niedziela, 6 listopada 2022

STEFCIA Z WIERZBINY - cz.11. (67)


 
STEFCIA Z WIERZBINY - © Elżbieta Żukrowska

Cz. 11. (67) Lato 1976 w Göteborgu

Grażyna bardzo chętnie przystała na wyjazd, na co Wiktor zareagował niemal awanturą. Nie zgadzał się! Jednak jego dąsy na nic się nie zdały i dziewczyny wyjechały. Wiktor był wściekły tym bardziej, że zarządził personalne zmiany u siebie – już nie stał za barem, więc miał wieczorami więcej czasu. Chciał go poświęcić Grażynie – a jej nie było. Za barem stał teraz Filo, który przyjmował zamówienia, a gości obsługiwało dwóch kelnerów – to znaczy kelner i kelnerka. Do ich obowiązków należało także mycie szkła. Dwójka starych kelnerów odeszła – obaj na kutry rybackie. Wiktor, z braku zajęcia, kręcił się po sali i po tarasie, dosiadał się do starych znajomych, poznawał nowych gości. Miał wrażenie, że utracił kogoś bardzo ważnego. Chciał z Grażyną chociaż porozmawiać, ale... nie miał odwagi zadzwonić do Kalixu. W końcu jednak się przemógł. Czuła się dobrze. Miała zapewnioną pracę w Krakowie – na szczęście! - i zaraz po dwudziestym piątym sierpnia wracała do Polski. Dowiedział się też, że rozmawiała trzy razy z matką i wymogła na niej zmianę decyzji – czyli będzie mieszkać w swoim domu, bo ten dom był bardziej jej niż matki. W tej sytuacji Wiktor zostawał całkiem z boku – odrzucony, samotny. Ciągle nawet przed samym sobą nie chciał przyznać, że kocha tę małą, ciężarną Polkę. Myśl o niej go nie opuszczała. Zamówił jej wizytę u ginekologa i wyżebrał skierowanie na odpowiednie badania. Dziecko było dla niego bardzo ważne i nie wiadomo kiedy zaczął myśleć o nim, jak o własnym, choć nie do końca zdawał sobie z tego sprawę.
Liam pojechał do sanatorium, a tymczasem w hotelu „R&R” zaczęły się dziać nieprzyjemne rzeczy. Jakby ktoś worek z nieszczęściami rozwiązał. To już nie tylko zniszczone rolety i lampki nocne czy rozstrojone telewizory. Teraz były wyrwane ze ściany prysznice, raz całkowicie zdemolowana łazienka, kilka razy wyrwane z zawiasów drzwi szafy, a raz nawet połamany stolik. Konserwator dwoił się i troił. Którejś nocy niemal bez przerwy wył pies, a wieczorem i później długo w noc płakało dziecko. Trzykrotnie były awantury między gośćmi. I jakby tego było mało w południe po wszystkich piętrach biegał może pięcioletni chłopczyk i szukał ojca. Nawoływał go rozpaczliwie. Kucharza zabrało pogotowie, bo się bardzo poparzył. Prócz tego Berit na oczach Steffi spoliczkowała jedną z pokojówek. Widziały to dwie inne pokojówki. Ciche i spokojne hotele zamieniły się w siejące zgrozę.
- Plamy na słońcu – powiedział David usiłujący jakoś pocieszyć swoją szefową. - Jakieś burze magnetyczne albo inne dziadostwo.
- Jeszcze teraz do kompletu trzeba mi jakiegoś nieszczęścia u Any... Lub, nie daj Boże, w Pineto!
- U Any nieszczęście już było. Podobno kobiecinka ma się dużo lepiej. To nie było zwykłe stłuczenie. Ta kość jej pękła wzdłuż. A tak przy okazji: wiem, że Iga chciałaby zostać u nas na dłużej. Znajdziesz coś dla niej?
- Tak jej podoba się pobyt w Kaliksie? - zdziwiła się Steffi.
- Chyba nawet bardzo. Tylko nie wiem, co na to Lukas... On jest bardzo zasadniczy.
- Namawiam Liama, by oddał Anie tamten hotel. Dla nas to tylko kula u nogi. Obiecał, że porozmawia z ojcem. Jeśli Halvar się zgodzi, to z pierwszym stycznia hotel będzie Any i Niklasa. Ale czy to ich ucieszy?
- Wiesz, że w październiku oni we trójkę jadą do Francji, bo Ana ma tam rodzinę, do której jeżdżą co roku.
- Nie wiedziałam. Jakoś nikt mi nie powiedział. A Igę chętnie bym wzięła na miejsce Berit. Tu jest potrzebny ktoś z energią Igi.
- Na stałe?
- Tak. Gdyby się zgodziła. Ona wprawdzie jest prędka, ale nie popędliwa. A poza tym ufam jej.
- A gdzie by mieszkała? Bo przecież to dotychczasowe mieszkanie jest tylko do końca sierpnia. Czy do końca września? Bo już nie pamiętam.
- Myślałam o tym. A choćby u Wiktora. Przecież Grażyna wraca do Polski. A mieszkanie jest do końca sierpnia, lecz z możliwością przedłużenia, co biorę pod uwagę ze względu na Adę.
- Nie wiadomo, czy Wiktor się zgodzi...
- A ma jakieś plany?
- Nie mam pojęcia. Trzeba by z nimi pogadać. A Berit mi trochę szkoda.
- Musiałam ją zwolnić. I dziewczynę też.
- Przyjmij Berit z powrotem.
- Na to niech nie liczy! Nie wolno bić pracowników. Niech się cieszy, że pozwoliłam, jej spokojnie odejść.
- Ta smarkata nie pierwszy raz pyskowała. Szkoda mi Berit. Naprawdę bardzo mi szkoda.
- David, przecież ja nie miałam wyjścia.
- Weź kogoś na miejsce Berit, ale tylko tymczasowo. Pozwól Berit wrócić za jakieś pół roku.
- Nie podejmę w tej chwili decyzji. Muszę to skonsultować z Liamem. Możesz zamówić dla nas kawę? Jestem taka zmęczona...
- A obiad jadłaś? Chodź, zejdziemy do restauracji i oboje zjemy coś smacznego. A później będzie kawa. Z deserem. Ty ostatnio za dużo pracujesz. I niepotrzebnie się tak przejmujesz tymi różnymi zdarzeniami. Tak się w hotelach od czasu do czasu dzieje.
- Brak mi Liama. Bez niego jestem rozdrażniona, nie w sosie. A niedługo przyjeżdża moja rodzina z Polski, to jest stryj z żoną i ich dwie córki. Prześliczne dziewczyny. Niestety, kiepsko mówią po angielsku.
- Mam nadzieję, że mnie z nimi poznasz.
- Nie tylko cię zapoznam, ale już teraz proszę, abyś zorganizował wycieczkę na archipelagi. Sama chętnie popłynę. Zresztą pewnie będę potrzebna jako tłumacz.
Usiedli przy stoliku służbowym, a kelner zjawił się błyskawicznie. Stefcia zażyczyła sobie schabowego po polsku z frytkami i różnymi surówkami.
- Dla mnie to samo – David zaakceptował wybór szefowej. - A później proszę dwie kawy i ten malinowy deser. Już go próbowałaś? Jest wspaniały! Ach, zapomniałem – Jan chce z tobą rozmawiać w cztery oczy. Nie zdradził mi tematu.
- Ale ja wiem, o co chodzi. Jan chce już odejść na emeryturę, a ja nie chcę go wypuścić. To najlepszy księgowy na świecie. Nawet Kaisa nie ma się do czego przyczepić, a wiesz, jaka ona jest pedantyczna i surowa.
Restauracja była w połowie wypełniona gośćmi. Przyjście Steffi podkręciło obroty kelnerom.
- A masz już kogoś na miejsce Jana? - dociekał David.
- Właśnie o to chodzi, że nie mam. Chciałabym, aby ta nowa osoba popracowała miesiąc lub dwa razem z Janem, aby się wciągnęła w nasz system. Początkowo myślałam o Ingrid, ale ona, choć bardzo pracowita, jest... No, nie nadaje się. Ktoś musi być nad nią.
Przez cały obiad pogadywali o sprawach hotelu. Przy deserze Steffi powiedziała, że odświeży się i pojedzie do Liama. Z Janem porozmawia jutro.
- A mogę jechać z tobą? Jeśli będę ci przeszkadzał, to powiedz to wprost – zapytał David.
- Nawet będę rada, że pojedziesz. Niby już znam Göteborg, ale za kierownicą czuję się ciągle niepewnie, szczególnie gdy udaję się w dalsze regiony.
Kompleks rehabilitacyjny był w zasadzie już poza miastem.
- Doskonale. - Stwierdził i przywołał ręką kelnera. Poprosił o zapakowanie trzech różnych deserów do pudełka. - Będzie Liamowi smakować? - zapytał Steffi.
- To dla szefa? - dopytywał się kelner. - Zapakuję jeszcze coś specjalnego...
Liam wyglądał świeżo, był wypoczęty i zrelaksowany. Czekał na żonę w parku przyszpitalnym w pobliżu parkingu, spodziewał się jej. Z daleka rozpoznał samochód Davida. Podszedł do nich rozpromieniony i z czułością uściskał Steffi, a Davidowi podał rękę.
- Wracam do domu – oznajmił po powitaniu. - To moje ostatnie trzy dni rehabilitacji. Jest bardzo dobrze, choć muszę chodzić w gorsecie. Jednak wreszcie bez wózka i bez kul. Jestem taki szczęśliwy!
Usiedli razem na ławce i Liam natychmiast pochłonął dwa kawałki ciasta. W międzyczasie rozmawiali o jego zdrowiu i rehabilitacji, a także o hotelach. Tu, na szczęście, nie było nowych, niemiłych niespodzianek. Steffi przypomniała, że lada moment przyjedzie stryj Tomasz z rodziną.
- Archipelag! Koniecznie zaplanuj Sztokholmski Archipelag! Ty też jeszcze tam nie byłaś – Liam aż zamachał rękoma. - Musimy tam być razem z twoją rodziną. Tam jest bardzo dużo atrakcji. Każda wyspa jest inna i każda ma swoje ciekawostki. Spędzimy na zwiedzaniu przynajmniej ze trzy dni. To wcale nie będzie zbyt dużo!
- Może twój brat będzie mógł do nas dołączyć. I przynajmniej jedna z sióstr.
- Porozmawiam z nimi. Przypomnij mi, jak się nazywa ta twoja polska rodzina.
- Stryj Tomasz, jego żona to Maria, czyli po naszemu Marysia, oraz dwie córki – Kasia i Dorotka. Są w moim wieku. Może troszkę młodsze. Bardzo sympatyczne dziewczyny. I bardzo ładne, jak wszystkie Polki.
Gdy David poszedł do samochodu, Liam jeszcze raz objął Steffi.
- Bardzo cię kocham, pamiętasz? I tak bardzo za tobą tęsknię! Cieszę się, że już wracam do ciebie, do domu, do naszego zwykłego życia – zapewnił ją gorąco.
- Bez ciebie dom jest taki pusty... Nieprzytulny... Nie mogę sobie znaleźć w nim miejsca – wyszeptała w odpowiedzi. - Bardzo się cieszę, że już wracasz. Bez ciebie wszystko jest wywrócone do góry nogami... Kocham cię Liam. Kocham cię całym sercem.
Przez chwilę całowali się zachłannie.
- Przyjadę po ciebie – zapewniła na koniec męża.
Życie znowu nabrało rumieńców.
Steffi poprosiła pokojówki o gruntowne wysprzątanie apartamentu. Cały personel cieszył się na powrót Liama. Spodziewano się, że Steffi będzie trochę łagodniejsza, nie tak zasadnicza, za to szerzej uśmiechnięta. Nawet wokół hotelu stary sprzątacz Martin – a pracował tu już ponad piętnaście lat – wypucował wszystkie zakamarki.
- Masz u mnie dodatkową premię – zapewniła go Steffi, a stary uśmiechnął się szeroko.
W zasadzie nie był jeszcze taki stary – dopiero przekroczył sześćdziesiątkę – ale twarz miał ogorzałą od wiatru i słońca i pooraną zmarszczkami. Lubił właścicieli i dobrze się czuł w tym hotelu. Miał przy tym oczy otwarte na wszystko, gdyby go zapytano – mógłby wiele opowiedzieć i o gościach, i o pracownikach. Ale nikt go nie pytał, więc trzymał język za zębami i robił swoje. Lubił tę pracę, miał blisko do domu, dostawał jeden gorący posiłek i zarabiał całkiem przyzwoicie. Czego więcej chcieć? Zamiatał, sprzątał, kosił trawniki, przycinał krzewy, usuwał przekwitłe kwiaty, grabił te dwie alejki na tyłach hotelu, a jesienią także spadłe liście, cały czas był w ruchu. Najtrudniej było zimą, bo przy sprzątaniu śniegu nie raz aż spłynął potem. Ledwie odgarnął śnieg, a tu nowa śnieżyca... Najważniejsze, że miał pracę. Czasem jakiś gość prosił, aby przez kilka minut pospacerował z jego psem – za to wpadało mu do kieszeni kilka koron ekstra. Było dobrze. Oby tak dalej. A pani Steffi zawsze była dla niego miła. I taka uważająca. Lubił ją. I szanował.
Tej ostatniej nocy przed powrotem Liama Steffi obudził własny krzyk. Przyśnił się jej jakiś koszmar i w pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie jest, ani co się z nią dzieje. Senne obrazy natychmiast zniknęły, zostało tylko wrażenie czegoś straszliwego. Serce kołatało jej w piersiach. Wierzbina? Kraków? Rzym? Nie wiedziała, gdzie się znajduje. Napad – przypomniała sobie. W tym śnie przeżywała dawny napad, choć w zmienionej scenerii. A Liama przy niej nie było. Przez chwilę nie mogła sobie przypomnieć, gdzie on jest. Nie miewała wcześniej takich snów. Odsunęła od siebie te wspomnienia z przeszłości, a tu nagle taka przykra niespodzianka. Trzęsła się cała przez dobrą chwilę, ale już wiedziała, że jest w Göteborgu, we własnej sypialni. I że nie ma powodów do obaw. W kuchni napiła się wody i powoli wrócił jej spokojny oddech. Choć ułożyła się wygodnie w pościeli – sen nie przychodził. Myśli skakały z tematu na temat – rodzina, hotele, planowany powrót do Krakowa. I bliski już przyjazd stryja Tomasza z rodziną. Starał się jakoś to wszystko ogarnąć, niektóre sprawy zaplanować. Pod nieobecność Liama przed snem zastanawiała się wielekroć, co będzie robić następnego dnia i w jakiej kolejności. Czasem bieżące wydarzenia zmieniały jej plany, ale w większości wypadków to wieczorne planowanie pozwalało jej zapanować nad całością, pamiętać o wszystkich obowiązkach.
Jan. Była zmartwiona tym, że tak koniecznie chce odejść. Taki dobry księgowy... Ale skoro musi... Miał „w zapasie” dla nich dobrego młodego człowieka, chłopaka po studiach i już z pięcioletnim stażem. O, to już nie chłopak, a dojrzały mężczyzna. Jednak Steffi nie chciała się zgodzić tak w ciemno. Najpierw musi go poznać, spojrzeć mu w oczy, porozmawiać. A Jan nalegał. Chyba był zaskoczony tym, że Steffi nie ufa jego zapewnieniom. A nie ufała. Akurat w tej sprawie nie ufała. Wróci Liam, oboje z tym nowym porozmawiają i wtedy podejmą decyzję. Już teraz zobowiązała Jana, by z nowego pracownika przyuczał przez trzy miesiące. Buntował się – bo po co tak długo? Jednak Steffi wiedziała swoje. Teraz nie mogła przypomnieć sobie, jak się ten proponowany nazywał. Hilmer – ach tak, Hilmer Larsson. Jan pokazał jej nawet kilka zdjęć Himlera, ale to przecież nie o wygląd zewnętrzny chodziło! Chciała przy tym, by rodzice Liama także zaakceptowali nowego, tym bardziej, że ona z Liamem na rok wyjeżdżali do Polski. Wiedziała, że będą często do Szwecji przyjeżdżać, lecz mimo wszystko będzie to kontakt z doskoku. Dobrze, że chociaż David nigdzie się nie wybierał. Był doskonałym, idealnym pracownikiem. Liam ufał mu bez reszty.
Przekręciła się na drugi bok, ale sen wciąż nie przychodził. Znów zamajaczyły jakieś nieprzyjemne fragmenty z minionego koszmaru. Ciałem wstrząsnął nagły ból, jakby ktoś nacinał jej skórę nożem raz przy razie... Nie miała się do kogo przytulić... Liam, Liam... Zerwała się przerażona! Skąd takie majaki? Do tej pory nigdy ich nie miała. Nie myślała o tamtym napadzie, nie wracała do tych wspomnień. Zrobiła sobie mocną herbatę i usiadła przy stole w kuchni. Już nie uśnie. Dochodziła czwarta rano, na dworze było całkiem jasno. Jak dobrze, że Liam już wraca. Teraz chętnie porozmawiałaby z ojcem, ale nie będzie go przecież budzić. Polska... Za długo już nie była w kraju. Kiedy rozmawiała z dziewczętami, to jest z Adą, Igą, Elwirą i Grażyną, jedynie Elwira wspominała dom, sprawiała wrażenie, że mocno tęskni. Ada musiała już wracać do swego narzeczonego, Grażyna była zawieszona w próżni, a Iga chętnie zostałaby na dobre w Szwecji. Podobno uczyła się szwedzkiego. No i dobrze. Niech zostanie. Mogłaby wskoczyć na miejsce Berit, ale bez znajomości języka szwedzkiego? To nie przejdzie. Przy tym jest zdecydowanie za młoda! Za jakieś dziesięć lat byłaby szefową pokojówek, teraz na to za wcześnie. Nawet pod opieką Lukasa może nie sprostać codziennym wyzwaniom. Nie, to fatalny pomysł, nie może jej zaproponować stanowiska Berit. A szkoda... Może Igę dać pod opiekę Davidowi, niech zrobi z niej doskonałego menadżera...? Ciekawe, co na to powiedziałby Liam? Musi to przemyśleć z każdej strony. Gdyby Iga chciała zostać w Szwecji na stałe, to by dla niej była doskonała szansa... Lukas w hotelu był niewidoczny, a robił naprawdę doskonałą robotę. Często musiał zastępować Davida i świetnie sobie radził. Przekroczył już czterdziestkę, był dyspozycyjny, bystry i obrotny... Ale co z Berit? Szkoda jej było tej kobiety... Iga... Jeśli chce zostać w Szwecji musi pójść na kurs języka i zdać końcowy egzamin. Bez tego ani rusz... Och, sprawy personalne dla Steffi zawsze były bardzo trudne.
Myśli Steffi musiały jakoś dotrzeć do Igi, bo zadzwoniła jeszcze przed południem i zapytała, jaka jest szansa na to, by została dłużej w Szwecji, nawet na tej dalekiej północy.
- Możesz tam zostać do końca września. Nawet jest mi to na rękę. A później pomyślimy o Göteborgu. Jednak to nie jest nic pewnego. Hotel Any w październiku będzie zamknięty, bo Ana z rodziną wyjeżdża do Francji. W hotelu będzie trzyosobowa ekipa remontowa. Zrobią konieczne naprawy, coś tam pomalują, a ja nie chcę, abyś ty w tym czasie tam była.
- Ale mieszkanie w Göteborgu wynajęte jest tylko do końca września, więc gdzie się podzieję?
- Mam nadzieję, że uda mi się temu zaradzić. Tylko jeśli myślisz na serio o pozostaniu, to jak najpilniej ucz się języka szwedzkiego. Jak już tu się zjawisz, to znajdziemy ci jakiś szybki kurs języka, ale będziesz się musiała naprawdę przyłożyć. A w zasadzie nie wiem, czy tak długo zostaniesz u Any. Pomyślałam, że może wróciłabyś pociągiem razem z Grażyną. Teraz zaświtała mi pewna myśl... Muszę to sobie jeszcze w głowie ułożyć. Może będę miała dla ciebie lepszą propozycję niż Hotel pod Różą... Jednak muszę to skonsultować z mężem.
Po tej rozmowie Steffi już musiała się zbierać do wyjazdu po Liama.
A później było tak, jakby się odnaleźli po długiej rozłące – nie mogli się sobą nacieszyć! Steffi poprosiła, by nie łączono żadnych rozmów telefonicznych. Nie dziś! Tak cudownie było znaleźć się znów w ramionach Liama, czuć jego ręce, całe jego ciało, usta spragnione pocałunków, zachłanne dłonie... Odnaleźć wspólny rytm serca.
- Kocham cię, moja najwspanialsza dziewczyno!
- Kocham cię Liam! Jesteś miłością mego życia!

fot. z internetu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz