Poemat o... niemożności
Patrz - słońce na piechotę już chodzi po dachach,
dzień będzie ładny i prawie bez wiatru.
Ale mnie coś na piersiach, jakby duży ciężar.
Myślisz, że to serce? Czy tylko nerwoból?
Popatrzę na kwiaty, które w oknie kwitną.
U mnie tylko fiołki alpejskie się śmieją.
A tam naprzeciwko same orchidee,
myślisz, że taką żółtą uda mi się kupić?
Słońce po dachach, baranki po niebie -
za dwa dni czeka nas zmiana pogody.
Może póki słońce pójdziemy na spacer
za miasto, w te ociężałe jesiennie ogrody...
Pan daje siły, wie, ile potrzeba,
czasem doświadcza bólem i cierpieniem.
Nawet branie leków bywa niewygodą,
życie pewnie musi być ozdobione cierniem.
Jeszcze mogę chodzić wspomagając laską,
mogę oddychać i nawet snuję marzenia.
Myślisz, że nigdy się dla mnie nie spełnią?
Ich piękno i tak jest nie do przecenienia.
Boli... Usiądę troszkę, dam odpocząć sercu.
Nogi też jakoś szybko stają się zmęczone.
Kiedyś lubiłam twarz wystawiać w słońce,
teraz w zasadzie jestem na nie uczulona...
Patrz, ile gołębi, chyba wszystkie białe,
tak pięknie w słońcu srebrzą się ich skrzydła.
Lubię ptaki. Gołębie czy sikorki małe...
Odleciały, a mnie nadal ciężko jest się dźwignąć.
Ale idźmy dalej, do następnej ławki.
Wydaje mi się, że świat pięknie pachnie.
O, przecież widać dojrzałe śliwki,
jak wielki jest urodzaj też jabłek i gruszek...!
Pamiętam jak kiedyś zrywałam owoce...
Ile to lat temu, gdy i ja po drabinie...
Przeminęła zręczność, zaradność, sto uciech,
teraz już tylko siedzieć przy kominie...
A tu gęsi w sadzie! Jakie zaskoczenie.
Ciekawe dlaczego gospodarz zarządził?
Czujniejsze od psów upilnują mienie,
kiedyś Rzym ocaliły, a kto by tak sądził...
Tu czyżby czekały, że złodziej zabłądzi?
Posiedźmy dłużej, a później wracajmy.
Serce się szamocze i nierówno bije.
Choć sad nam przysłania szerszą panoramę,
to i tak miło patrzeć na te skarby czyjeś.
Już chodźmy. Wolniutko. Tak kroczek za kroczkiem.
Chyba podjęłam zbyt wielki wysiłek...
W domu jest fotel, podnóżek pod nogi
i książka, i nie strach, że coś przegapiłeś...
Powiem ci - to, że do niczego już się nie nadaję,
chyba najbardziej jest dla mnie katuszą.
Kiedyś mogłam - ta świadomość we mnie pokutuje,
choć dumy nie kaleczy, to jest... jakby duszno.
© Elżbieta Żukrowska 18.09.2016.
fot. z internetu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz