czwartek, 25 października 2018
W PRZENOŚNI
W przenośni
Moja brzoza nie urosła, albo życie wiatr spowolnił
może gdzieś dopadła troska, abo skała była pod nią,
może było tysiąc przeszkód - a ta jedna najważniejsza:
w gwiazdach ktoś coś nie zapisał - i już brzoza nie urosła...
wiec myślałam - może sosna, co ma igły zieloniutkie,
dzięcioł blisko gdzieś zamieszka, będzie budził ją swoim stukiem,
będzie z góry ją pilnował, by wzrastała tak jak trzeba
ale wicher mocny zawiał i skręcił bidulkę z nieba...
Cóż? Wezmę to, co mi zostało - garść splątanych "rosomaków",
tu łozina, odrost olchy i topoli czubek z krzaków,
kasztanowiec, bo przypadkiem porzucony orzech strzelił,
i akacji kilka łodyg, więc na wiosnę się zabieli...
a mówiono, że do brzozy będę się przytulać rano,
że z niej siłę dobrze czerpać i dać odpór niespodziankom,
ale z mojej brzozy krzyże wystrugano dawno temu,
więc pod krzyżem stanąć trzeba w modlitewnym zamyśleniu...
© Elżbieta Żukrowska 23.10.2018.
fot. z internetu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz