poniedziałek, 20 listopada 2017

TAKIE MARZENIA NIEDUŻE




Takie marzenia nieduże

Nie budząc śpiącego licha, oglądam się przez ramię:
co znów zostało za mną, co jeszcze czeka na mnie...
Którędy dzisiaj pójdę, co znowu będę śpiewać,
czy się nastroić miło, czy lepiej szukać chleba... ?

Po stoku moich myśli znów kamień się potoczył,
prawie jak ten Syzyfa, daremnie przymknąć oczy.
Czuć jego wielki ciężar, trzeba determinacji,
by znowu w ogień skoczyć, nie ulec prowokacji!

A ona mała pisze - moja drobinka szczęścia -
że chciałaby od losu pierścionka i zamęścia...
Że jej marzeniem nawet pięć dni życia na luzie,
odejście od choroby, a radość tak na dłużej.

I jeszcze, by w niedzielę, może już po obiedzie,
przyszedł do niej kolega tak zwyczajnie posiedzieć,
pogadać o minionym, wróble na płocie śledzić,
przecież może i częściej tak ją w kuchni odwiedzić.

W pokoju mama chora, więc tam go nie zaprasza,
ale w kuchni też dobrze, zaraz światło przygasza,
trochę musi oszczędzać. Dlatego tak o tym luzie...
To zwykłe potrzeby, marzenia niezbyt duże...

© Elżbieta Żukrowska
fot. własna

20.11.2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz