poniedziałek, 24 stycznia 2022

Cz.6. Wczesna wiosna 1973 r. W Krakowie

 


Cz.6. Wczesna wiosna 1973 r. W Krakowie

Wróciła do Krakowa. Uznała, że w Szwecji za mało się uczyła i miała teraz dużo do nadrobienia. Nie było jej widać zza książek, skryptów i notatek. Od razu wpadła w stary rytm. Grzesiek obiecał, że zadba też o przyjemności. Ale Stefania miała w perspektywie następny wyjazd do kliniki i nie mogła pozwolić sobie na zbyt wiele luzu. Pachniało wiosną, a ona była uwiązana przy książkach.
Odwiedziła też profesora Rafalskiego. Szczęśliwym trafem wpadła na niego wkrótce po powrocie na uczelnię i umówiła się na następny dzień na czternastą.
- Ślicznie pani wygląda – zapewnił ją już na korytarzu.
A na drugi dzień przyszła do niego z wiązanką z trzynastu herbacianych róż, paczuszką mocnej szwedzkiej kawy i z butelką polskiej starki. Profesor był zażenowany upominkami.
- Jestem panu bardzo wdzięczna za wskazanie kliniki i przetarcie tam dla mnie szlaków.
- A ja się cieszę, że skutek już jest widoczny. Rewelacyjnie wyglądasz. Mój przyjaciel mówił, że byłaś bardzo zdyscyplinowaną pacjentką – profesor nieświadomie zaczął jej mówić po imieniu. - W tym czasie kilka razy z nim rozmawiałem, wypytywałem się o ciebie... O, przepraszam, przeszedłem na ty...
- I niech tak już zostanie. Jest mi bardzo miło, panie profesorze.
- I ja się cieszę. A mogę ci jeszcze popatrzeć z bliska w oczy? - zażartował. Oglądał blizny Stefani tak, jakby się na tym znał. - Duża poprawa. Naprawdę duża. Nie myślałem, że medycyna umie robić takie cuda. Wprawdzie Seweryn zapewniał mnie, że tak będzie, ale jakoś nie do końca wierzyłem, że do tego stopnia. Jest dobrze. Jest wspaniale! A słyszałem, że pojedziesz jeszcze raz.
- Tak. To mi trochę komplikuje sprawy na uczelni, ale jestem już po rozmowie z dziekanem, który natchnął mnie nadzieją... Może będzie dobrze.
Stefania przyniosła wodę do kwiatów, a profesor poczęstował ją kawą, siedzieli i gawędzili przez blisko godzinę.
- Jesteś bardzo podobna do moich wnuczek. I cieszę się, że moja podpowiedź z kliniką na coś się przydała. Zaglądaj do mnie czasem. Bywam ostatnio przemęczony, a taka rozmowa z młodą osobą bardzo dobrze na mnie wpływa. Regeneruje moje siły. Zawsze masz u mnie filiżankę kawy, drogie dziecko.
Marek... Myśli o nim nie były natrętne, ale pamiętała, tylko na razie nie chciała telefonować. Przecież ma dziewczynę, może się nawet już ożenił, po co zaczynać coś bez przyszłości. No i ta jej poraniona twarz... Jednak którejś kwietniowej niedzieli – a było już blisko do drugiego wyjazdu do Szwecji – zdecydowała się na telefon. Dopiero zbliżało się południe. Była przemęczona nauką. Postanowiła pójść do kościoła, a później na długi spacer. Pojawiła się zieleń, wprawdzie mizerna, ale jednak. Spacer jest jej konieczny, wręcz niezbędny, zdecydowała. Tylko najpierw ten telefon. O dziwo – Marek był w domu i odebrał. I nawet się ucieszył. Pociągnęła go za język – łatwo opowiadał o sobie, swojej ostatniej (nowej!) pracy i o niedawnych wojażach po Polsce. „A co u ciebie?” - zapytał w końcu. Stefania odpowiedziała, że nauka, nauka i jeszcze raz nauka, bo i ona niedługo wyjeżdża na krótki wypoczynek do Szwecji. Odezwie się do niego po powrocie. Ale może będzie to dla niego kłopotliwe, bo może już się ożenił?
- Naszym związkiem mocno zachwiało, nie wiem, czy dojdzie do ślubu, raczej nie, choć jeszcze spotykam się z Lindą. Pewnie zupełnie niepotrzebnie, a może już tylko z przyzwyczajenia, bo uczucia jakby wygasły – przyznał smutno.
- Nadal masz takie same włosy? Takie pokręcone, długawe i pełne ognia?
- W tym względzie nic się nie zmieniło – zaśmiał się do słuchawki. - Niestety, jestem rudzielcem, a dziewczyny nie lubią rudych.
- Co ty za bzdury wygadujesz! Masz wspaniałe włosy, JA jestem nimi zachwycona! One są w tobie najlepsze!
- Ale już ci przeszło? - podchwycił natychmiast.
- Wcale nie! - zapewniła gwałtownie i aż się zawstydziła, więc dodała zdecydowanie spokojniej: - Jeśli masz rzeczywiście kłopot z dziewczynami, to może trochę poeksperymentuj u dobrej damskiej fryzjerki.
- Co masz na myśli?
- A gdybyś tak zrobił sobie po kilka pasemek brązowych i innych, całkiem jasnych, niemal białych? Ale tylko po kilka. I broń Boże nie obcinaj włosów, bo takie długie są fantastyczne!
- Jesteś jedyną dziewczyną, która ze mną podjęła taki temat. Spotkamy się dziś na kawie? Może przypadkiem masz czas?
Stefania spanikowała i... odmówiła. Obiecała, że zobaczą się po jej powrocie ze Szwecji.
Natomiast na drugi dzień powiedziała do Ady, że ma tak bardzo dość nauki, że chętnie by przerwała studia.
- Nawet nie mów takich rzeczy! Idzie ci świetnie mimo tych wszystkich kłopotów i przerw. Przecież powszechnie wiadomo, że na przerwane studia mało kto wraca. Zżyłaś się z grupą i to też się liczy. Więc nie wariuj i nie wymyślaj głupot. Jeszcze trochę i będzie półmetek, a potem to już z górki.

c.d.n.
fot. własne



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz