poniedziałek, 29 października 2018
MOJE BLADE ANIOŁY...
Moje blade anioły...
Anioł w jesienny świat wyruszył,
mgły otulały jego postać.
Ledwie skrzydłami lekko wzruszył
i obiecywał - mogę zostać.
Ja go prosiłam - nie trwoń czasu,
za rękę prowadź po złym moście.
A on mi na to - nie proś więcej,
już masz otwarte drzwi na oścież.
I poprowadził mnie w głąb raju,
gdzie słodko pachniał łubin z miętą.
I gdzie w oliwnym, srebrnym gaju
oszałamiały cień i piękno.
Śpiewałam siedząc z aniołami,
lekki wiaterek muskał skronie.
Aż zatęskniłam za polami,
gdzie wichry, burze i pogonie.
Mówiłam więc, że chcę do domu.
chociaż tam nawet bywa grzesznie.
A anioł na to - musisz zostać.
I jeszcze skrzywił się pociesznie.
Zatem już nic nie nawojuję?
Muszę po gajach w dzień się szwendać?
Anioł - że darmo mu pyskuję,
przecież dostałam się do nieba...
Blady aniele... mam to w nosie!
Już wzywam z ziemi swych przyjaciół!
Kiedy donośnie ich poproszę
- ściągną mnie nawet z tych za-światów!
© Elżbieta Żukrowska 28.10. 2018.
malarstwo - Christine Steffanetti
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz