alkohol.
- Dla profesora i jego żony.
- Wcale o tym nie pomyślałam! Bardzo ci dziękuję.


c.d.n.
fot. z internetu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz