Być może...
Popołudniami milknę zmęczona,
już nie wykrzyczę ran, bólu, nędzy
i tak krępuję duszę zmartwiałą
na zimnych grudach, bez miękkiej przędzy.
Wśród pospolitych słów o miłości,
żebrania uczuć pośrodku głuszy,
teraz już tylko popiołem moszczę
ten skrawek ziemi, na który wrócisz.
Lecz... czy aby wrócisz? To rzecz wątpliwa.
Po szarpaninie, dąsach i gniewach...
Może ty w inny świat już wypływasz,
a do mnie mówisz, że to dla chleba...
© Elżbieta Żukrowska 16.09.2015.
Fot. własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz