sobota, 12 marca 2022

Cz.36. Lato 1975 r. Wierzbina. Rozmowy telefoniczne

 


STEFANIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska

Cz. 36. Lato 1975 r. Wierzbina. Rozmowy telefoniczne

Stefcia była umówiona z Liamem – miał do niej dzwonić we wtorki, czwartki i soboty około godziny osiemnastej. Zostawiała wtedy swoje notatki i książki, schodziła na dół, jeśli ojca nie było w domu, to odbierała telefon w jego pokoju. Jeśli był – to w kuchni, ale wtedy babcia dyskretnie kuchnię opuszczała, aby ukochana wnuczka mogła swobodnie rozmawiać. Nie znała języka angielskiego, lecz czasem sama intonacja głosu była bardzo wymowna.
W pierwszej rozmowie opowiadał o tym, jak doleciał, jak zainstalował się w obcym hotelu oraz o postępie robót w nowym obiekcie. Już postanowił, że hotel będzie nosił jej imię – Steffi. Teraz chciał, aby podała mu jakiś polski symbol – drzewo, ptaka lub inne zwierzę, coś, co by się kojarzyło z Polską. Powiedziała, że musi się zastanowić, choć pierwszą myślą był orzeł. Objaśniał ją, że nazwa „Hotel Steffi” znajdzie się na wszystkich ręcznikach, na pościeli, szlafrokach, obrusach, bibelotach, nawet na kuchennych ścierkach. Czy to ją irytuje?
- A obok tego ma być jaskółka, bocian lub żubr – zdecydowała w jednej z rozmów Stefcia. - Jeśli chodzi o bociana lub jaskółkę, to nie dawaj czerni, a na przykład połyskliwy kolor szaro-niebieski. Natomiast jeśli chodzi o żubra, to nie mam pojęcia w jakim ma być kolorze.
- Szaro-niebieski i połyskliwy? - upewniał się. - Dobra, porozmawiam z moim grafikiem. Żubr mi nie leży – jest za ciężki i do tego goście pomyślą, że to amerykański bizon. Natomiast stojący bocian może być nawet jako nóżka do lampek nocnych, a lecący - pięknie będzie wyglądał na takim szlaku idącym przez cały ręcznik. Niemal każda rzecz będzie ozdobiona twoim imieniem i tym bocianem... Chociaż jaskółka to też wdzięczny temat... Zobaczymy, co na to powie mój grafik.
Wśród takich poważnych dyskusji ni z tego ni z owego nagle mówił, że bardzo ją kocha i niewyobrażalnie tęskni. Innym razem powiedział, że znalazł czas i zrobił dla niej zakupy: bielizna i perfumy, pończochy, szampony i kremy znanych i cenionych marek, coś tam jeszcze, coś tam jeszcze, mnóstwo drobiazgów. I trochę słodyczy dla Piotra oraz bluzka dla „pani babci” i męskie kosmetyki dla Edwarda.
- Już po wysłaniu paczki uświadomiono mnie, że ty u siebie zapłacisz za wszystko kosmicznie wysokie cło. Na dodatek paczka zapewne będzie długo na tym cle leżała. Następną przekażę przez zaufanego Polaka wracającego autem do Polski. Już wiem, jak to zorganizować i w związku z tym mam w planie następną wędrówkę po sklepach.
Nie pomogły słowa, że jej nic nie potrzeba, że ma absolutnie wszystko, bo on już wie, jak to „wszystko” wygląda. A poza tym niech mu wreszcie pozwoli być mężczyzną. Mężczyźni są od dawania prezentów, a kobiety mają je przyjmować. I zawsze pięknie wyglądać. Szczytem marzeń jest, by były przy tym szczęśliwe.
Pytał Stefcię, jak jest ubrana w chwili rozmowy. Jakiego koloru jest jej bielizna. Co dziś robiła. Dlaczego znów ma nieumalowane paznokcie, przecież mu obiecała! I w żadnym wypadku nie wolno jej obcinać włosów.
- Chciałam podciąć, nie obciąć - cierpliwie tłumaczyła różnicę.
- Wytrzymaj do powrotu do Krakowa. Kamil najlepiej zadba o twoje włosy.
Pytał, czy często jeździ jako kierowca i czy auto się dobrze spisuje. Gdy zaczęła pracę w „budowlance” - poszerzył się zakres pytań. Kto i czego ją uczy, czy ludzie są sympatyczni, czy to, co robi jest ciekawe. A w zasadzie to nad czym pracuje. I jaki jest dyrektor, czy czasem jej nie podrywa. Ulżyło mu, gdy się dowiedział, że Stefcia nie jest tam panienką do parzenia kawy i herbaty, że robi jakąś analizę i nawet sporządziła bezbłędnie sprawozdanie do ZUS-u. Dla Liama wszystko było ważne – w tym także jaką ma fryzurę, jakie buty i czy pamięta o swoich lekach, czy zasłania twarz przed słońcem i który kapelusz najbardziej lubi. Któregoś dnia trafiły na jej biurko karty drogowe pojazdów ciężarowych. Opowiadała Liamowi o tym, jaka bardzo zakłamany jest ten dokument, prawdopodobnie najbardziej fałszywy dokument w Polsce. Uczono ją „odkłamywać” zawarte tam zapisy. Wszystko to było dla Steffi nowe i jednocześnie bardzo interesujące. „Steffi” - ostatnio tak zaczęła się przedstawiać.
Przy okazji innej rozmowy Liam powiedział, że już zamówił dla niej nowy samochód i pytał, a jakim ma być kolorze. Na gwałtowny sprzeciw Stefci podkreślił z przejęciem, że jest przecież narzeczonym, ma teraz dużo większe prawa do ingerencji w jej życie, a wszelkie sprawy finansowe między nimi są poza wszelką dyskusją.
- To jaki kolor? - nie odpuszczał.
- Ciemno zielony. Taki butelkowy.
- Oj, to będziesz słabo widoczna na drodze. Może jednak biały, tak jak tamto auto.
- Nie brałam pod uwagę bezpieczeństwa. Masz rację. Niech będzie biały.
- Oczekuję od ciebie zaufania, moja najdroższa. Kocham cię i jestem twoim narzeczonym, a więc prawie mężem. Finanse są wykluczone z naszych rozmów. To jest ta sfera, o której ja decyduję w całości, nie pytając o twoją zgodę. Proszę, abyś to zaakceptowała bez dalszych zbytecznych buntów. Kocham cię i szanuję, ale w tej sprawie proszę o daleko posuniętą uległość. I nie ustąpię. Steffi, zaufaj mi. Chociażby z miłości do mnie, gdyż mam nadzieję, że i ty mnie kochasz. Kochasz?
- Liam...
- W zasadzie chyba nigdy nie powiedziałaś, że mnie kochasz...
- Powiedziałam! Nie pamiętasz?
- Jakoś nie... Dlaczego tego nie pamiętam?
- Bo mówiłam po polsku...
- Aaaa... Tak, teraz przypominam sobie tamten moment... To może teraz powiesz po angielsku? Chciałbym zyskać tę pewność...
- Nie mogę.
- A to dlaczego?
- Jak przyjdzie na to czas, to ci powiem. Musisz być cierpliwy. Na razie uczę się twego języka z płyty. Ktoś mi podrzucił trzy takie płyty. Staram się dla ciebie. Bądź cierpliwy.
- A to wspaniała niespodzianka! Uszczęśliwiasz mnie, moja najdroższa! Tego się nie spodziewałem.
- Liam, jesteś dla mnie najważniejszym człowiekiem na ziemi. Ale na inne słowa musisz trochę poczekać. Miałam ci na razie nie mówić o tym, że się uczę. Straszna papla ze mnie.
- Bardzo dobrze, że powiedziałaś. Cieszę się. Moje serce zaczęło bić w szybszym rytmie. Jesteś wspaniała, cudowna, moja najukochańsza mała kobietko.
Każda rozmowa trwała blisko godzinę, albo nawet dłużej. Ciężko było im się rozstać.
Zanim przyszła paczka wysłana przez Liama pocztą – dostarczono Stefci neseser pełen różnych włoskich dobroci – słodyczy i bakalii, przypraw kuchennych, pończoch, rajstop i bielizny dla obu pań, zawierał też cztery kupony pięknych damskich materiałów na sukienki lub garsonki. A także firany do pokoju Stefci. I dwie eleganckie piersiówki – wiadomo dla kogo!
W krótkim czasie dostarczono następny neseser, a w nim zestaw kluczy samochodowych dla Edwarda, doskonały podnośnik samochodowy i inne bardzo „męskie” akcesoria. Dla babci była narzuta na łóżko, utrzymana w srebrnoszarej tonacji, oraz elegancka, modna czarna torebka. Dla Piotrusia był „podręczny zestaw czekoladowy” i kilka par skarpetek. A Stefcia aż była zdziwiona, że dla niej nic nie ma.
- No zobacz, babciu – poskarżyła się po przejrzeniu zawartości nesesera – on o mnie zupełnie zapomniał! A ja już tak przywykłam do prezentów od niego...
- Nie zapomniał, nie zapomniał, tylko ukrył w mojej torebeczce – powiedziała babcia podając Stefci wąskie a długie puzderko podpisane „Steffi”. W środku były koraliki z drobnych, zielonych szmaragdów.
- Jest jakaś karteczka – dodała babcia. - Przeczytaj, bo znów po angielsku.
- Ależ cudne! - zachwyciła się dziewczyna i natychmiast zapięła je na swojej szyi. Od tamtej pory prawie ich nie zdejmowała. Srebro z bursztynem, które wcześniej dostała od Liama, też lubiła, jednak nie nosiła codziennie. Zerknęła na karteczkę. – O, to nasze prezenty imieninowe! Nie sądziłam, że zapamięta.
Gdzieś słyszała, że elegancka kobieta nie nosi sztucznej biżuterii, lepiej nic nie mieć na szyi, niż zadowalać się tandetą. To był ten czas, kiedy robiono naszyjniki z rogów jelenich, pokrojonych w cieniutkie plasterki albo nawet z plasterków drewna, z nasion jabłek i dyni, z korków od butelek, z kory drzewnej, z trójkącików papieru skręconych w odpowiedni sposób. Wszystko to było zazwyczaj malowane i lakierowane – fantazja bez granic! – następne nawlekane na mocne nici lub łączone kolorowymi drucikami. Stefcia takich „cudeniek” nigdy nie miała, ale jej koleżanki nosiły je nagminnie. Jedna z nich zakładała kilka sznurków jednocześnie, długich, sięgających pępka. A Iga ze stancji często przypinała do swoich sweterków i bluzeczek niewielki zestaw kolorowych, sztucznie barwionych, piórek. Tę broszkę – bo piórka były przymocowane do ciemnego kawałka kory - zrobił jej młodszy brat, więc nosiła ją jak swój talizman.
A teraz Stefcia miała szmaragdy od Liama. Złoty pierścionek zaręczynowy z brylantem od Liama. Srebro z bursztynami od Liama. Białe perły od cioci Zuzanny. I złoty łańcuszek z medalikiem po swojej mamie. Była jeszcze złota obrączka po mamie, ale na razie oficjalnie ojciec jej Stefci nie przekazał. „Bogaczka ze mnie!”.
Przy okazji innej rozmowy Liam powiedział, że odwiedził go brat Olof.
- Obgadaliśmy cię dokładnie, a nawet tęgo popiliśmy przy tej okazji – przyznał się. - Wiesz? Mój brat twierdzi, że oba te przywiezione z Krakowa obrazy to tylko kicze, bohomazy. Prawie pokłóciliśmy się na ten temat! Nawet jeśli Olof ma rację, to i tak oba mi się nadal podobają. „Kobieta w czerwieni” stoi w mojej sypialni tak, abym miał ją łatwo przed oczami. Patrzę i wyobrażam sobie, że to jesteś ty. Ustawiłem cały szereg twoich zdjęć, wszędzie gdzie się tylko dało. To znaczy w moim niby-apartamencie. Bo chcę mieć cię zawsze w zasięgu wzroku. Siedzę w fotelu lub leżę na kanapie i wpatruję się w ciebie. I myślę o tobie. I wspominam. Wszystkie nasze gorące chwile rozpamiętuję i ciągle się nimi cieszę. Widzę ciebie w przeróżnych sytuacjach i nie mogę przestać zachwycać się tobą. Jesteś cudowna, a zdajesz się całkiem o tym nie wiedzieć. Cieszę się, że mogłem być w Polsce, w twoim domu, poznać twoich bliskich. To mi dało pełniejszy obraz ciebie i twojego życia. Mogę sobie ciebie wyobrażać, słyszeć co mówisz, widzieć, jak reagujesz na różne zdarzenia. Mam pełny obraz ciebie w twoim środowisku i bardzo mnie to raduje. Kocham cię, moje śliczna, cudowna dziewczyno. Na całym świecie nie ma takiej jak ty. Olof złożył nam gratulacje. Cieszy się, że się zaręczyliśmy. Cieszy się, że się wreszcie zakochałem. I oczywiście pytał, kiedy nasz ślub. On również uważa, że jesteś prześliczna, zachwycająca! Hej! Jesteś tam? Wcale się nie odzywasz!
- Lubię cię słuchać. Lubię kiedy tak mówisz. Cieszą mnie twoje słowa. Liam, ja też żyję wspomnieniami. Ale także marzeniami o bliskich wspólnych dniach. Rok szybko minie, pobierzemy się i już nic nas nie rozłączy.
- Wiesz, moja jedyna? Nie miałem pojęcia, że można tak bardzo kochać, że miłość jest tak silna, tak wszechogarniająca. W tej chwili ten rok czekania na ciebie wydaje mi się ogromnie długim czasem. Pamiętasz jeszcze moje pocałunki?
- Pamiętam... Pamiętam dużo więcej. Te wspomnienia wywołują we mnie specjalne dreszcze... Wiesz, co mam na myśli... Liam, są takie chwile... No, nie jest łatwo. Ale wytrzymamy. Przecież to nie jest długo. Może wracając z Włoch znów zajedziesz do mnie? Dziś nawet moja skóra tęskni za twoją skórą. To nie są moje słowa, gdzieś to kiedyś czytałam lub słyszałam, a dziś wiem, że to najprawdziwsza prawda.
- Moja kochana – cicho westchnął Liam.
- Mój ukochany...
- Tak łatwo zapominam o otaczającym mnie świecie! Moment wspomnień, a już tonę cały w marzeniach. Straszny romantyk się ze mnie zrobił. Aż muszę się pilnować!
- A gdzie się stołujesz? Od dawna miałam cię o to zapytać, a zawsze zapominam.
- Znalazłem w pobliżu taką niewielką włoską knajpkę. Początkowo przestraszyła mnie kolejka – bo tam zawsze jest kolejka. Ale później przekonałem się, że serwują wspaniałe włoskie dania, przyprawione tak, jak lubię. Oczywiście dużo makaronu z różnymi dodatkami. Rewelacyjne pierożki i sałatki. I idealnie palona kawa, prawie jak szwedzka. Jest bardzo tanio i bardzo smacznie. Teraz już wiem, w jakich godzinach jest najmniej ludzi. Tam jedzą zwykli ludzie, często w roboczych ubraniach, na przykład wpadają na śniadanie prosto z budowy, czy coś w tym sensie. Żadne tam białe koszule i garnitury. Ja też nie chodzę w garniturach, a w letnich spodenkach i podkoszulkach. Nie uwierzysz, jak już jestem opalony, a wcale się o to nie starałem. I dorobiłem się kilku piegów na nosie, co bardzo zabawnie wygląda na facecie. Co innego, gdybym był kobietą.
- Chronisz głowę? Jakaś czapka...
- Nie, nie lubię czapek. Włosy mi chyba wyblakły na słońcu, bo są zdecydowanie jaśniejsze.
- Tak dużo przebywasz na dworze?
- Dość sporo. Ostatnio nadzorowałem kopanie basenu i takie tam inne ziemne prace koło budynku. Niedługo według prognoz mają ustąpić upały, a wtedy będziemy sadzić krzewy, takie już podrośnięte, i trochę drzewek. Reszta nasadzeń będzie w październiku, a może jeszcze później.
- A ten alkohol... Ty często pijesz?
- Wiedziałem, że o to zapytasz! Nie, Steffi. Nie jestem alkoholikiem. Piję tylko okazjonalnie. Z bratem nie widziałem się już od początków maja. Poszliśmy tu na piwo, a skończyło się na zbyt wielu szklaneczkach mocniejszego napitku. Wiem, że o nas, Szwedach, mówi się, że lubimy ostro popić. Ale ja naprawdę nie piję często. Co innego kieliszek wina do obiadu. Uwierz mi – naprawdę nie przesadzam z piciem.
- Boję się alkoholików, na szczęście w mojej rodzinie to się nie zdarza.
- A... nosisz koraliki?
- Noszę prawie każdego dnia. Bardzo mi się podobają. Są prześliczne!
- Udało ci się kupić ramki do zdjęć?
- Na razie nie. Nie ma ładnych, wszystko jakaś niby pozłacana tandeta, takie byle co. Ale na pewno dostanę w Krakowie. Lato tak szybko przeminęło... Pomyśleć tylko – jeszcze trochę, a będę musiała tam wracać... Ale mam tam wspomnienia wspólnych chwil z tobą i to jest cudowne! I wciąż ekscytujące... Te twoje ręce... I usta... I ty, całkiem nagi, tak skóra przy skórze...
- Kiedy przyjadę, a przyjadę na pewno, uwiężę twoje ręce wysoko nad głową, byś nie mogła przeszkodzić mi w tym, co już dla ciebie zaplanowałem... Wyobrażam sobie, jak w ciebie wchodzę, jak czuję twoje gorące wnętrze, i jak przyjmujesz mnie chętna, gotowa, spragniona...
- Liam
- Ty... Nasza miłość... I niewyobrażalna rozkosz! O tym nie można opowiadać. To wszystko trzeba czuć. Doskonale rozumiem to twoje sformułowanie – skóra tęskni za skórą. Tęsknie do twego ciała, zapachu, dotyku, gorącego uścisku i głębokich pocałunków. Tęsknie do ciebie ponad wszelkie wyobrażenie!
- Liam!
- Kocham cię moja maleńka. A ramek już nie kupuj, biorę to na siebie.
Przy okazji innej rozmowy zasypał Steffi najczulszymi słowami. Wsłuchiwała się w jego słowa i aż płonęły jej policzki – tak wiele było w nich czułości i miłości. I tęsknoty. Prawie zawsze zapewniał ją, że jest śliczna, najpiękniejsza, cudowna!
- Ale moje blizny... One mnie bardzo oszpecają - oponowała słabo.
- Dzięki nim ciebie poznałem, więc je kocham. Zostałaś nimi naznaczona specjalnie dla mnie. Dzięki nim przyjechałaś do Szwecji, dzięki nim znalazłem twoje oczy i pokochałem. One nie tylko mi nie przeszkadzają, ale czynią ciebie osobą absolutnie wyjątkową. Kocham je, kocham całą ciebie. Zupełnie nie wiem, dlaczego uważasz, że one ciebie szpecą. Odwrotnie – czynią cię bardziej atrakcyjną, ciekawszą, niezwykłą. Dotykałem cię wszędzie, gdzie to tylko było możliwe. Całowałem twoje blizny i czerpałem z tego taką samą rozkosz, jak z całowania twoich nóg. A nogi masz wyjątkowo piękne i chyba sama się z tym zgadzasz. Są takie długie i gładkie. Ich skóra drży pod moimi palcami. Napinasz mięśnie ud... Uda masz wspaniałe, silne, sprężyste, szczupłe, uwodzicielskie, Uwielbiam je całować! Czekać na ich rozchylenie się, na zaproszenie, często połączone z twoim głębokim westchnieniem... I uwielbiam całować twoje blizny. Znam na pamięć ich kształt, wiem, które drżą, gdy zagłębiam się w twoje usta, a które zanikają, gdy się do mnie uśmiechasz. Są niezwykłe. Wszystko w tobie jest absolutnie idealne! Moje. Bo całą jesteś moja. Steffi, ty wiesz, że cię uwielbiam.

c.d.n.
fot. własne


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz