niedziela, 6 marca 2022

Cz.33 Lato 1975 r. Kraków - dzień z niespodzianką


 STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska

Cz. 33. Lato 1975 r. Kraków – dzień z niespodzianką.

Stefania dokończyła swój posiłek i rzeczywiście odpoczywała. Lecz gdy minęło pół godziny – zaczęła się z lekka niepokoić. Zdjęła kapelusz, poprawiła włosy, umalowała od nowa usta. Liama nie było. Za to przyszła kelnerka i zbierając puste naczynia zapytała, czy jeszcze coś podać. Owszem, szklankę wody mineralnej. Kelnerka wróciła niebawem, ale postawiła przed Stefcią nie tylko wodę, lecz także duży pucharek lodów.
- Nie zamawiałam lodów!
- To ten pan kazał nam podać lody po półgodzinnej przerwie – poinformowała kelnerka. Odeszła, a po chwili wróciła i położyła na stoliku świeżą „Karuzelę'. - To też na polecenie tego pana – dodała.
Stefcia wzruszyła ramionami – Dziękuję.
Nie miała wyjścia – czekała, przeglądając humorystyczne pisemko i śmiała się cicho z żarcików. Przestała sprawdzać godzinę, za to coraz częściej popatrywała na drzwi wejściowe. Minęła godzina. „Coś się stało? Ale co mogło się stać?” - jej niepokój zaczął narastać. Wreszcie go zobaczyła i z wrażenia zamarło jej serce. Zaraz przy drzwiach kelnerka odebrała z jego rąk aparat fotograficzny, a sam Liam zbliżał się do niej powolnym krokiem. Niósł duży bukiet czerwonych róż, a to mogło oznaczać tylko jedno. Stefcia zaczęła dygotać, próbowała wstać, jednak to nagle okazało się zbyt dużym wysiłkiem. A Liam podszedł blisko, przykląkł na jedno kolano i podał jej kwiaty.
- Stefii, proszę, wyjdź za mnie – powiedział po polsku nieco kalecząc słowa. Zaraz też dodał po angielsku – Kocham cię i pragnę byś została moją żoną. Czy się zgodzisz? - Trzymał w ręku otwarte złote pudełeczko, w którym był pierścionek.
Stefcia nie była w stanie wydobyć głosu, więc tylko pokiwała głową, a Liam kilka razy ucałował jej rękę i na środkowy palec prawej ręki założył jej złote, misterne cacko z przezroczystym brylantem wielkości dużego ziarnka grochu. Kelnerka w pośpiechu odebrała z rąk dziewczyny kwiaty, wiele osób zaczęło bić brawo, pozostałe kelnerki roznosiły na tacach kieliszki szampana dla wszystkich gości w kawiarni. Stefcia się rozpłakała. Liam podniósł się z klęczek, a wtedy ona też wstała i zarzuciła mu ręce na szyję, przytulając się całym ciałem. Oboje byli bardzo wzruszeni i niepomni obecności tak wielu osób. Jedna z kelnerek cały czas robiła zdjęcia. Robił je także malutki mężczyzna z dwoma aparatami zawieszonym na szyi. A ludzie dalej bili im brawo, kilka osób podeszło bliżej i złożyło gratulacje, inni przy swoich stolikach unosili ręce z kieliszkami w geście aprobaty i powinszowań. A tych dwoje młodych całowało się zachłannie. Wreszcie trochę oprzytomnieli, usiedli, ale Liam znów się poderwał, też już z kieliszkiem w dłoni i podziękował wszystkim po angielsku. Wypił szampana razem ze Stefcią. Rozkołysane niecodziennymi emocjami serce nareszcie zaczęło zwalniać. Kelnerka zrobiła jeszcze kilka zdjęć nie tylko im, ale całej sali, i oddała aparat. Mały człowieczek zbliżył się, wyjął z aparatu Ady film i założył nowy, po wojskowemu przyłożył dwa palce do czoła, bąknął „To tak jak się umówiliśmy” i bardzo szybko zniknął za drzwiami kawiarni. A Stefcia dopiero teraz zauważyła, że Liam zamiast białego T-shirtu ma na sobie elegancką białą koszulę i granatowy krawat w białe groszki.
- Liam, nie wierzę, że to wszystko zorganizowałeś w godzinę czasu!
- Ja też nie. Ale się udało.
- Jedziemy do domu – zadecydowała szczęśliwa narzeczona tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Za moment. Muszę nieco ochłonąć – zaśmiał się Liam i skinął na kelnerkę. Po chwili przyniosła mu wodę mineralną, która wypił duszkiem i poprosił o jeszcze. - Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy – wyszeptał do Stefci, całując ją w policzek a potem kilka razy w rękę.
- Liam, może mnie uszczypnij, bo nie do końca wierzę, że to nie jest sen.
- Kocham cię i jestem bardzo szczęśliwy – powtórzył świeży narzeczony. - Zaczekaj chwilę, muszę się rozliczyć z kelnerkami. - A gdy już szli do samochodu dodał: - Ty wiesz? Podobno kelnerki popłakały się ze wzruszenia. Nikt w ich kawiarni do tej pory się nie oświadczał!
Wrócili do mieszkania Stefci szczęśliwi i roześmiani. Dziewczęta były w domu i od razu po bukiecie róż prawidłowo rozpoznały, co się stało. Natychmiast obstąpiły młodych, uściskom i gratulacjom wprost nie było końca, a pierścionek z brylantem budził powszechny zachwyt. Prawdę powiedziawszy Stefcia dopiero teraz zauważyła, że kamień ma lekki zielonkawy odcień.
- A ty co? - Dorota z wyrzutem zwróciła się do Marka Szkiłądzia, który wpadł do niej na obiad.
- Chyba musisz jechać do Szwecji – odpalił chłopak, właściwie odbierając przytyk.
Mniej więcej w dwie godziny później zaczęła się impreza zaręczynowa. Ale zanim do tego doszło Liam z Grześkiem Wiśniewskim pojechali do Peweksu po rower dla Piotrusia. Stefcia była zbyt zmęczona. Dała mężczyznom pieniądze, przypominając, by jakoś "zaokrąglili" zakupy, bo nie chce peweksowskich bonów zamiast reszty z dolarów. Zosia pamiętała, by dać jakiś stary koc do zabezpieczenia roweru, który miał jechać w bagażniku samochodu Grzesia, a Magda wynalazła starą czerwoną koszulkę do przyczepienia do roweru, gdyby wystawał poza bagażnik. Liam nie mógł się nadziwić, że towarzystwo jest takie zorganizowane i pamięta o koniecznych drobiazgach. Marek z radością dołączył do wyprawy po rower.
Wkrótce po wyjściu „rowerowej ekipy” do mieszkania zapukała Ada ze swoim chłopakiem, który przydźwigał garnek gołąbków.
- Zwinęłam te gołąbki mamie, dobrze, że je dziś ugotowała! - powiedziała zaraz po wejściu Ada, złożyła gratulacje Stefci i pochyliła się nad pierścionkiem. - Ty to jednak masz szczęście! Nie dość, że przystojniak, że świata za tobą nie widzi, to jeszcze forsiasty gość!
- Ja też chcę takiego! - oznajmiła Zosia przygotowując półmisek wędlin i serów. - Ale kiedy wasz ślub? - zwróciła się do Ady i Dawida Sierockiego.
- Jeszcze nie podjęliśmy decyzji, ale chyba już niedługo – odpowiedział Dawid, zaglądając w oczy Adzie.
- O, nie rozpędzaj się tak. Zaręczyn nie było, pierścionka nie ma, a kwiatów nie przyniosłeś nawet dla mojej mamy.
- Ciekawe, czy chłopcom uda się kupić rower – martwiła się na zapas Magda.
- Jaki rower? - chciała wiedzieć Ada.
Na szczęście rower został kupiony i Stefcia odetchnęła z ulgą. Następnego dnia w planach były odwiedziny u Kamila i odebranie zdjęć od fotografa. Później mogli już jechać do Wierzbiny, dlatego Stefcia, choć zapowiedziała powrót telefonicznie, ani słowem nie wspomniała o zaręczynach. Podczas tego zaimprowizowanego przyjęcia chłopcy poinstruowali Liama jak ma poprosić o rękę ojca i babcię Stefci. Okazało się przy tym, że już stryj Bela pouczył go, jak ma się oświadczyć dziewczynie, a męska część krakowskich biesiadników dzień wcześniej dokładnie to uściśliła. Teraz wszyscy byli ciekawi zdjęć.
Trzeba przyznać, że odwiedziny Kamila zaskoczyły – bo oto Stefania z narzeczonym! A to niespodzianka! Zaraz wysłał jedną z dziewcząt po krakowskie kremówki – wszak zaręczyny to szczególna okazja. Druga zrobiła doskonałą kawę. Znalazła się też butelka koniaku, ale ani Stefcia, ani Liam nie chcieli pić, bo dziś oboje będą za kierownicą.
- Ja jednak wypiję – oświadczył Kamil. - Za wasze szczęście, za radosne życie, za waszą pomyślność! Niech się wam wiedzie we wszystkim. Czy datę ślubu już ustaliliście?
- Myślę, że gdzieś za rok, jak już skończę studia – Stefcia uprzedziła Liama.
- Aż za rok? - zdumiał się Liam.
- I pamiętaj, że to ja mam cię uczesać do ślubu! - przypomniał się Kamil.
- Obowiązkowo!
- To już od jutra będę szukał odpowiedniej dla ciebie fryzury.
- Och! Ta torba jest dla ciebie – przypomniała sobie Żakówna. - Trochę szwedzkich kosmetyków i bajerów. Masz tam też różne kwity zakupowe, abyś mógł bez problemu zaksięgować.
- Zwrócę ci kasę...
- Przestań! Tylko nie opowiadaj nikomu o naszych zaręczynach. Plissssss....
- Jak sobie życzysz, śliczna narzeczono – powiedział w lot chwytając, że chodzi jej o Marka Żaka.
- Te ciastka są smaczniejsze od naszych cynamonowych bułeczek. Może byśmy kupili je dla pani babci?
- Ile? Agnieszka ma tam "chody" i kupi od zaplecza. A może coś jeszcze? - podchwycił Kamil.
Stefcia wymieniła spojrzenia z Liamem. - Tak, jakiś niewielki torcik owocowy lub kakaowy, ale dobrze zapakowany, po jedziemy zaraz do Wierzbiny. Wybacz, nawet nie zapytałam, co u ciebie słychać.
Kamil wyszedł na moment i dopiero po powrocie odpowiedział:
- A dobrze słychać. Przede wszystkim jestem zakochany – uśmiechnął się jakby lekko zażenowany. - Razem ze Staszkiem wybieramy się na dwa – trzy tygodnie do Włoch jeszcze tej jesieni. Obaj jesteśmy szczęśliwi. Bardzo szczęśliwi. A ja znów oddycham pełną piersią. A ty Liam... nie waż się skrzywdzić naszej Steffi, bo będziesz miał ze mną do czynienia! Pamiętaj. Tak wspaniałej dziewczyny nie ma na całym świecie!
- Och, Kamil – my też jesteśmy szczęśliwi. Bardzo szczęśliwi.
Liam popatrzył na Stefcię roziskrzonymi oczyma, pochylił się i pocałował ją kilka razy w rękę, a następnie w czoło.
- Widzę, że już złapałeś naszą polską manierę! I tak trzymaj – zażartował Kamil.


c.d.n.
fot. Pixabay

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz