niedziela, 11 września 2011

"Kiedy góral odchodzi", "Jak na dłoni", "Noc polnych koni" i "Ze starej płyty" - wiersze Bronka zObidzy Kozieńskiego

KIEDY GÓRAL ODCHODZI


Przykucnął, jak mnich na modłach, głowę skierował ku grani,
nagle gwizd przebiegł po jodłach, gdy go nie zobaczył na niej.
Hej! Powiedz echo świszczące, odbite od głaźnej skały,
czy cię wysłały grające skrzypki, co wczoraj śpiewały?

Zerwał się wiatr znad urwiska, rozszalał nad kotlinami,
rozdmuchał watrę w ogniskach, otoczył w krąg juhasami.
Hej! Wietrze halny, zaczekaj, powiedz nam, rześki muzyku,
nie widziałeś gdzieś człowieka, jak całował coś w strumyku?

Zasłoniła stawne oko mgła, wędrowna pokutnica,
a nad stawem, hen wysoko, zamyślone lśnią turnice.
Hej! Mgło schodząca ze stoków, co płoszysz kozicę dziką,
nie zamknęłaś w sobie kroków człowieka, co szedł z muzyką.

Jasnooki niech się zbudzi, puści żlebem na Podhale,
znajdzie skrzypka, co jak ludziom, grał temu, co zrosło w skale.
Nie patrz w górę, szukaj nisko, bo ten człowiek, oprócz grania,
dla natury robił wszystko i co dzień się górom kłaniał.

Sfruń z Giewontu srebrnopióry, zabierz zawiązane brzemię,
w którym leży zew natury i piosenka o nim drzemie.
Znajdź, gdzie odszedł góral stary, choćby to był kraniec świata,
rzuć pod nogi nasze dary, niech rzemyczki porozplata.

Gdy usłyszy nasze dźwięki, które kiedyś sam wygrywał,
może złapie znów do ręki skrzypki, i z nami zaśpiewa…
góralu, czy ci nie żal...
=========================================


JAK NA DŁONI

Przede mną wielka mapa ziemi,
gdy patrzę z gór, lub o świtaniu,
widzę tysiące dróg z promieni,
ku przemijaniu.

Wyciągam rękę, widzę dalej,
bruzdy na dłoni aż do kości,
na końcu wskazujący palec,
stąd do wieczności.

Nade mną mroczna mapa nieba,
gdy widzę z dolin, albo w mroku,
znów ją wyciągam kiedy trzeba,
zrobić pół kroku.

Kiedy zaś zechcę iść bez celu,
poszukać dnia, lub gdzie się ściemnia,
zamykam mapy nieba, ziemi
z dłońmi w kieszeniach
==============================


NOC POLNYCH KONI

Jeszcze daleko mały do rana
pewnie zbudziło cię ich tupanie
jasno bo chłopi znów palą siano
i burza ciągnie ponad górami

za chwilę niebo zetrze się z ziemią
kto będzie górą kto pierwszy spocznie
zrobi się jasno a po tym ciemno
i chłopskie siano na polach zmoknie

mnie też jest szkoda małych koników
one nie lubią jak ktoś się bije
w wyschniętych trawach mają sienniki
i w stogach zboża przed tym się kryją

zaśnij na nowo nie patrz na zorzę
tym razem jeszcze nie będzie deszczu
nie grzmi to chłopi gdzieś młócą zboże
zamiast o koniach śnij dziś o świerszczu

===============================
ZE STAREJ PŁYTY

Kiedy odeszła od niego Kundzia, przestał do tyłu się oglądać,
nie patrzył jednak wprost do przodu, tylko jak gdyby szukał obok.
Nawet w niedzielę, gdy na sumie, ktoś niespodzianie spadł z ambony,
spoglądał spod splecionych dłoni, co te w babińcu sądzą o nim.

Nie czuł się jeszcze za bardzo starym, poza tym przez to, co posiadał:
Morgi i las wykopcowany, który swym wiekiem go odmładzał,
z dwoma izbami chatkę pod gontem, stajnię, do której wejście od sieni
zabił na głucho zeszłej jesieni, by się z niej zapach w izbach nie plątał.

W kuchni miał piec na cztery chleby, gdzie też z nawyku i bez potrzeby,
od kiedy wyjechali młodzi, rozpalał w piątki wielki ogień,
kładł się wygodnie na szlufanek, czekając aż się palić przestanie,
a kiedy wszystkie iskierki znikną, wybrać i zamknąć w popielniku.

W sobotę rano mydlaną wodą pościerał sadze ze wszystkich świątków,
następnie klękał na podłodze i wcierał w deski aż do skutku…
tylko adapter ze starą płytą, nieodkurzany, nieumyty,
zaciął się znowu na Białym Misiu,

świątek czy piątek, tak samo dzisiaj.

=================================

7064

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz