Dziewczyna z nefrytem
(z opowieści pewnego pana - 5)
Ktoś powiedział, że w tej kafejce jest spokojnie,
dobra muzyka, całkiem miła klientela.
Wszedłem, gdy któregoś dnia było mi po drodze.
Patrzeć i słuchać. Znajomości? - Nie zawierać!
Piłem drinka przy barze wsłuchany w szum sali.
Nie pomyślałem nawet o żadnej przygodzie.
W lustrach właśnie tańczyli, to się przytulali,
piękni, zgrabni, młodzi, o różnej urodzie.
Wtem jakieś spojrzenie przemknęło po skórze,
zadrżała mi aż nadmiernie ręka z szampanem...
Znalazłem sprawczynię - siedziała przy murze:
dziewczyna z nefrytowym dużym talizmanem.
Dojrzałem w niej coś, czego nazwać nie potrafię.
Nagle wyostrzyły się wszystkie moje zmysły.
Włosy czy nosek? Uwierzyłem w telepatię!
Lekko odęła wargi... Zmiękły twarzy rysy!
Przecież nie spodziewałem się tu jej widoku!
Tej,
która na stacji metra serce mi skradła.
Tej samej
- nadaremnie stałem pod jej oknem.
Dziś sposobność poznania sama w ręce wpadła.
Znieruchomiałem, zamarłem oczarowany,
pozbawiony oddechu, niczym przy nokaucie.
Za to bar się kolebał, był rozkołysany.
Jedno z miejsca wiedziałem - że o nią zawalczę!
© Elżbieta Żukrowska 7.11.2014.
Fot. z internetu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz