wtorek, 22 lutego 2022

Cz.27. Lipiec 1975 r. Göteborg. Rozmowa z babcią - nowiny


 
STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska 

Cz. 27. Lipiec 1975 r. Göteborg. Rozmowa z babcią – nowiny.

Połączenie z domem dostała bardzo szybko, jednak ojca nie było, tylko babcia. Chyba wpadła w słowotok, bo jak zaczęła opowiadać o tym, co w domu, to nie mogła się zatrzymać. Ale zaledwie kilka spraw wydało się Stefci naprawdę ważnych. Piotruś już drugi raz pobił się z kolegami. Tym razem wrócił w porwanym ubraniu i z siniakiem na oku. Poprzednio miał guza na czole i siniak w kąciku ust. Stefcia nie wiedziała o tym wcześniejszym zajściu, choć zdarzyło się jeszcze w maju. Druga ważna sprawa to wesele Hanki Kalinowskiej. We wrześniu wychodzi za mąż i była wraz z narzeczonym zaprosić na ślub. Babcia odniosła bardzo złe wrażenie co do tego młodego człowieka. „Paw napuszony i zarozumialec. To nie jest mężczyzna dla naszej Hani. Ale serce nie sługa... ”. Trzecia sprawa dotyczyła ojca – za mało zajmuje się domem, badylarstwem i mocno zaniedbuje Piotrusia. Aż Teresa się wścieka na nadmiar pracy dla niej i grozi, że „rzuci wszystko w diabły”. Stryj Bela przestał mieć wpływ na swego brata. To ostatnie zabrzmiało niebezpiecznie...
- To kiedy przyjeżdżasz? - zapytała w końcu babcia.
- Będę w domu w najbliższy wtorek. Prom przypływa rano, ale nie wiem, o której dotrę do domu. Zapewne wieczorem. Może nawet późnym wieczorem, bo zatrzymamy się gdzieś na obiad lub kawę. Mój kierowca będzie musiał złapać chwilę oddechu.
- No widzisz, a Edzio nadal nie kupił samochodu, czyli będzie problem, bo Bela jest teraz w Austrii i nie wiadomo kiedy wraca. Ale Edzio na pewno coś załatwi.
- Babciu, nic nie trzeba załatwiać, bo ja już mam podwózkę. Nie słuchasz, co ja mówię. Mam auto i kierowcę. Przyjadę do domu z Liamem, moim chłopakiem. Liam zatrzyma się u nas na kilka dni, to go wszyscy poznacie.
- Liam? Szwed?
- Tak. Babciu, ja się zakochałam. Nazywa się Liam Rybbing.
Milczenie trwało kilka sekund.
- I bardzo dobrze. Ale jak mi się nie spodoba to przegonię go na cztery wiatry. Ma być chłopak do rzeczy, a nie taki jak narzeczony Hani – ostro zakomunikowała babcia.
- Jest do rzeczy. I bardzo go kocham, więc nawet jak będzie coś nie fajnie, to go nie przeganiaj, a naucz kindersztuby. Ty to potrafisz.
- Bardzo się cieszę, że wreszcie wracasz, bo i profesorstwo lada dzień zjedzie. A który pokój przygotować dla tego chłopaczka?
- Myślę, że szary na piętrze. Babciu, to nie chłopaczek. Liam ma trzydzieści jeden lat. Jest właścicielem trzech hoteli i właśnie buduje czwarty.
- A pierścionek zaręczynowy już ci kupił?
- Babciu!
- Ach, przepraszam. Ale ty mi nie babciuj. Sama nie wiem, co ględzę. Dobrze, że wracasz, bo tu bez ciebie wszystko w rozsypkę idzie. Aha, i list do ciebie przyszedł, polecony, z jakiegoś banku z Krakowa.
- A Piotruś jest teraz w domu? I co to za list? Możesz go otworzyć i przeczytać?
- Piotruś jest w Karolince. Wyjechał zaraz po tym ostatnim pobiciu. Poczekał tyle, aby siniaki nieco zbladły. Chciał iść na piechotę albo autostopem, ale nie pozwoliłam. Na szczęście pojawił się pan Piwko, jechał w tamtą stronę, to zabrał i Piotrusia, i rower. Dziadek Miecio obiecał, że zreperuje rower. A, i kazałam mu poszukać szczeniaka dla Piotrusia. Ale nie jakieś maleństwo, tylko jak urośnie to ma być duży, mądry pies. Czekaj, już otwieram...
- A twoje uczulenie?
- Czekaj, niech przeczytam... Gdzie moje okulary... Nasz doktor powiedział, że za granicą już jest na to lekarstwo i Bela ma poszukać. Poza tym może już wyrosłam z tego uczulenia? Organizm się zmienia. Zobaczymy. W razie czego będzie miał swojego psa w Karolince. On i tak chce się tam do szkoły przenieść.
- Ojciec się nie zgodzi!
- Ojciec nie będzie tu miał nic do powiedzenia, bo to ja z tobą podejmiemy decyzję. Ojciec schodzi na psy. Och, jak mnie serce boli... Codziennie modlę się za niego. Dobra, już czytam. Chwila... Bank pisze, że jakieś nieporozumienie i rezygnują z ciebie jako praktykantki.
- A po nocach płaczesz. Och, to straszny kłopot dla mnie... Gdzie ja teraz się na miesiąc załapię? A muszę mieć papier na uczelnię...
- Bo serce tak bardzo boli... I … Ach, szkoda gadać. Przyjedziesz, to porozmawiamy. Po prostu boję się, że nasza rodzina zejdzie na psy. Tereska aż na mnie warczy, bo Edzio przestał jej pomagać. Dość, nie mówmy już o tym. To mówisz, że się zakochałaś.
- Wreszcie się zakochałam. Nie uważasz, że trochę późno?
- A o praktykę to się nie martw. Ojciec załatwi ci coś na miejscu. Co to? Musi być Kraków? I jeszcze jedno – kupiłam pięćdziesiąt kurczaków, mamy kurnik. A w Karolince już są cztery prosiaki. Bela chciał hodować indyki, ale Basieńka dostała histerii. Wiesz, w sklepach zaczynają się pustki. Ludzie mówią, że nawet mydło będzie na kartki, więc kup jakiś zapas w Szwecji. Kolejki już są nieprawdopodobne, w sklepach coraz mniej towarów. Udało mi się kupić dres dla Piotrusia, chociaż stałam w kolejce chyba ze dwie godziny i tak dobrze, że znajoma mnie powiadomiła, wiesz, pani Danusia z magla.
Rozmawiały wyjątkowo długo, a babcia jeszcze kilka razy wracała do Edzia, tak bardzo bolało ją jego postępowanie, zaniedbanie rodziny i obowiązków. Później Liam wypytywał Stefanię o domowe sprawy, ale ona skupiła się głównie na Piotrusiu, o nim opowiadała najwięcej. Także o pustoszejących sklepach i kolejkach po wszystko. Wstydziła się mówić o ojcu. Ją także rozbolało serce. Liam wyczuwał, że stało się coś bardzo złego, że coś więcej niż Piotruś, bo jego ukochana już nie tryskała radością. Widział, że dziewczyna mocno przeżywa wiadomości z domu, jednak nie naciskał, nie próbował wysondować tak do dna. Popatrywał na nią z troską. Zaproponował pójście do klubu, do którego chodził najczęściej.
- Zjemy kolację i się przejdziemy. To blisko. Rozerwiesz się trochę, poznasz nasze zwyczaje. Poznasz też kilku moich przyjaciół, przypuszczam, że będzie Viggo i Martinus. Może nawet potańczymy, bo dziś powinien występować jakiś zespół.
- Liam, proszę – nie. Nie chcę już wychodzić z domu. Było dużo atrakcji i jestem teraz męczona. I straciłam miejsce na praktykę zawodową. Nie wiem, co dalej będzie... Dla mnie to duży problem.
- To ten staż cię tak przytłoczył? Ja cię mogę zatrudnić. Bez problemu.
- No nie, zagraniczna praktyka? Nie znam języka, to nie przejdzie. Ojciec coś mi znajdzie na miejscu, w Wierzbinie. Martwię się Piotrusiem, bo to druga bójka w krótkim odstępie czasu. Na dodatek zniszczono mu rower. W Polsce bardzo trudno kupić rower. Prawie jak samochód!
- Ile on ma lat? Przecież w tym wieku chłopcy lubią takie bijatyki. Jeden podpuszcza drugiego i z niczego robi się potężna awantura.
- Ty też się biłeś z chłopakami?
- Na szczęście nie. Bardzo wcześnie zacząłem jeździć na łyżwach, zaraz potem zaczął się hokej i dużo ćwiczeń wytrzymałościowych, dla wzmocnienia kondycji. Byłem malutki i bardzo drobny. Bałem się bijatyk, nawet takich poszturchiwań, ale też nie miałem powodu i czasu na prawdziwe potyczki. Wszyscy byliśmy umordowani treningami, a jednocześnie chodziliśmy na nie z radością. Jednak umiem się trochę bić, a w zasadzie bronić, bo za namową kolegów przez jakiś czas trenowałem tak z doskoku boks. Tam dawaliśmy sobie ostro czadu... Byłem już wtedy na studiach. Energia nas rozpierała, a sporty pozwalały ją wyładować. Nie brałem udziału w ani jednej bójce ulicznej. Na ringu to co innego. Aż doszedłem do wniosku, że nie podoba mi się bicie kolegów i zacząłem ćwiczyć japońskie sporty... Tak na wszelki wypadek. Jeszcze teraz tam czasem zachodzę, bo staram się zachować formę, ale to już nie to co dawniej. Latem głównie biegam, a zimą wracam do hokeja. Mój ojciec mówił, że trzeba trenować różne sporty, umieć dużo, rozwijać różne mięśnie, ale najważniejszy jest mózg. To też mięsień. I to on ma być najsprawniejszy. Moje kochanie, moja najsłodsza dziewczynko, martwię się o ciebie, bo jesteś niespokojna i posmutniałaś. Nie umiem być zabawny i nie umiem cię rozśmieszyć. Może spróbuj jeszcze raz opowiedzieć o domowych sprawach. Wiem, że taka rozmowa przynosi ulgę. Będę cię wspierał we wszystkich twoich problemach. Od tego jestem. Możesz się na mnie oprzeć także psychicznie. I nie martw się o praktykę, bo ta sprawa się dobrze zakończy. Jestem tego pewien.
Stefcia przytuliła się do niego, a on gładził ją po włosach i po plecach, całował we włosy i skroń.
- Bardzo cię kocham, moja cudowna dziewczyno, moja Steffi. Jesteś moją najjaśniejszą gwiazdą, całym światem, nawet całym kosmosem. Bardzo chcę zdjąć wszystkie chmury z twego czoła. Kocham cię, kocham cię, kocham ponad wszelkie wyobrażenie!
- Liam, bardzo ci dziękuję za to, że jesteś i się o mnie troszczysz. Nawet gdy o czymś nie mówię, to i tak twoja obecność bardzo mi pomaga. Przytul mnie tak i trzymaj jak najmocniej. Chcę być z tobą. Przy tobie jestem szczęśliwa, mimo domowych niepokoi. Wiem, że wszystko przeminie, ale na razie nie ma mnie w domu, nie wiem o różnych sprawach, a babcia narzeka na serce. Muszę jak najszybciej znaleźć się w domu.

c.d.n.
fot. Pixabay

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz