O księżycu
Zawirowało jasne niebo
błogo płynęły białe chmury
a ślady ptaków czarne krzyże
kręciły piruety z góry
Nie było nic Jęczały dzwony
Po co i na co taka chwila
nagłą kaskadą roztańczona
Po co i na co Właśnie mija
Całkiem na skraju horyzontu
księżyc swój łeb do góry dźwigał
choć jeszcze w pełni było słonko
on już się śpieszył szukał widza
Chciał być latarnią tą jedyną
lecz blask ze słońca zawsze czerpał
w wieczornych mgłach więc się rozpłynął
na nową ruszył poniewierkę
Doba za dobą noga w nogę
lecz raz tłuściutki a raz chudy
w rogalik smarowany miodem
zmieniał się czasem płynąc z góry
© Elżbieta Żukrowska 22.08.2019 r.
fot. z internetu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz