NIE SZKODA GADAĆ
Mgłę przyprowadził do wsi z rana,
latem, podobnym do jesieni,
od pól, gdzie chleb nie pozbierany
leżał, odcięty przy korzeniach.
W południe zaczął opowiadać,
słonko na snopy zaświeciło,
a nam się wtedy, szkoda gadać,
nawet do chleba nie spieszyło.
Kto go nauczył takiej mowy,
że, nawet niedopowiedziane
nie mogło się pomieścić w głowie,
za szybko uchem połykane.
Nie było w opowieściach skargi,
lecz czasem tak się wydawało,
jakby oczami, nie przez wargi,
słowo ze łzami wypływało.
Czemu płaczecie, pytał cicho,
sam zakrywając łzę powieką,
a nasze, niczym nie przykryte,
kapały w glebę nasiąkniętą.
Głusi, i przez to bardziej głodni,
gdy zboże w polu znów zalało,
ze wsi wygnali go w noc chłodną,
a nam się wcale jeść nie chciało.
===============================
PROWADŹ PRZYBŁĘDO KU TARTOM
Zagwizdał głośno na palcach, w zwilżonych poszukał wiatru,
tam ci nie trzeba kagańca – wskazał wilkowi ku Tatrom.
Prowadź, przybłędo na szczyty, gdzie księżyc siadł na kamieniach,
tam nikt nas nie będzie pytał, o rodowody, szczepienia.
Mchy nocą pieszcząc na korze, kierunek znajdę na szlaku,
spoczniemy, nim ranne zorze ujrzą przybłędę z żebrakiem.
Zaśniemy w leśnym poszyciu, bukowym cieniem przykryci,
obudzisz mnie cichym wyciem, gdy księżyc siądzie na szczycie.
Pójdziemy dalej, wpatrzeni w srebrzystą, mroczną poświatę,
bez dokumentów, korzeni, uciekinierzy przed światem.
Odkrywcy przyjaznej ziemi, wygnani z miast Kolumbowie,
ja - z rodowodem ubogim, ty - z życiorysem jak człowiek.
=================================================
BABIE LATO
Potargał wiatr pajęcze nici,
szlak do iryzujących światów,
perłowych tęcz ponad zenitem,
pomalowanych babim latem.
Limba pod granią Orlej Perci,
skrzywiona wiekiem, wyłysiała,
czeka w kolejce innych śmierci,
co każdej zimy tu wracają.
Na dolnym reglu, pod Krywaniem,
spadają liście kolorowe,
szeleszcząc pieśń o przemijaniu
w odwiecznym śpiewie drzew bukowych.
Wierzby, jak matki dawnych wojen,
stoją zgarbione koło fosy,
zwartym szeregiem, skromnie strojne,
z żałobnie rozpuszczonym włosem.
Mgła do wsi zbliża się od lasu,
sunie nad polem zbronowanym,
ciszę przerywa tylko czasem
posępne wronie kra-kra-kanie.
Każdej godziny w ciągu roku
coś się zawiąże, porozplata,
a my wchodzimy, krok za krokiem,
w gwieździsty szlak babiego lata.
===========================
WNIEBOGŁOSY
Może i jest w tym trochę racji, że gdzie bym nie był, o czym gadał,
zawsze do gór słowem powracam, góralską nutką dopowiadam.
Kamienie też tu macie inne, takie, że pewnie z osiem razy,
klaszcząc o lustro, skoczą zwinnie, nie tak jak nasze górskie głazy
wiatrem chłostane, gromem cięte, zwilżane kroplą mgielnej rosy
w zwałach rumowisk, niebożęta, milczące głucho wniebogłosy.
Inaczej widzę, nie z daleka , odlatujące kormorany,
które mnie kiedyś tak urzekły piosenką o nich napisaną.
Przez nią myślami lotnych ptaków jak złodziej z gór tu przybywałem,
kradnąc z uśpionych tataraków, mazurską nocą, snów kawałki.
Splatałem je jak tamten człowiek nad brzegiem sieci potargane,
lecz co dzień spod otwartych powiek, to świt kradł moje sny nad ranem.
Ech! Gdyby można nabrać w ręce, albo zaczerpnąć, chociaż w jedną,
sam nie wiem, czego chciałbym więcej, lecz wiem, że nigdy by nie zwiędło.
Pachnący bryzą strumień wiatru, na pewno czerpałbym obiema,
potem jak siewca szedł ku Tatrom, rozsiewał tam, gdzie takich nie ma.
Z mazurskiej ziemi - dla górala podarowane stare wiosło
jak krzyż Giewontu wsadzę w skały, by wyrastało w niebo głośno.
Wszystkie piękne.Najbardziej spodobało mi się "Babie lato"
OdpowiedzUsuńJuta
OdpowiedzUsuńOtóż to - wszystkie piękne...
W planie jest jeszcze jeden post z wierszami Bronka.
Cześć Tkaitko,
OdpowiedzUsuńmoże mnie nie uduś tak od razu, bo właśnie nadrabiam czytanie i odwiedzanie blogów i zamierzam się wczytać w Twoją Nineczkę! :)))
Pozddrowienia!
iw!
OdpowiedzUsuńTo duszenie odnosiło się do NIEJ, tej maszyny, której nazwy już nie pamiętam. I było żartobliwe.
Wczytuj, się wczytuj! Nineczka okrutnie droga jest memu sercu.
Ale już następne opowiadanie zaawansowane. Tylko mi palce po klawiaturze latały. A tu dzień dzisiejszy i przerwa, bo dużo robót domowych - te kociołki jedzenia!!!Okropność mieć w domu samych chłopów:))))
Uściski:)