wtorek, 2 czerwca 2020

ZWYCZAJNY CZAS




Zwyczajny czas

Żyję, bo właśnie piorę, gotuję i sprzątam,
a bywa, że wszystko robię jednocześnie.
Przeszłam szkołę nie tyle przeżycia, co skoków po gontach,
by rozlicznym obowiązkom sprostać jak najmniej boleśnie.

Zacznijmy od początku - jak z tym praniem było?
Wszystko niby zwyczajnie, a zawiódł programator.
Pranie w tym samym miejscu, dalej nie ruszyło...
Dwie godziny minęło, cóż mam robić zatem?

Wyjmuję, płuczę, wykręcam, znów płuczę.
Wreszcie mogę powiesić i wołać fachowca.
A on mówi, że wcześniej niż za tydzień nie przyjdzie,
lepiej kupić nową, ta za stara, reperować to dzisiaj obciach.

Zupa bulgocze w garnku, pachnie - ogórkowa.
Na drugie danie będą ziemniaki z kurczakiem.
Nawet ładnie się upiekł... O, bo już go przechwalam.
Lecz surówki dziś nie ma, obejdę się smakiem.

Sprzątanie? Ręce w "ciężkim stanie", sprzątnę tylko "rynek".
Ręce wręcz obolałe po tym wyżymaniu.
I zaraz po obiedzie kąpiel zrobię z płynem,
aby piana była przy moim pluskaniu.

Pralkę kupię jutro lub może za trzy dni,
muszę się tu wspomóc facetem z sąsiedztwa.
Dobrze mieć sąsiada, który nie odmówi,
gdy go częstuję szarlotką przy wieczornych świeczkach..

Wracam do sprzątania, którego nie lubię.
Taka daremna praca, wiecznie odnawiana.
Wolę czytać książkę i gdy nos w nią wściubię,
bywa że czytam nawet do białego rana.

Gdy wiatr późnojesienny wyje po szczelinach,
gdy deszcz chłoszcze zimnem ulice i dachy,
zakopana pod kocem i z kieliszkiem wina,
marzę o młodości, miłości... chociaż pesel straszy.

© Elżbieta Żukrowska 2.06.2020 r.
fot. własne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz