niedziela, 21 lipca 2013
426 /13. U KRESU DNIA
U kresu dnia
(wiersze szaro-złote)
Słońce dobiegło kresu dnia.
Schyliło wielką, ciężką głowę.
Czas już poszukać mroku w snach
(albo odwrotnie — ktoś podpowie).
Pocieram umęczone skronie,
dziś nawet fotel niewygodny,
tu odpoczywam nim dzień minie,
czekając, kiedy będzie chłodniej.
Włączam więc mocny wentylator,
miesza powietrze całkiem miło,
bardzo cichutko szumi przy tym,
lecz ważne, że się ochłodziło.
Tak podziwiając zachód słońca
z okna — wesołym patrzę okiem,
przecież nie czuję już gorąca,
Morfeusz idzie wolnym krokiem.
Idzie, by objąć mnie ramieniem,
a potem rude swoje loczki
położyć obok na podusi
i unieść mnie już w sen uroczy.
© el.żukrowska 21.lipca 2013.
Fot. z internetu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz