niedziela, 2 października 2011

Chaos - czyli miłość na Facebooku - część druga

10.Wszyscy go naciskali, by wynajął część domu, bo to nieekonomicznie i w ogóle. Może i by się wybronił przed tym, ale zdrowy rozsądek mówił, że mają rację. Więc jeszcze raz wdał się w budowlane prace i przy pomocy majstrów oddzielił część piętra oraz dodał tam schody zewnętrzne. Chętnych na wynajem miał z polecenia Olgi. Okazało się, że to nie problem.
(7750)

   A jęśli chodzi o nieznajomą... Nie może tak być! - obiecywał sobie. Teraz jak spotka, to na pewno zaczepi, zagada, zapyta o cokolwiek! Musi być jakiś sposób! Musi! Obrączka - to nic nie znaczy! Nie musi mieć męża. Tak dużo teraz osób rozwiedzionych... Już - nieświadomie - wpasowywał się w rolę jej przyjaciela, kochanka, nawet partnera na całe życie... Chciałby wiedzieć, czy inni mężczyźni też tak o jednej tylko kobiecie... Nie, nie rozmawiał o tym ze znajomymi, chociaż było kilka okazji. Zimą też bywał na dworcu i choć pilnie patrzył - nigdy nie dostrzegł Sary. Może nie rozpoznał? Te wszystkie szale i czapki, czasem ledwie oczy widać. Pewnie, że mógł nie poznać. Raz już był prawie pewny, że to ona.. Innym razem wyciągnął rękę, by dotknąć jej ramienia - ale to nie była Sara. Gdzie zniknęła? Z pewnością nie jest w stanie rozpoznać jej pod zimowym okryciem. Nie, to niemożliwe, serce by mu podpowiedziało...
   Henryk, brat, sam z siebie zapytał go, kiedy się zakocha.
- Może już jestem zakochany!- odpowiedział buńczucznie i żartobliwie jednocześnie. - Ale tak naprawdę to nie wiem. Mam kogoś na oku. Ale nie wiem... Chyba za wcześnie o tym mówić.
- Olga wspominała, że nosisz głowę w chmurach.
- A to papla!
   Olga była ich daleką kuzynką, odważną i silną kobietą, imponowała Leszkowi, można było powiedzieć, że po przeprowadzce ich więzy zacieśniły się już z racji tego, że widywali się teraz od czasu do czasu. Mieszkała w sąsiedniej dzielnicy. Po stłuczce samochodowej pomagał jej i z transportem, i z odszkodowaniem, i z naprawą samochodu. Olga miała na głowie matkę chorą na Alzheimera i kalekiego męża, który bez niej nie mógł wyjść z domu, ale pomagał przy teściowej. Kiedyś Leszek coś bąknął Oldze, że mu w głowie wiruje od samego patrzenia na pewną kobietę. Chciała wiedzieć więcej. Uśmiechał się tylko, nic nie mówił.
- To z ciebie taka Rebeka czy z niej? - zapytała wówczas. Nie zrozumiał. - Bo nie znasz tej piosenki!

Ujrzałam cię po raz pierwszy w życiu
I serce me w ukryciu
Cicho szepnęło: to jest on!
Nie wiem, dlaczego, wszak byłeś obcy,
Są w mieście inni chłopcy.
Ciebie pamiętam z tamtych stron.

   Zacytowała z pamięci.
- Te pierwsze słowa to wypisz wymaluj o mnie - przyznał niechętnie. - Ale nie gadajmy o tym, nie chcę.
   Od tamtej pory jego Sara zamieniła się w Rebekę.
   Coś go powstrzymywało od zwierzeń. Nie dał się przymusić Heńkowi.
- Ty się naprawdę zadurzyłeś! - orzekł brat.
- Daj mi spokój! Nie zajmuj się mną! Jeszcze nie pora na wynurzenia. Choć swoją drogą mógłbyś mi kogoś ciekawego przedstawić. Nie pomyślałeś, że dla mnie w zasadzie to ostatni dzwonek na założenie nowej rodziny? Niedługo osiemnastka Martusi. Robię się za stary na jakikolwiek związek. Nawet na jakiś przygodny, przelotny... A Martusia coś o imprezie wspominała, więc się rychtuj, ojcze chrzestny!
- Pamiętam, pamiętam, nie musisz przypominać. Ale powiem ci, że zawsze mi było żal, że wam , tobie i Alinie, nie wyszło.
- A ja żałuję, że w ogóle się z nią związałem. O tym też nie gadajmy.
- Przecież w pracy jesteś otoczony kobietami! I nic?
- O, w pracy to ja sobie pary nie szukam. Patrzę na ten babiniec jakby trochę z boku i wszystko wydaje mi się takie miałkie, takie płytkie... No i jeszcze wyścig za pieniędzmi... Może i kilka dziewczyn by się znalazło, ale nie chcę. Powiedz mi szczerz, brat. Byłeś w takiej sytuacji, że patrzysz na piękną dziewczynę, która na dodatek cię wyraźnie kokietuje... i nic, zero pożądania. Znasz to? Te moje dziewczyny wcale mnie nie kręcą.
   Ale to on sam kłamał nawet przed sobą. Był w centrum zainteresowania swoich pracownic i pochlebiała mu ich uwaga. Klata sama szła do przodu. Męskie ego było odpowiednio dopieszczone. A pewna pani na równorzędnym stanowisku, niedawno zatrudniona, wysyłała do niego jednoznaczne sygnały. Być może nawet łatwo mógłby ją oswoić, ale czy pokochać? Nie chciał zaczynać. Nie w jednym zakładzie. Na razie nie miał kłopotu ze znalezieniem sobie partnerki na jedną noc. Bał się niechcianych, nieplanowanych zobowiązań. Chciał być swobodny. Tylko dla Rebeki może poświęcić wszystko. Wszystko? To znaczy, co? I dlaczego akurat dla Rebeki?


11. Przygoda z Facebookiem zaczęła się przez klienta z Pyrzyc, pana Bena.Taki kaleki klient, do którego zawsze na żądanie jeździła. To on ją namówił, pokazał, utworzył konto. Nie chciała pod prawdziwym nazwiskiem, więc wystąpiła jako Halszka Sokół (z domu była Sokołowska), inne dane też nie do końca były prawdziwe. Wtedy chciała tylko, by podwładne nie wiedziały, że to ona. Jakoś bycie sobą tak publicznie – krępowało Halinę.
Pracownice były w grupie o nazwie „Dziewczyny przez 24 godziny” i Halina wkrótce też się tam znalazła. Nie była szczególnie gorliwa w pisaniu komentarzy, ale od czasu do czasu sobie poczytała, pośmiała się, gdy trafiły się dowcipne riposty. Taki niewielki relaks bez wychodzenia z domu na plotki.
Po prawdzie to wcale na te plotki nie była taka szybka, bo wolnego czasu miała mało. Za mało. Ciągle obiecywała sobie, że coś z tym zrobi. No i mijał dzień za dniem. A i przyjaciółkę, Hanię Zagórną, też miała tylko jedną. Robert Popławski nienawidził, kiedy się spotykały, to też spotkania były trzymane w tajemnicy i najczęściej odbywały się na tzw. ”łonie przyrody”, bo ten drugi mąż, Tomek Zagórny, za bardzo lubił słuchać, czy wręcz podsłuchiwać.
Halina nawet Hani nie opowiedziała o swoim „białym panu”. Wstydziła się, że ma takie marzenia. Wstydziła się, że takie myśli przychodzą jej do głowy.
Dawno się nie widziały i była pora na następne spotkania. Ale Halina źle się czuła. Ostatnio miewała zawroty głowy, szczególnie w stanach wzburzenia. Odwlekała spotkanie z lekarzem w nadziei, że „samo przyszło – samo przejdzie”. Na razie się nasilało, a ona ciągle spędzała zbyt wiele godzin przed komputerem. Wiedziała, że znajome chodzą „z kijkami” wokół jeziora, zawsze o 18:30. Myślała, by do nich dołączyć, ale ciągle było coś ważniejszego. Choćby posprzątanie po obiedzie. Buntowała się tylko wewnątrz siebie. A swoim mężczyznom – ani mru-mru.

12. Przetarła znużone oczy. Dziś wiele godzin przy komputerze, dużo za dużo, takie dni ostatnio zdarzały się zbyt często. Ze szkodą dla jej niejako prywatnych spraw. Odrzuciła pokusę od siebie - nie kliknęła na FB, nie dziś. Wiedziała, jak bardzo ten portal ją wciąga. Dziś musi odpocząć.
Synów jeszcze nie było. Prawie codziennie gdzieś wychodzili, szli, biegli - jak to młodzi. I prawie zawsze razem. Znajdą swoje "połówki" i przestaną tak latać. Mąż miał "dyżur" przed telewizorem - zawsze głodny wiadomości sportowych, meczy, wywiadów, ciekawostek. Ani nie pytał, jak minął dzień, ważne, że zrobiła obiad. Reszta go nie interesowała. Nawet nie uchwyciła tego momentu, kiedy odsunął się od wszystkiego. Dobrze, że starszy syn, Kacper, przejął niektóre sprawy, młodszy, Miron, robił tyle, ile koniecznie musiał.
Z przyjemnością weszła pod prysznic. Woda zmywała z niej nie tylko zwykły brud, miała wrażenie, że ciepła woda wracała jej spokój, wyciszała i - choć to sprzeczne - wlewała w jej żyły tę odrobinę siły, która była potrzebna,by pokonać ostatnie czynności przed zaśnięciem... Nie lubiła chwili kładzenia się do łóżka. Mąż budził się prawie zawsze - jeśli tylko położył się wcześniej. I prawie zawsze bezceremonialnie wręcz żądał, by spółkowali. Nie mogła tego inaczej nazwać - nawet w myślach! Albo przychodził, gdy ona już twardo spała i też bezceremonialnie budził ją - prawie zawsze. Musiała w jednej chwili decydować, czy godzi się na niechciany akt, a wtedy wszystko odbywało się prawie błyskawicznie, czy też mówi nie. Czasem to skutkowało. Tylko czasem. Częściej dochodziło do niepotrzebnej sprzeczki, niemal szarpaniny, a wszystko wyciszone, bo synowie za ścianą. Kilka razy dość brutalnie ją zniewolił. Dusza długo po tym bolała... Udało się. Położył się i nie próbował jej dotykać. Teraz naprawdę mogła spać. Tej nocy była bezpieczna...

13. Najważniejsze, że z córką mu się dobrze układało. Martusia wpadała do niego bardzo często. A – szczęśliwie – teściowa (była teściowa!) nigdy nie utrudniała im kontaktów. Inaczej Alina…Nie chciał o niej myśleć. Niech się cieszy tym swoim pokurczem i nowymi dziećmi i czym tam jeszcze chce!
    Omijał swoją eks szerokim łukiem. Także w myślach.
    Miał wrażenie, że i Martusia jakoś była bardziej za nim, niż za matką. Z drugiej strony nie ma co się dziwić, skoro swego czasu chciała z córki zrobić niańkę do tamtych! Ale się nie udało! Marta ma sporo oleju w głowie! Poczuł się dumny z tego, a przecież tak naprawdę zasługa była po stronie teściowej. A jego geny? No tak, geny też się liczą! 
   Co to za geny, skoro nie może sobie życia od nowa ułożyć? Weszła mu go głowy brązowowłosa piękność, nie da się jej stamtąd wytrzebić. Trochę był zły na siebie, że takie mrzonki mu się w głowie zalęgły. Świat mu się przez to wywraca. Na co czeka? Na co liczy? Biologiczny zegar zaczyna tykać z szybkością karabinu maszynowego. A on ciągle ma czas. Od dawna nie ma czasu! Tylko nic z tym nie robi! A co tu można zrobić???
   "No i pozamiatać”- myślał, gdy próby odnalezienia Rebeki spełzły na niczym. Miał sporo roboty wokół domu. Olga akurat też go potrzebowała wyjątkowo pilnie. Nie miał czasu ani na telewizję ani na komputer. I wtedy znów JĄ spotkał! Pojechał do Reala po sadzonki. Właśnie zamykał bagażnik pełen kupionych drzewek i kwiatów do ogrodu, gdy w innym rzędzie samochodów zatrzymało się auto, z którego wysiadła ona i trzech mężczyzn. Wyglądało na to, że są to dwaj synowie i mąż. Tak się domyślał. W pewnym oddaleniu poszedł z nimi go głównej części sklepu. Rodzina się rozdzieliła. Ona poszła najpierw do działu z książkami. Pożałował, że nie jest na tyle namiętnym czytelnikiem, by podejść i powiedzieć:
- Proszę wybrać tę książkę. Jest bardzo dobra.
   Więc tylko patrzył z daleka i to kryjąc twarz. W desperackim odruchu skierował się w jej stronę – bo znów mu przepadnie! – ale obok pojawił się syn i Leszek przeszedł obok nawet przez nią nie zauważony! Zdziwiony przy kasie zobaczył, że trzyma w ręku jakąś książkę dla młodzieży. Zapłacił i wyszedł.
   Ale nie odjechał. Siedział w samochodzie z sercem bijącym po wariacku. Co jeszcze może zrobić? Co? Odczekał długą chwilę zanim wysiadł z samochodu i podszedł do jej auta, tam telefonem pstryknął zdjęcie tak, by była dobrze widoczna tablica rejestracyjna. Następnie poszukał dogodnego miejsca, by robić zdjęcia, gdy już cała rodzina wróci do samochodu. Wprawdzie musiał długo czekać, ale opłaciło się! 
   Teraz miał na ekranie monitora Rebekę wraz z synami. Mógł łatwo ich odciąć, ale - po co? Ważne, że miał jej zdjęcie! Maciupenieczki kroczek bliżej…  

14. Już od kilku miesięcy była na Facebooku, gdy przypadkiem wpadło jej w oko profilowe zdjęcie, powiększone po najeździe myszki. Weszła na profil. Nie myliła się. Na najwyższym stopniu schodów siedział mężczyzna w rozpiętej szeroko koszuli bez rękawów. Widać było silne, umięśnione ręce i mocny tors, szerokie ramiona. Za mężczyzną były otwarte dwudzielne drzwi, a w zasadzie ciemny, prostokąt wiodący do domu. Na jego kolanach położył głowę pies. Mężczyzna go głaskał. Halina przez długą chwilę nie mogła oderwać oczu od mężczyzny. Było w nim coś znajomego, bliskiego, swojego. Jednak zdjęcie było zbyt małe... Usłyszała głosy synów i błyskawicznie uciekła z Facebooka. Coś sobie przypominała. Coś przemknęło przez jej "zwoje mózgowe", zbyt szybko, nie dostrzegła, nie zapamiętała... Przyjdzie chwila, to jeszcze raz popatrzy. Znajdzie to miejsce.Szkoda, że nie zwróciła uwagi na to, jak on się nazywa! 
Wróciła innego dnia. Jak złodziej zaglądała-klikała tam, gdzie liczyła na więcej informacji. Zła, strofowała samą siebie i ... nie przestawała. Dlaczego zachowuje się zupełnie tak, jak jakaś smarkata? Chciała być ta mądra, ta dojrzała i rozważna, a zwariowała na widok faceta w rozchełstanej koszuli... Było coś wzruszającego w tym geście skierowanym do psa... Idiotka! Pomyślała, że i ją ktoś mógłby tak pogłaskać... Tu prawie klimakterium, a tu takie niewczesne myśli... Toż to nawet w jej wieku nie wypada! Rozum swoje, serce swoje... O, już nawet SERCE ?
Znalazła! Powiększyła zdjęcie na wszystkie możliwe sposoby i odkryła, że to jest jej "biały pan"  z dworca – na 100%! Tam był taki elegancki, a tu po domowemu. I włosy inaczej się układały... Cudo nie facet... Więc miała rację... Więc to on... Leszek Zalewski. Ręce się jej trzęsły... Ze Szczecina… Właściwie – „o rzut beretem”…


15. Wszyscy mówili tylko o tej tragedii.
   Leszek przyjechał akurat dzień wcześniej do rodziców. Razem ze swoją Martusią. Tak dużo się teraz uczyła! Zabrał ją od książek na „wiejski relaks”.
   W sobotę rano nikt nie włączył telewizora. Leszek robił porządki w ogrodzie, ojciec sekundował mu z fajeczką w zębach – za robotę już się nie brał, bo kręgosłup „nie ten”. A Marta z babcią gospodarowały w kuchni. Po południu miał razem z nimi i z ojcem jechać po duże zakupy.
   Sąsiad zza płota zagadał do nich o tragedii smoleńskiej. Siedzieli później razem przed telewizorem, żadna robota już nie szła i nawet rozmawiać się nie chciało, tylko rosła ilość pytań, na które nie było odpowiedzi… Zgaszeni byli tragedią i żądni nowych informacji. Tego dnia powieki nie chciały skrywać łez…

16. Czasem dzień bywa zły od samego rana. Halina już to znała i wiedziała, że wtedy wszystko, co złe spada na nią. Tak właśnie było w poniedziałek po smoleńskiej tragedii. Zaczął mąż, a „przejechali” się także synowie. Na raz wszyscy oślepli i nie mogli znaleźć rzeczy leżących na zwykłym miejscu.
W takich sytuacjach robiło się jej bardzo przykro. Nawet synowie podnieśli głos, a ona wcale nie była winna! Nie była wczoraj w pokoju synów, więc wcale nie miała kontaktu z dokumentami Kacpra ani ze spodniami Mikrona. Zaciskała zęby, bo gdyby pozwoliła sobie na chwilę rozklejenia – zapłakałaby się na amen!
W pracy wszyscy pogadywali o wypadku smoleńskim, aż musiała upomnieć rozgadane towarzystwo, że gonią ich terminy, a w skarbówce nikt na tragedię nie będzie patrzył. No i wyszła na zołzę.
A potem złapała gumę i dopiero się wściekła tak na sto dwie fajerki. Dlaczego kapeć zdarza się zawsze jej, a nie któremuś synowi czy mężowi? Tylko w tym roku już raz miała problemy z oponami, a teraz drugi raz. Na szczęście zaprzyjaźniony klient pomógł jej i nie musiała wydzwaniać za mężem. Ogromnie nie lubiła prosić jego łaski. Już taki był, że chętnie pomagał obcym, ale broń Boże żonie. Nie mogła pojąć – dlaczego? Tylko był jej przykro. Parę razy się przekonała, że w identycznej sytuacji inaczej traktuję ją, a inaczej wszystkich pozostałych. Jakby była jego osobistym wrogiem. Od lat tak. Dlaczego? Pod powiekami pojawiały się nowe łzy. Pomyślała, że już od bardzo dawna hamuje płacz, a może się tyle nazbierało łez, że musi się porządnie wypłakać. Tylko w samotności czy w czyjąś klapę? Do dyspozycji była co najwyżej Hania…
Po kilku dniach, późnym wieczorem, przyszedł do niej Kacper.
- Masz chwilę, mamo?
- Tak. Coś potrzebujesz?
- W zasadzie to chcę cię tylko przeprosić. Za to podnoszenie głosu, za pokazywanie rogów od dłuższego już czasu. Ta tragedia smoleńska… Tak łatwo o nieszczęście, o wypadek… Pomyślałem, że cię przeproszę, dopóki jeszcze mogę to zrobić. Kocham cię mamo, o zachowuję się tak, jakbym nie liczył się z tobą. Jest mi bardzo przykro, że tak na ciebie od czasu do czasu naskakuję. Wybaczysz mi?
- Już dawno wybaczyłam. Usiądź i przytul trochę swoją starą matkę.
- Jakoś tej starości nie widać – na szczęście.- Objął ja i ucałował serdecznie w oba policzki.
- Nic się nie stało, mój synu. Wszystko dobrze.
- Mamo, jak ty to robisz, że nigdy nie odpyskowujesz, że się nie obrażasz, że dalej jesteś taka, jakby się nigdy nic nie stało?
- Nie wiem. To znaczy jestem przekonana, że mnie kochacie. I to wystarcza. Czasem i ja mam ochotę pięścią w stół. Wujek Janek, mój ojciec chrzestny, nakazywał mi w każdej sytuacji być damą – uśmiechnęła się do wspomnień. – To przychodziło z trudem, ale niejako wchodziło w krew. A po latach owocuje opanowaniem. Tylko teraz czasem w oku zakręci się łza żalu, a nad tym zapanować nie potrafię. Ktoś mówił, że to sprawa nadciśnienia. Im wyższe – tym łatwiej się płacze. Nie wiem, czy to prawda. Możliwe, że coś w tym jest. Generalnie chyba chodzi o dojrzałość emocjonalną i o temperament…Już sam fakt, że tu przyszedłeś z takimi słowami oznacza, że bardzo wydoroślałeś…
- Mamo! Przecież stary chłop ze mnie!
- Niektórzy mężczyźni do śmierci pozostają chłopaczkami. Przez pewien czas jest to dla bliskich urocze, ale potem coraz bardziej męczące.
Tego wieczora jeszcze długo rozmawiali i Halina znów nie umówiła się z Hanią na spotkanie.

17. Hania sama do niej zatelefonowała w jakiś czas później, jeszcze w maju. Namawiała na wspólny wyjazd do Stargardu na zakupy. Umówiły się na piątkowe popołudnie. Haliny samochód, Halina za kierownicą. Pogoda dopisała, choć niebo ciągle było zakryte warstwą chmur i wulkanicznego pyłu z nad Islandii.
Przed wyjazdem z miasteczka ustaliły priorytety – bielizna! Robią polowanie na super bieliznę w rozsądnej cenie.
- Ciekawe, przed kim będę się rozbierać z tej super bielizny!? – zaczęła Hania.
- Tego jeszcze nie wiem. Ale w ładnej bieliźnie czuję się zawsze piękniejsza, bardziej elegancka, a przecież jej nie widać - stwierdziła Halina.
-Uważam, że trochę z nas wariatki – śmiała się Hania. – Powinnyśmy się skupić na kosmetykach.
- Zostaję przy bieliźnie. A jak już będę miła coś nowego, to poszukam faceta!
- O! To mąż ci przestał wystarczać?
- Muszę mu zadać to pytanie.
- Jakie pytanie? Mężowi? Jakie pytanie?
- Sama mnie kiedyś namawiałaś. Nie pamiętasz?
Więcej niż dziesięć lat wstecz, może dwanaście, może trzynaście, kiedy Halina już się upewniła, że zmienił się stosunek męża do niej samej, rozmawiała o tym z Hanią. A przyjaciółka po zastanowieniu opowiedziała jej pewną historię, z której niezbicie wynikało, że tak zachowuje się zdradzający mąż. Uważała, że Halina powinna wprost zapytać o to męża. Ale Halina się bała. Co zrobi, gdy mąż odpowie, iż istotnie ma nową partnerkę? Synowie właśnie wkraczali w wiek dojrzewania – czyli w okres szczególnego niepokoju i buntu. Potrzebowali nie tylko stabilnej rodziny, ale także dobrych wzorców. Czy ma prawo burzyć im ten świat? Wtedy uznała, że nie ma prawa. Teraz chciał znać prawdę. Synowie już dorośli. 
- Tak, teraz zapytam, czy mnie zdradził kiedykolwiek w czasie trwania małżeństwa…Muszę to wiedzieć. Nagle stało się to dla mnie ważne.
- Według mnie od tamtej naszej rozmowy upłynęło bardzo dużo czasu. Z dziesięć lat. Po co to rozgrzebywać?
- A mnie się wydaje, że to trwa. Nie kontrolowałam Roberta. Nie śledziłam. Bałam się nawet rozmyślać nad jego czasem pracy… Teraz jednak chcę wiedzieć.
- Ktoś ci wpadł w oko!
- To też. Ale zanim zrobię następny krok muszę znać naszą małżeńską prawdę. Bo następny krok od tego zależy.
- Halina- zawracamy! Miało być miło, lekko i przyjemnie. A zrobiło się ciężkawo. Nie znoszę wyżywania się na mężach!
- No co ty opowiadasz! Przecież nie chodzi o wyżywanie się! A po za tym, to ty jesteś moją przyjaciółką, a nie mego męża. Chyba, że to z tobą on…
- Teraz to wymyśliłaś!
- Przecież to żart!
- Jakiś ciężki kaliber…
- Czyli kupujemy bieliznę?
- Nie tylko. Zaszalejemy! Przynajmniej ja zaszaleję!
- Wariatka! Dobra! Ja też! Kupię koniecznie coś czerwonego!

18. Tego roku Martusia zaskoczyła najbliższych dokumentnie – dostała się na UJ w Krakowie. Wszystko trzymała w tajemnicy i ojciec był przekonany, że składała dokumenty na szczecińską uczelnię. Niejasno robiła nadzieję, że zamieszka z ojcem, a on się na to radował w głębi duszy. Już czuł się tym ojcem rozpieszczającym Martusię do granic możliwości. A tu taka ucieczka. Tymczasem Martusia bezwstydnie przyznawała się do tego, że właśnie chce ostatecznie odciąć pępowinę. Chce się usamodzielnić – tłumaczyła. Jakie usamodzielnienie? No, jakie?- skoro on jako ojciec płacił za wszystko!
    Ledwie uporał się z ogrodem, a już musiał zająć się naprawą dachu, bo aż w dwóch miejscach były uszkodzenia. Sam nie umiał, więc sprowadził fachowca z rodzinnej wioski, bo jakoś tym szczecińskim nie ufał. Pewnie zupełnie niesłusznie.
   Po za tym odnosił wrażenie, że matka się gwałtownie postarzała i jakby chciała być więcej z synami, choć tego tak wyraźnie nie formułowała. Teraz, kiedy już był, prosiła go, by chwilę z nią posiedział i porozmawiał. Wymyślał początkowo, że trzeba to i tamto zrobić, ale matka brała go za rękę i kazała siadać przy sobie. Zazwyczaj pierwsza zaczynała opowiadać, ale to było jakby na uśpienie czujności syna, bo w chwilę potem następowały pytania. Martwiła się, że Leszek jest sam.
- To nie jest normalne dla mężczyzny w sile wieku – mówiła zwykle.

19. Łzy ciekły po twarzy, choć chciała je zatrzymać… Nie szlochała. Tylko te łzy jak paciorki różańca, jedna za drugą… Kap, kap - na bluzkę, a jakaś nawet na klawiaturę… 
Nie było go! Od kilku dni nie pokazywał się na Facebooku! Co się stało?
I zła była na siebie, że tak dramatycznie do tego podchodzi. 
Czasem, gdy był, udawało się wymienić jakiś komentarz. Tak się cieszyła, gdy zwrócił się bezpośrednio do niej, użył jej imienia… Raptem dwa razy. Wielkie mi co. Może i niewielkie, ale było specjalnie dla niej.
Wstydziła się pisać wprost do niego. Nie chciała, by pomyślał, że go w jakikolwiek sposób osacza, że chce być dla niego ta najważniejsza z pośród około trzydziestu innych kobiet, które zawsze się pojawiały, gdy coś tam napisał. Banalne posty przyciągały więcej dyskutantów. Gdy trafiało się coś poważnego – pań było zdecydowanie mniej.
Gdy wchodziła na portal zaczynała od sprawdzenia, czy on jest na czacie. Najczęściej go szukała. Później, gdy przekonała się, że towarzyszy mu niemal cały czas wianuszek pań – robiła odwrotnie – wylogowywała się. Za bardzo przeżywała te swobodną wymianę zdań. Pisał do nich, że za jakąś konkretną wypowiedź przesyła buziaka, zostawia serdeczności albo życzy słoneczka przez cały dzień, a nawet i nocą. Było jej niewypowiedzianie przykro. A w duchu się pytała samą siebie – i za cóż się tak strasznie katuje śledząc jego wypowiedzi. Cóż ją może obchodzić jakikolwiek obcy mężczyzna?
Pojechała do Pyrzyc do pana Bena – pokaże się publicznie jako Halina. Halszka niech sobie zostanie. A teraz wystąpi jako Halina Popławska. Niech ma!
A wracając z Pyrzyc znów płakała. Jakiś żal wwiercał się w nią coraz głębiej…

20.
- Olga! Ona jest na Facebooku! Zrób coś!
- Jak się nazywa? Jestem przy komputerze, już się przełączyłam.
- Halina Popławska.
- Mam. Widzę.
- Napisz coś, zagadaj, nawiąż znajomość! Napisz cokolwiek!
- Ty to potrafisz człowieka zaskoczyć!

21.
- O to ci szło? Zadowolony?
- Dziękuję, kochana! Maleńki kroczek do przodu. Maciupeńki.
- Leszek, Leszek! Co ja się z tobą mam.
- A jak Zenek? Jak mama?
- Wszystko bez zmian, czyli dobrze. Zawsze boję się pogorszenia.
- Słuchaj... czy ja mógłbym Zenka do siebie na jakiś weekend zabrać? Pomyślałem, że on jest strasznie uwiązany w domu. Że może przydałby mu się taki męski wieczór. Wiesz, ja mam wszystkie udogodnienia dla niepełnosprawnych.
- I na dodatek z wódeczką?
- Od kieliszka czy dwóch dziury w niebie by nie było. On strasznie uwiązany koło domu.
- Leszku, dziękuję za propozycję. Naprawdę. Tylko ty jeden o nim pomyślałeś. Porozmawiam z Zenkiem. Teraz od niego będzie zależało. Naprawdę dam mu wolną rękę.
- Lubię twego męża, a nie za wiele miedzy nami, chłopami, kontaktów.


A tu można do trzeciej części:
http://czas-i-ja.blogspot.com/2011/10/chaos-czyli-miosc-na-facebooku-czesc_07.html#more

3 komentarze:

  1. No to w spokoju, tak jak to lubię dokończyłam sobie drugą część.Coś Ty nadgorliwa duszyczko Sobie tam kombinowała?Że czytałam,że pewnie mi się nie spodobało........Masz kobieto fantazje.Ale to pewnie domena ludzi piszących .Wybaczam Ci:)))))Ale zapewniam Cię że, jeżeli mi się nie będzie podobało to na pewno oględnie ale napiszę.A nie będę milczała.O to u mnie trochę trudno:)))Miałam problemy z czasem.A do Ciebie nie można wpaść na chwilkę.No to teraz na temat.Podoba mi się.Fajnie się czyta.Bardzo mi się podoba.Skoro wciągnęło tak że bardzo jestem ciekawa co będzie dalej?:)))))Nie pytaj mnie o wybór zakończenia bo będziesz zawsze dostawała odpowiedź że z heppy endem:)))))
    Pozdrawiam bardzo gorąco:)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jutuś
    Dobrze i miło, że byłaś, że napisałaś.
    I że pochwaliłaś.
    Pewnie, że milej, jak się podoba.
    Po za tym będzie dalej - nie zmieszczę się w czterech rozdziałach....(
    Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
  3. No to bardzo się z tego powodu cieszę i przesyłam również buziaki:)))

    OdpowiedzUsuń