I tak bywa...
Znalazłam i czytałam wiersze niepoślednie,
wiodły na trakt, po którym Pegaz rączo śmiga.
A moje? Nazbyt skromne. Myślą nie pobiegnę
gdzie fanfary, ukłony, światła i... obłuda.
Już zacząłeś omijać wszystkie miłe słowa.
Zdarzało się, że przy zwykłych też głos podnosiłeś.
Pojęłam, że nie będziesz dobrem emanował.
Czytanie moich wierszy - daremny wysiłek.
Nie wierzę ani trochę w dobrą wolę losu,
choć widzę w dali liche, tlące się światełko.
Dziś do zmiennych warunków lepiej się dostosuj
i raczej siedź cicho, gdy inni się chełpią.
© Elżbieta Żukrowska 1.06.2015.
Fot. Rafał Jakub Chmielewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz