wtorek, 10 stycznia 2017
PRZYJACIEL
Przyjaciel
Bolą mnie oczy.
Za dużo patrzę tam, gdzie brak zapisu,
sama muszę odkrywać w rozwarstwionym czasie
ścieżki amazonek, mknących do niebytu,
i pałające strofy o bolącym gradzie
słów niczym ołów.
Aż patrzę na dłonie:
one też zmęczone, nasycone drżeniem.
Wiem, że to zmowa starości z czasem przedwieczornym,
kiedy mrok tumani, rzeczy gubią cienie,
brzozy nie chcą szumieć,
maciejka sny karmi...
Zdaje się, że to wszystko.
Lecz pies spojrzał w oczy i macha ogonem!
Zaczepia, skomli, doprasza uwagi, głaskania, spaceru
i wspólnej zabawy. Gotów ze skóry wyskoczyć,
bylebym się nim zajęła. Wcale go nie zganię.
Przytulam i pieszczę.
A on wie, jest mądry, chroni przed depresją.
Zajmuję się nim miast swoje rozdrapywać blizny.
Coś przecież się skończyło, minęło, już przeszło.
A pies jest obok. Najprawdziwszy. Żywy.
© Elżbieta Żukrowska 9.01.2017.
fot. z internetu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz