Gwiazda betlejemska
Znak? Kwiat? Pragnienie nieba?
Co jest dla ciebie ważniejsze, najpierwsze:
czerwień płatków, czy jednak biel Chleba?
A może cichy żłóbek dla Mateńki pieszczot...?
Biel zimowej nocy, która Mocą tryska,
gdy dzwony na pasterkę wołają wierzących.
I idą niemal hurmem, z daleka, ludziska.
Bo noc to nadzwyczajna, a nawet krzepiąca.
Była już Wigilia, trwa migotanie świeczek.
"Wśród nocnej ciszy" - a tak gromko woła.
Gwiazda betlejemska skromnie się kołysze
przy żłóbku ustawionym opodal kościoła.
W tym znaku jest wszystko - wspomnienie narodzin
i kierowanie krokami Trzech Mędrców.
I kwiat, co ożywczym, czerwonym kolorem
podkreśla radość, która gości w sercu.
Choszczno, 6.12.2019 r.
© Elżbieta Żukrowska
fot. Pixabay
Pozdrawiam niedzielnie. Zastanawiam się czy Ty tak na bieżąco piszesz czy publikujesz wcześniejsze. Gratuluję weny. Codziennie wiersz a nawet dwa. Ja też czasem coś skrobnę, ale coraz mniej. Znajdziesz mnie na http://wiersze.kobieta.pl/autor/elka-123-36049
OdpowiedzUsuńWitam Cię Kobieto!
UsuńCzęsto wiersze są od razu, prosto spod długopisu, ale to tylko wtedy, gdy termin pilny - np. o św. Mikołaju. Innym pozwalam poleżakować kilka dni, aż do czasu, gdy jestem z nich w miarę zadowolona. Czasem to trwa znacznie dłużej.
Teraz mam na tapecie wiersz o kichaniu, chorowaniu itp. Zobaczymy, kiedy go "wyzwolę". Czasem bywa, że nigdy. Przy wierszu podaję datę ostatniej modyfikacji wiersza - jako dzień zakończenia pisania (grzebania się przy nim). :)
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie. :) ♥
Kichanie chorowanie to inne choroby niż sanatoryjne. Ja napisałam kiedyś po pobycie w sanatorium.
OdpowiedzUsuńSanatoryjne impresje
Raz boli serce, raz dziuka w głowie
Łamią ramiona, drętwieją nogi
Może to zbliża się koniec srogi?
Aby polepszyć stan swego ciała
Do sanatorium więc pojechała.
Podróż pociągiem, stacja gdzieś w kraju
Wszystko zaczęło się kiedyś w maju.
Tam do lecznicy prędko dotarła
Czynić zabiegi, by nie umarła.
W małym pokoju łóżko jej dano
Z lekarzem spotkać się miała rano.
Ten nic nie badał, nawet nie stukał
Widział po oczach, a to ci sztuka.
Zapisał w karcie siedem zabiegów
Tak się rozpoczął jej etap biegów.
Sale, godziny ciągle sprawdzała
I w tym kieracie nie była sama.
Chora od nogi, co z nią gadała
Chociaż o kulach , lecz też biegała.
I choć zmęczona czasami była
W cuda zabiegów ciągle wierzyła.
Siedząc w brezencie, na twardym tronie
Ciało kąpała na sucho w ozonie.
Potem na plecy kładli jej asfalt
Taka gorąca była to pasta.
W wannie swe ciało w bąblach pławiła
Prądy, lasery, aż było miło.
Tu coś piszczało, gdzie indziej pika
Zawsze płynęła cicha muzyka.
I pełny relaks, spokój ogarnia
Chociaż czasami była męczarnia.
Bo masażysta tak się zasadził
Że jej napięcia prędko wygładził.
Zawsze wieczorem zdrowie wracało
Tańcom, zabawom było wciąż mało.
Tak trzy tygodnie minęły jak dni
że, o sanatorium ona znów śni.
Tak to w sanatorium bywa...
UsuńByła na Twoim blogu, ale nie umiem się tam znaleźć. Poczytałam wiersze, których tytuły zamieściłaś z lewej strony. Starość. Pewnych rzeczy już się nie przeskoczy. Inna sprawa, że czasu za wiele to ja nie mam.
POzdrowionka. :)
To są ostatnie wiersze. Wcześniejsze znajdziesz na stronie http://wiersze.kobieta.pl/autor/elka-123-36049
OdpowiedzUsuńMusiałabyś ten adres wpisać lub wkleić na pasku adresu. Tam jest ich 248, od 2008 chyba roku. Miłego dnia. Ela