sobota, 20 grudnia 2014
928//14. DO DNA!
Do dna!
Skoro butelka na stole, a wódka w butelce -
to trzeba pić do dna! Choćby na przekór Felce,
Heli, Zosi - każdej, która na tyle jest naiwna,
że o niepicie prosi. I niby tu cię ma!
Co za myśli przemykają po męskiej głowie,
gdy nagle nie dba o własne zdrowie?
Gdy nie dba o humor kochanej żony,
tylko we flaszkę jest zapatrzony?
Za każdym razem toast spełnia do dna,
w przekonaniu, że władzę nad wódką ma,
że może bez ograniczeń pić swobodnie,
no i "pies drapał", gdy wszystko w normie.
Lecz życie nie zawsze zwykłym nurtem płynie
i jakoś niepięknie się robi,
gdy w nocy pomoc potrzebna, bo zdrowie zawodzi...
Wtedy bycie trzeźwym mężczyznę zdobi,
a nawet jest miarą odpowiedzialności.
A gdy już taki napity mocno
uśnie (szczęśliwie - bo bez awantury),
to kac-gigant zbudzi go z rana,
a w głowie ma koni tabuny.
Trzeźwiejąc (niestety - powolnie),
na różne sposoby się odtruwa.
Ale rodzina cierpi - każde osobno!
W milczeniu. Nikt się nie odzywa...
Gdy wreszcie na dobre stanie na nogi,
dotrze do niego też informacja,
że sąsiad z żoną do szpitala,
za rękę trzymał czekając cierpliwie,
aż skończy się kroplówkowa kuracja...
Ciekawe - jak się wówczas poczuje
nasz pan i władca...
© Elżbieta Żukrowska 14.12.2014.
Fot. z internetu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz