STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska
Cz. 27. Lipiec 1975 r. Göteborg.
Rozmowa z babcią – nowiny.
Połączenie z domem
dostała bardzo szybko, jednak ojca nie było, tylko babcia. Chyba
wpadła w słowotok, bo jak zaczęła opowiadać o tym, co w domu, to
nie mogła się zatrzymać. Ale zaledwie kilka spraw wydało się
Stefci naprawdę ważnych. Piotruś już drugi raz pobił się z
kolegami. Tym razem wrócił w porwanym ubraniu i z siniakiem na oku.
Poprzednio miał guza na czole i siniak w kąciku ust. Stefcia nie
wiedziała o tym wcześniejszym zajściu, choć zdarzyło się
jeszcze w maju. Druga ważna sprawa to wesele Hanki Kalinowskiej. We
wrześniu wychodzi za mąż i była wraz z narzeczonym zaprosić na
ślub. Babcia odniosła bardzo złe wrażenie co do tego młodego
człowieka. „Paw napuszony i zarozumialec. To nie jest mężczyzna
dla naszej Hani. Ale serce nie sługa... ”. Trzecia sprawa
dotyczyła ojca – za mało zajmuje się domem, badylarstwem i mocno
zaniedbuje Piotrusia. Aż Teresa się wścieka na nadmiar pracy dla
niej i grozi, że „rzuci wszystko w diabły”. Stryj Bela przestał
mieć wpływ na swego brata. To ostatnie zabrzmiało
niebezpiecznie...
- To kiedy przyjeżdżasz? - zapytała w
końcu babcia.
- Będę w domu w najbliższy wtorek. Prom
przypływa rano, ale nie wiem, o której dotrę do domu. Zapewne
wieczorem. Może nawet późnym wieczorem, bo zatrzymamy się gdzieś
na obiad lub kawę. Mój kierowca będzie musiał złapać chwilę
oddechu.
- No widzisz, a Edzio nadal nie kupił samochodu,
czyli będzie problem, bo Bela jest teraz w Austrii i nie wiadomo
kiedy wraca. Ale Edzio na pewno coś załatwi.
- Babciu, nic
nie trzeba załatwiać, bo ja już mam podwózkę. Nie słuchasz, co
ja mówię. Mam auto i kierowcę. Przyjadę do domu z Liamem, moim
chłopakiem. Liam zatrzyma się u nas na kilka dni, to go wszyscy
poznacie.
- Liam? Szwed?
- Tak. Babciu, ja się
zakochałam. Nazywa się Liam Rybbing.
Milczenie trwało
kilka sekund.
- I bardzo dobrze. Ale jak mi się nie spodoba
to przegonię go na cztery wiatry. Ma być chłopak do rzeczy, a nie
taki jak narzeczony Hani – ostro zakomunikowała babcia.
-
Jest do rzeczy. I bardzo go kocham, więc nawet jak będzie coś nie
fajnie, to go nie przeganiaj, a naucz kindersztuby. Ty to potrafisz.
- Bardzo się cieszę, że wreszcie wracasz, bo i
profesorstwo lada dzień zjedzie. A który pokój przygotować dla
tego chłopaczka?
- Myślę, że szary na piętrze. Babciu,
to nie chłopaczek. Liam ma trzydzieści jeden lat. Jest właścicielem
trzech hoteli i właśnie buduje czwarty.
- A pierścionek
zaręczynowy już ci kupił?
- Babciu!
- Ach,
przepraszam. Ale ty mi nie babciuj. Sama nie wiem, co ględzę.
Dobrze, że wracasz, bo tu bez ciebie wszystko w rozsypkę idzie.
Aha, i list do ciebie przyszedł, polecony, z jakiegoś banku z
Krakowa.
- A Piotruś jest teraz w domu? I co to za list?
Możesz go otworzyć i przeczytać?
- Piotruś jest w
Karolince. Wyjechał zaraz po tym ostatnim pobiciu. Poczekał tyle,
aby siniaki nieco zbladły. Chciał iść na piechotę albo
autostopem, ale nie pozwoliłam. Na szczęście pojawił się pan
Piwko, jechał w tamtą stronę, to zabrał i Piotrusia, i rower.
Dziadek Miecio obiecał, że zreperuje rower. A, i kazałam mu
poszukać szczeniaka dla Piotrusia. Ale nie jakieś maleństwo, tylko
jak urośnie to ma być duży, mądry pies. Czekaj, już otwieram...
- A twoje uczulenie?
- Czekaj, niech przeczytam...
Gdzie moje okulary... Nasz doktor powiedział, że za granicą już
jest na to lekarstwo i Bela ma poszukać. Poza tym może już
wyrosłam z tego uczulenia? Organizm się zmienia. Zobaczymy. W razie
czego będzie miał swojego psa w Karolince. On i tak chce się tam
do szkoły przenieść.
- Ojciec się nie zgodzi!
-
Ojciec nie będzie tu miał nic do powiedzenia, bo to ja z tobą
podejmiemy decyzję. Ojciec schodzi na psy. Och, jak mnie serce
boli... Codziennie modlę się za niego. Dobra, już czytam.
Chwila... Bank pisze, że jakieś nieporozumienie i rezygnują z
ciebie jako praktykantki.
- A po nocach płaczesz. Och, to
straszny kłopot dla mnie... Gdzie ja teraz się na miesiąc załapię?
A muszę mieć papier na uczelnię...
- Bo serce tak bardzo
boli... I … Ach, szkoda gadać. Przyjedziesz, to porozmawiamy. Po
prostu boję się, że nasza rodzina zejdzie na psy. Tereska aż na
mnie warczy, bo Edzio przestał jej pomagać. Dość, nie mówmy już
o tym. To mówisz, że się zakochałaś.
- Wreszcie się
zakochałam. Nie uważasz, że trochę późno?
- A o
praktykę to się nie martw. Ojciec załatwi ci coś na miejscu. Co
to? Musi być Kraków? I jeszcze jedno – kupiłam pięćdziesiąt
kurczaków, mamy kurnik. A w Karolince już są cztery prosiaki. Bela
chciał hodować indyki, ale Basieńka dostała histerii. Wiesz, w
sklepach zaczynają się pustki. Ludzie mówią, że nawet mydło
będzie na kartki, więc kup jakiś zapas w Szwecji. Kolejki już są
nieprawdopodobne, w sklepach coraz mniej towarów. Udało mi się
kupić dres dla Piotrusia, chociaż stałam w kolejce chyba ze dwie
godziny i tak dobrze, że znajoma mnie powiadomiła, wiesz, pani
Danusia z magla.
Rozmawiały wyjątkowo długo, a babcia
jeszcze kilka razy wracała do Edzia, tak bardzo bolało ją jego
postępowanie, zaniedbanie rodziny i obowiązków. Później Liam
wypytywał Stefanię o domowe sprawy, ale ona skupiła się głównie
na Piotrusiu, o nim opowiadała najwięcej. Także o pustoszejących
sklepach i kolejkach po wszystko. Wstydziła się mówić o ojcu. Ją
także rozbolało serce. Liam wyczuwał, że stało się coś bardzo
złego, że coś więcej niż Piotruś, bo jego ukochana już nie
tryskała radością. Widział, że dziewczyna mocno przeżywa
wiadomości z domu, jednak nie naciskał, nie próbował wysondować
tak do dna. Popatrywał na nią z troską. Zaproponował pójście do
klubu, do którego chodził najczęściej.
- Zjemy kolację i
się przejdziemy. To blisko. Rozerwiesz się trochę, poznasz nasze
zwyczaje. Poznasz też kilku moich przyjaciół, przypuszczam, że
będzie Viggo i Martinus. Może nawet potańczymy, bo dziś powinien
występować jakiś zespół.
- Liam, proszę – nie. Nie
chcę już wychodzić z domu. Było dużo atrakcji i jestem teraz
męczona. I straciłam miejsce na praktykę zawodową. Nie wiem, co
dalej będzie... Dla mnie to duży problem.
- To ten staż
cię tak przytłoczył? Ja cię mogę zatrudnić. Bez problemu.
- No nie, zagraniczna praktyka? Nie znam języka, to nie przejdzie.
Ojciec coś mi znajdzie na miejscu, w Wierzbinie. Martwię się
Piotrusiem, bo to druga bójka w krótkim odstępie czasu. Na
dodatek zniszczono mu rower. W Polsce bardzo trudno kupić rower.
Prawie jak samochód!
- Ile on ma lat? Przecież w tym wieku
chłopcy lubią takie bijatyki. Jeden podpuszcza drugiego i z niczego
robi się potężna awantura.
- Ty też się biłeś z
chłopakami?
- Na szczęście nie. Bardzo wcześnie zacząłem
jeździć na łyżwach, zaraz potem zaczął się hokej i dużo
ćwiczeń wytrzymałościowych, dla wzmocnienia kondycji. Byłem
malutki i bardzo drobny. Bałem się bijatyk, nawet takich
poszturchiwań, ale też nie miałem powodu i czasu na prawdziwe
potyczki. Wszyscy byliśmy umordowani treningami, a jednocześnie
chodziliśmy na nie z radością. Jednak umiem się trochę bić, a w
zasadzie bronić, bo za namową kolegów przez jakiś czas trenowałem
tak z doskoku boks. Tam dawaliśmy sobie ostro czadu... Byłem już
wtedy na studiach. Energia nas rozpierała, a sporty pozwalały ją
wyładować. Nie brałem udziału w ani jednej bójce ulicznej. Na
ringu to co innego. Aż doszedłem do wniosku, że nie podoba mi się
bicie kolegów i zacząłem ćwiczyć japońskie sporty... Tak na
wszelki wypadek. Jeszcze teraz tam czasem zachodzę, bo staram się
zachować formę, ale to już nie to co dawniej. Latem głównie
biegam, a zimą wracam do hokeja. Mój ojciec mówił, że trzeba
trenować różne sporty, umieć dużo, rozwijać różne mięśnie,
ale najważniejszy jest mózg. To też mięsień. I to on ma być
najsprawniejszy. Moje kochanie, moja najsłodsza dziewczynko, martwię
się o ciebie, bo jesteś niespokojna i posmutniałaś. Nie umiem być
zabawny i nie umiem cię rozśmieszyć. Może spróbuj jeszcze raz
opowiedzieć o domowych sprawach. Wiem, że taka rozmowa przynosi
ulgę. Będę cię wspierał we wszystkich twoich problemach. Od tego
jestem. Możesz się na mnie oprzeć także psychicznie. I nie martw
się o praktykę, bo ta sprawa się dobrze zakończy. Jestem tego
pewien.
Stefcia przytuliła się do niego, a on gładził ją
po włosach i po plecach, całował we włosy i skroń.
-
Bardzo cię kocham, moja cudowna dziewczyno, moja Steffi. Jesteś
moją najjaśniejszą gwiazdą, całym światem, nawet całym
kosmosem. Bardzo chcę zdjąć wszystkie chmury z twego czoła.
Kocham cię, kocham cię, kocham ponad wszelkie wyobrażenie!
- Liam, bardzo ci dziękuję za to, że jesteś i się o mnie
troszczysz. Nawet gdy o czymś nie mówię, to i tak twoja obecność
bardzo mi pomaga. Przytul mnie tak i trzymaj jak najmocniej. Chcę
być z tobą. Przy tobie jestem szczęśliwa, mimo domowych niepokoi.
Wiem, że wszystko przeminie, ale na razie nie ma mnie w domu, nie
wiem o różnych sprawach, a babcia narzeka na serce. Muszę jak
najszybciej znaleźć się w domu.
fot. Pixabay
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz