STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska
Cz.
11. (67) Lato 1976 w Göteborgu
Grażyna bardzo chętnie
przystała na wyjazd, na co Wiktor zareagował niemal awanturą. Nie
zgadzał się! Jednak jego dąsy na nic się nie zdały i dziewczyny
wyjechały. Wiktor był wściekły tym bardziej, że zarządził
personalne zmiany u siebie – już nie stał za barem, więc miał
wieczorami więcej czasu. Chciał go poświęcić Grażynie – a jej
nie było. Za barem stał teraz Filo, który przyjmował zamówienia,
a gości obsługiwało dwóch kelnerów – to znaczy kelner i
kelnerka. Do ich obowiązków należało także mycie szkła. Dwójka
starych kelnerów odeszła – obaj na kutry rybackie. Wiktor, z
braku zajęcia, kręcił się po sali i po tarasie, dosiadał się do
starych znajomych, poznawał nowych gości. Miał wrażenie, że
utracił kogoś bardzo ważnego. Chciał z Grażyną chociaż
porozmawiać, ale... nie miał odwagi zadzwonić do Kalixu. W końcu
jednak się przemógł. Czuła się dobrze. Miała zapewnioną pracę
w Krakowie – na szczęście! - i zaraz po dwudziestym piątym
sierpnia wracała do Polski. Dowiedział się też, że rozmawiała
trzy razy z matką i wymogła na niej zmianę decyzji – czyli
będzie mieszkać w swoim domu, bo ten dom był bardziej jej niż
matki. W tej sytuacji Wiktor zostawał całkiem z boku – odrzucony,
samotny. Ciągle nawet przed samym sobą nie chciał przyznać, że
kocha tę małą, ciężarną Polkę. Myśl o niej go nie opuszczała.
Zamówił jej wizytę u ginekologa i wyżebrał skierowanie na
odpowiednie badania. Dziecko było dla niego bardzo ważne i nie
wiadomo kiedy zaczął myśleć o nim, jak o własnym, choć nie do
końca zdawał sobie z tego sprawę.
Liam pojechał do
sanatorium, a tymczasem w hotelu „R&R” zaczęły się dziać
nieprzyjemne rzeczy. Jakby ktoś worek z nieszczęściami rozwiązał.
To już nie tylko zniszczone rolety i lampki nocne czy rozstrojone
telewizory. Teraz były wyrwane ze ściany prysznice, raz całkowicie
zdemolowana łazienka, kilka razy wyrwane z zawiasów drzwi szafy, a
raz nawet połamany stolik. Konserwator dwoił się i troił. Którejś
nocy niemal bez przerwy wył pies, a wieczorem i później długo w
noc płakało dziecko. Trzykrotnie były awantury między gośćmi. I
jakby tego było mało w południe po wszystkich piętrach biegał
może pięcioletni chłopczyk i szukał ojca. Nawoływał go
rozpaczliwie. Kucharza zabrało pogotowie, bo się bardzo poparzył.
Prócz tego Berit na oczach Steffi spoliczkowała jedną z pokojówek.
Widziały to dwie inne pokojówki. Ciche i spokojne hotele zamieniły
się w siejące zgrozę.
- Plamy na słońcu – powiedział
David usiłujący jakoś pocieszyć swoją szefową. - Jakieś burze
magnetyczne albo inne dziadostwo.
- Jeszcze teraz do
kompletu trzeba mi jakiegoś nieszczęścia u Any... Lub, nie daj
Boże, w Pineto!
- U Any nieszczęście już było. Podobno
kobiecinka ma się dużo lepiej. To nie było zwykłe stłuczenie. Ta
kość jej pękła wzdłuż. A tak przy okazji: wiem, że Iga
chciałaby zostać u nas na dłużej. Znajdziesz coś dla niej?
- Tak jej podoba się pobyt w Kaliksie? - zdziwiła się Steffi.
- Chyba nawet bardzo. Tylko nie wiem, co na to Lukas... On jest
bardzo zasadniczy.
- Namawiam Liama, by oddał Anie tamten
hotel. Dla nas to tylko kula u nogi. Obiecał, że porozmawia z
ojcem. Jeśli Halvar się zgodzi, to z pierwszym stycznia hotel
będzie Any i Niklasa. Ale czy to ich ucieszy?
- Wiesz, że w
październiku oni we trójkę jadą do Francji, bo Ana ma tam
rodzinę, do której jeżdżą co roku.
- Nie wiedziałam.
Jakoś nikt mi nie powiedział. A Igę chętnie bym wzięła na
miejsce Berit. Tu jest potrzebny ktoś z energią Igi.
- Na
stałe?
- Tak. Gdyby się zgodziła. Ona wprawdzie jest
prędka, ale nie popędliwa. A poza tym ufam jej.
- A gdzie
by mieszkała? Bo przecież to dotychczasowe mieszkanie jest tylko do
końca sierpnia. Czy do końca września? Bo już nie pamiętam.
- Myślałam o tym. A choćby u Wiktora. Przecież Grażyna wraca
do Polski. A mieszkanie jest do końca sierpnia, lecz z możliwością
przedłużenia, co biorę pod uwagę ze względu na Adę.
-
Nie wiadomo, czy Wiktor się zgodzi...
- A ma jakieś plany?
- Nie mam pojęcia. Trzeba by z nimi pogadać. A Berit mi trochę
szkoda.
- Musiałam ją zwolnić. I dziewczynę też.
- Przyjmij Berit z powrotem.
- Na to niech nie liczy! Nie
wolno bić pracowników. Niech się cieszy, że pozwoliłam, jej
spokojnie odejść.
- Ta smarkata nie pierwszy raz
pyskowała. Szkoda mi Berit. Naprawdę bardzo mi szkoda.
-
David, przecież ja nie miałam wyjścia.
- Weź kogoś na
miejsce Berit, ale tylko tymczasowo. Pozwól Berit wrócić za jakieś
pół roku.
- Nie podejmę w tej chwili decyzji. Muszę to
skonsultować z Liamem. Możesz zamówić dla nas kawę? Jestem taka
zmęczona...
- A obiad jadłaś? Chodź, zejdziemy do
restauracji i oboje zjemy coś smacznego. A później będzie kawa. Z
deserem. Ty ostatnio za dużo pracujesz. I niepotrzebnie się tak
przejmujesz tymi różnymi zdarzeniami. Tak się w hotelach od czasu
do czasu dzieje.
- Brak mi Liama. Bez niego jestem
rozdrażniona, nie w sosie. A niedługo przyjeżdża moja rodzina z
Polski, to jest stryj z żoną i ich dwie córki. Prześliczne
dziewczyny. Niestety, kiepsko mówią po angielsku.
- Mam
nadzieję, że mnie z nimi poznasz.
- Nie tylko cię
zapoznam, ale już teraz proszę, abyś zorganizował wycieczkę na
archipelagi. Sama chętnie popłynę. Zresztą pewnie będę
potrzebna jako tłumacz.
Usiedli przy stoliku służbowym, a
kelner zjawił się błyskawicznie. Stefcia zażyczyła sobie
schabowego po polsku z frytkami i różnymi surówkami.
-
Dla mnie to samo – David zaakceptował wybór szefowej. - A później
proszę dwie kawy i ten malinowy deser. Już go próbowałaś? Jest
wspaniały! Ach, zapomniałem – Jan chce z tobą rozmawiać w
cztery oczy. Nie zdradził mi tematu.
- Ale ja wiem, o co
chodzi. Jan chce już odejść na emeryturę, a ja nie chcę go
wypuścić. To najlepszy księgowy na świecie. Nawet Kaisa nie ma
się do czego przyczepić, a wiesz, jaka ona jest pedantyczna i
surowa.
Restauracja była w połowie wypełniona gośćmi.
Przyjście Steffi podkręciło obroty kelnerom.
- A masz już
kogoś na miejsce Jana? - dociekał David.
- Właśnie o to
chodzi, że nie mam. Chciałabym, aby ta nowa osoba popracowała
miesiąc lub dwa razem z Janem, aby się wciągnęła w nasz system.
Początkowo myślałam o Ingrid, ale ona, choć bardzo pracowita,
jest... No, nie nadaje się. Ktoś musi być nad nią.
Przez
cały obiad pogadywali o sprawach hotelu. Przy deserze Steffi
powiedziała, że odświeży się i pojedzie do Liama. Z Janem
porozmawia jutro.
- A mogę jechać z tobą? Jeśli będę
ci przeszkadzał, to powiedz to wprost – zapytał David.
-
Nawet będę rada, że pojedziesz. Niby już znam Göteborg, ale za
kierownicą czuję się ciągle niepewnie, szczególnie gdy udaję
się w dalsze regiony.
Kompleks rehabilitacyjny był w
zasadzie już poza miastem.
- Doskonale. - Stwierdził i
przywołał ręką kelnera. Poprosił o zapakowanie trzech różnych
deserów do pudełka. - Będzie Liamowi smakować? - zapytał Steffi.
- To dla szefa? - dopytywał się kelner. - Zapakuję
jeszcze coś specjalnego...
Liam wyglądał świeżo, był
wypoczęty i zrelaksowany. Czekał na żonę w parku przyszpitalnym w
pobliżu parkingu, spodziewał się jej. Z daleka rozpoznał samochód
Davida. Podszedł do nich rozpromieniony i z czułością uściskał
Steffi, a Davidowi podał rękę.
- Wracam do domu –
oznajmił po powitaniu. - To moje ostatnie trzy dni rehabilitacji.
Jest bardzo dobrze, choć muszę chodzić w gorsecie. Jednak wreszcie
bez wózka i bez kul. Jestem taki szczęśliwy!
Usiedli
razem na ławce i Liam natychmiast pochłonął dwa kawałki ciasta.
W międzyczasie rozmawiali o jego zdrowiu i rehabilitacji, a także o
hotelach. Tu, na szczęście, nie było nowych, niemiłych
niespodzianek. Steffi przypomniała, że lada moment przyjedzie stryj
Tomasz z rodziną.
- Archipelag! Koniecznie zaplanuj
Sztokholmski Archipelag! Ty też jeszcze tam nie byłaś – Liam aż
zamachał rękoma. - Musimy tam być razem z twoją rodziną. Tam
jest bardzo dużo atrakcji. Każda wyspa jest inna i każda ma swoje
ciekawostki. Spędzimy na zwiedzaniu przynajmniej ze trzy dni. To
wcale nie będzie zbyt dużo!
- Może twój brat będzie
mógł do nas dołączyć. I przynajmniej jedna z sióstr.
-
Porozmawiam z nimi. Przypomnij mi, jak się nazywa ta twoja polska
rodzina.
- Stryj Tomasz, jego żona to Maria, czyli po
naszemu Marysia, oraz dwie córki – Kasia i Dorotka. Są w moim
wieku. Może troszkę młodsze. Bardzo sympatyczne dziewczyny. I
bardzo ładne, jak wszystkie Polki.
Gdy David poszedł do
samochodu, Liam jeszcze raz objął Steffi.
- Bardzo cię
kocham, pamiętasz? I tak bardzo za tobą tęsknię! Cieszę się, że
już wracam do ciebie, do domu, do naszego zwykłego życia –
zapewnił ją gorąco.
- Bez ciebie dom jest taki pusty...
Nieprzytulny... Nie mogę sobie znaleźć w nim miejsca –
wyszeptała w odpowiedzi. - Bardzo się cieszę, że już wracasz.
Bez ciebie wszystko jest wywrócone do góry nogami... Kocham cię
Liam. Kocham cię całym sercem.
Przez chwilę całowali się
zachłannie.
- Przyjadę po ciebie – zapewniła na koniec
męża.
Życie znowu nabrało rumieńców.
Steffi
poprosiła pokojówki o gruntowne wysprzątanie apartamentu. Cały
personel cieszył się na powrót Liama. Spodziewano się, że Steffi
będzie trochę łagodniejsza, nie tak zasadnicza, za to szerzej
uśmiechnięta. Nawet wokół hotelu stary sprzątacz Martin – a
pracował tu już ponad piętnaście lat – wypucował wszystkie
zakamarki.
- Masz u mnie dodatkową premię – zapewniła go
Steffi, a stary uśmiechnął się szeroko.
W zasadzie nie
był jeszcze taki stary – dopiero przekroczył sześćdziesiątkę
– ale twarz miał ogorzałą od wiatru i słońca i pooraną
zmarszczkami. Lubił właścicieli i dobrze się czuł w tym hotelu.
Miał przy tym oczy otwarte na wszystko, gdyby go zapytano – mógłby
wiele opowiedzieć i o gościach, i o pracownikach. Ale nikt go nie
pytał, więc trzymał język za zębami i robił swoje. Lubił tę
pracę, miał blisko do domu, dostawał jeden gorący posiłek i
zarabiał całkiem przyzwoicie. Czego więcej chcieć? Zamiatał,
sprzątał, kosił trawniki, przycinał krzewy, usuwał przekwitłe
kwiaty, grabił te dwie alejki na tyłach hotelu, a jesienią także
spadłe liście, cały czas był w ruchu. Najtrudniej było zimą, bo
przy sprzątaniu śniegu nie raz aż spłynął potem. Ledwie
odgarnął śnieg, a tu nowa śnieżyca... Najważniejsze, że miał
pracę. Czasem jakiś gość prosił, aby przez kilka minut
pospacerował z jego psem – za to wpadało mu do kieszeni kilka
koron ekstra. Było dobrze. Oby tak dalej. A pani Steffi zawsze była
dla niego miła. I taka uważająca. Lubił ją. I szanował.
Tej ostatniej nocy przed powrotem Liama Steffi obudził własny
krzyk. Przyśnił się jej jakiś koszmar i w pierwszej chwili nie
wiedziała, gdzie jest, ani co się z nią dzieje. Senne obrazy
natychmiast zniknęły, zostało tylko wrażenie czegoś
straszliwego. Serce kołatało jej w piersiach. Wierzbina? Kraków?
Rzym? Nie wiedziała, gdzie się znajduje. Napad – przypomniała
sobie. W tym śnie przeżywała dawny napad, choć w zmienionej
scenerii. A Liama przy niej nie było. Przez chwilę nie mogła sobie
przypomnieć, gdzie on jest. Nie miewała wcześniej takich snów.
Odsunęła od siebie te wspomnienia z przeszłości, a tu nagle taka
przykra niespodzianka. Trzęsła się cała przez dobrą chwilę, ale
już wiedziała, że jest w Göteborgu, we własnej sypialni. I że
nie ma powodów do obaw. W kuchni napiła się wody i powoli wrócił
jej spokojny oddech. Choć ułożyła się wygodnie w pościeli –
sen nie przychodził. Myśli skakały z tematu na temat – rodzina,
hotele, planowany powrót do Krakowa. I bliski już przyjazd stryja
Tomasza z rodziną. Starał się jakoś to wszystko ogarnąć,
niektóre sprawy zaplanować. Pod nieobecność Liama przed snem
zastanawiała się wielekroć, co będzie robić następnego dnia i w
jakiej kolejności. Czasem bieżące wydarzenia zmieniały jej plany,
ale w większości wypadków to wieczorne planowanie pozwalało jej
zapanować nad całością, pamiętać o wszystkich obowiązkach.
Jan. Była zmartwiona tym, że tak koniecznie chce odejść. Taki
dobry księgowy... Ale skoro musi... Miał „w zapasie” dla nich
dobrego młodego człowieka, chłopaka po studiach i już z
pięcioletnim stażem. O, to już nie chłopak, a dojrzały
mężczyzna. Jednak Steffi nie chciała się zgodzić tak w ciemno.
Najpierw musi go poznać, spojrzeć mu w oczy, porozmawiać. A Jan
nalegał. Chyba był zaskoczony tym, że Steffi nie ufa jego
zapewnieniom. A nie ufała. Akurat w tej sprawie nie ufała. Wróci
Liam, oboje z tym nowym porozmawiają i wtedy podejmą decyzję. Już
teraz zobowiązała Jana, by z nowego pracownika przyuczał przez
trzy miesiące. Buntował się – bo po co tak długo? Jednak Steffi
wiedziała swoje. Teraz nie mogła przypomnieć sobie, jak się ten
proponowany nazywał. Hilmer – ach tak, Hilmer Larsson. Jan pokazał
jej nawet kilka zdjęć Himlera, ale to przecież nie o wygląd
zewnętrzny chodziło! Chciała przy tym, by rodzice Liama także
zaakceptowali nowego, tym bardziej, że ona z Liamem na rok
wyjeżdżali do Polski. Wiedziała, że będą często do Szwecji
przyjeżdżać, lecz mimo wszystko będzie to kontakt z doskoku.
Dobrze, że chociaż David nigdzie się nie wybierał. Był
doskonałym, idealnym pracownikiem. Liam ufał mu bez reszty.
Przekręciła się na drugi bok, ale sen wciąż nie przychodził.
Znów zamajaczyły jakieś nieprzyjemne fragmenty z minionego
koszmaru. Ciałem wstrząsnął nagły ból, jakby ktoś nacinał jej
skórę nożem raz przy razie... Nie miała się do kogo przytulić...
Liam, Liam... Zerwała się przerażona! Skąd takie majaki? Do tej
pory nigdy ich nie miała. Nie myślała o tamtym napadzie, nie
wracała do tych wspomnień. Zrobiła sobie mocną herbatę i usiadła
przy stole w kuchni. Już nie uśnie. Dochodziła czwarta rano, na
dworze było całkiem jasno. Jak dobrze, że Liam już wraca. Teraz
chętnie porozmawiałaby z ojcem, ale nie będzie go przecież
budzić. Polska... Za długo już nie była w kraju. Kiedy rozmawiała
z dziewczętami, to jest z Adą, Igą, Elwirą i Grażyną, jedynie
Elwira wspominała dom, sprawiała wrażenie, że mocno tęskni. Ada
musiała już wracać do swego narzeczonego, Grażyna była
zawieszona w próżni, a Iga chętnie zostałaby na dobre w Szwecji.
Podobno uczyła się szwedzkiego. No i dobrze. Niech zostanie.
Mogłaby wskoczyć na miejsce Berit, ale bez znajomości języka
szwedzkiego? To nie przejdzie. Przy tym jest zdecydowanie za młoda!
Za jakieś dziesięć lat byłaby szefową pokojówek, teraz na to za
wcześnie. Nawet pod opieką Lukasa może nie sprostać codziennym
wyzwaniom. Nie, to fatalny pomysł, nie może jej zaproponować
stanowiska Berit. A szkoda... Może Igę dać pod opiekę Davidowi,
niech zrobi z niej doskonałego menadżera...? Ciekawe, co na to
powiedziałby Liam? Musi to przemyśleć z każdej strony. Gdyby Iga
chciała zostać w Szwecji na stałe, to by dla niej była doskonała
szansa... Lukas w hotelu był niewidoczny, a robił naprawdę
doskonałą robotę. Często musiał zastępować Davida i świetnie
sobie radził. Przekroczył już czterdziestkę, był dyspozycyjny,
bystry i obrotny... Ale co z Berit? Szkoda jej było tej kobiety...
Iga... Jeśli chce zostać w Szwecji musi pójść na kurs języka i
zdać końcowy egzamin. Bez tego ani rusz... Och, sprawy personalne
dla Steffi zawsze były bardzo trudne.
Myśli Steffi musiały
jakoś dotrzeć do Igi, bo zadzwoniła jeszcze przed południem i
zapytała, jaka jest szansa na to, by została dłużej w Szwecji,
nawet na tej dalekiej północy.
- Możesz tam zostać do
końca września. Nawet jest mi to na rękę. A później pomyślimy
o Göteborgu. Jednak to nie jest nic pewnego. Hotel Any w
październiku będzie zamknięty, bo Ana z rodziną wyjeżdża do
Francji. W hotelu będzie trzyosobowa ekipa remontowa. Zrobią
konieczne naprawy, coś tam pomalują, a ja nie chcę, abyś ty w tym
czasie tam była.
- Ale mieszkanie w Göteborgu wynajęte
jest tylko do końca września, więc gdzie się podzieję?
-
Mam nadzieję, że uda mi się temu zaradzić. Tylko jeśli myślisz
na serio o pozostaniu, to jak najpilniej ucz się języka
szwedzkiego. Jak już tu się zjawisz, to znajdziemy ci jakiś szybki
kurs języka, ale będziesz się musiała naprawdę przyłożyć. A w
zasadzie nie wiem, czy tak długo zostaniesz u Any. Pomyślałam, że
może wróciłabyś pociągiem razem z Grażyną. Teraz zaświtała
mi pewna myśl... Muszę to sobie jeszcze w głowie ułożyć. Może
będę miała dla ciebie lepszą propozycję niż Hotel pod Różą...
Jednak muszę to skonsultować z mężem.
Po tej rozmowie
Steffi już musiała się zbierać do wyjazdu po Liama.
A
później było tak, jakby się odnaleźli po długiej rozłące –
nie mogli się sobą nacieszyć! Steffi poprosiła, by nie łączono
żadnych rozmów telefonicznych. Nie dziś! Tak cudownie było
znaleźć się znów w ramionach Liama, czuć jego ręce, całe jego
ciało, usta spragnione pocałunków, zachłanne dłonie... Odnaleźć
wspólny rytm serca.
- Kocham cię, moja najwspanialsza
dziewczyno!
- Kocham cię Liam! Jesteś miłością mego
życia!
fot. z internetu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz